🎀 trzydzieści jeden 🎀

36 3 7
                                    


Axel Fersen był na siebie zły. I niezadowolony z tego, że zdecydował się przybyć do Wersalu. Jego miesiące ciężkiej pracy nad sobą poszły na marne. Tyle się starał, by nie myśleć o Antoninie. Aby nawet różowy kolor głupiej filiżanki nie kojarzył mu się z nią! By nie śnić o niej w nocy! Czasem, gdy miał dobre, energiczne dni wyobrażał sobie, cóż czynił z jej nagim ciałem. W gorszych chwilach lub ostatnio, gdy cierpiał gorączkę, wyobrażał sobie, że leżał obok i tulił jej drobne ramionka.

Kiedy ujrzał ją ponownie, gdy wyszła mu na przywitanie, poczuł, że się zachwiał. Mimo, że nie było upału, stał na twardej, gładkiej powierzchni i jeszcze przed chwilą czuł się bardzo dobrze.

- Panie Fersen. Dawno cię tu nie było. - uśmiechnął się Jego Królewska Mość. - Musisz częściej nas odwiedzać!

- Postaram się, Wasza Królewska Mość. Jestem urzeczony twoją uprzejmością. - odparł mu, jego wzrok powędrował jednak w stronę Antoniny.

Wbrew plotkom i śmiechom służby, Ludwik doskonale widział to, jak na nią spoglądał. Uważał się jednak za zbyt dojrzałego, by szaleć z zazdrości. Miał ładną żonę, to naturalne, że niejeden mężczyzna nie mógł oderwać od niej wzroku. A temu Axel'owi patrzyło się dobrze w oczy. Widać było, że był szczerym człowiekiem, nieskłonnym do czynienia większych szkód.

Antonina walczyła ze sobą, by nie okazać swojej radości z powodu jego widoku. Nigdy nie należała do sprytnych intrygantek, jednak obecnie przybrała pogodną, nieokazującą większych emocji minę i rzekła trzymającym się na wodzy tonem:

- Witamy z powrotem. Korzystaj do woli z rozkoszy Francji oraz Wersalu.

***

Obiecywała sobie, by nigdy więcej nie zdradzać honoru swojego męża oraz króla. Ludwik doprawdy na to nie zasługiwał. Przestała jednak o tym myśleć, gdy dostała list od Fersena. Z wielką radością wzięła świecę i udała się do jego apartamentów.

- ...Madame...ja wiem, że to nie powinno mieć miejsca, ale nie potrafię się powstrzymać. - uśmiechnął się, co podkreśliło jego kości policzkowe. Boże, jakie on miał piękne, regularne rysy!

Sprawdzili, czy oby na pewno zamknęli dokładnie drzwi i dopadli siebie nawzajem. Tak dawno się nie widzieli. Musieli poczuć swój dotyk, posłuchać swoich głosów, opowiedzieć sobie tak wiele!

Całowali się, przy okazji pokracznie zrywając z siebie swoje ubrania. Kiedy już to zrobili przytulili się do swoich nagich ciał.

- Moja królowa...moja Toinette... - Fersen chwilę kołysał ją, a ona opierała się na jego potężnym ramieniu. Czuła się bardzo spokojnie i błogo. Do tej sytuacji nigdy nie powinno dojść, lecz co miała poradzić na to, że się w nim zakochana? Że było jej z nim tak wspaniale?

- Co robiłeś, kiedy cię tu nie było?

- Próbowałem znaleźć miłość...jadłem ciasto u mamy...tam jest taka stara służąca i gotuje dokładnie to, co jadłem w dzieciństwie...smakuje najznakomiciej!

- No tak, zauważyłam, że stronisz od nowych smaków...- Axel zawsze krzywił swoją przystojną twarz, gdy służba donosiła do stołu różne kuchenne nowości. - Znaleźć miłość? - mimo, że to ona powiedziała mu, by przerwali ten romans, czuła się smutna przez to, co powiedział.

- ...tak, znaleźć miłość. Skoro uznaliśmy, że nie powinniśmy być razem... - on z kolei poczuł się winny. - Ale nie umiałem pokochać żadnej niewiasty. Chociaż próbowałem.

- To tak, jak ja próbowałam pokochać Ludwika...bo on zasługuje na uczucie. Jest dobrym człowiekiem. Dba o mnie. Dba o nasze dzieci. Nigdy nie zrobiłby mi żadnej krzywdy...nie wiem, dlaczego wcale nie czuję do niego miłości.

Kiedy już wyściskali się dostatecznie, postanowili przystąpić do mniej subtelnych czynności. Jego głowa pełna rudych loków powędrowała do jej szyji i zaczęła ją intensywnie całować. Jęknęła z rozkoszy, a on chwycił ją w talii i położył na łożu.

***

Madame Elżbieta nie okazała się być tak troskliwa, na jaką wyglądała. Kiedy Joanna wróciła do domu, kilka dni później przybył do niej posłaniec z pytaniem o to, jak się czuła. Kazała przekazać siostrze króla, że poroniła swoje kolejne dziecię. Myślała, że ta w całej swej dobroci mogła posłać jej jakiś list, w którym zapłakałaby nad jej losem i zaprosiła ją na dwór. Nic takiego się nie stało. Posłała do niej jedynie medyka, którego z trudem odtrąciła, by nie badał jej i nie odkrył, że nie była brzemienna i kilka monet.

Kardynał Rohan posyłał jej pieniądze. Jednak ostatnio, odkąd już znużył się jej wyjątkową urodą i filigranową budową, uszczuplił swoje fundusze wobec niej. A ona zakupiła chyba zbyt wiele, po tym jak zdobyła naszyjnik...nie miała środków, by utrzymywać wszystkie nowozakupione posiadłości. Urządziła zbyt wiele przyjęć. I te wszystkie suknie chyba nie były jej potrzebne...

- Madame, wybacz, że wciąż o tym mówię... - jubiler, który wyprodukował ten słynny naszyjnik był człowiekiem dość nieufnym i nerwowym, ledwo trzymał emocje na wodzy, składając dłonie. - Królowa nie zapłaciła nam jeszcze pierwszej raty. Odwiedzam czasem Wersal i nigdy nie widziałem jej też w naszej biżuterii...

- Czeka na odpowiedni moment. Jego Królewska Mość ma obecnie wiele problemów. Woli nie drażnić małżonka tym, że ma nową, szalenie drogą rzecz, kiedy ich lud głoduje...

- Nie zapłaciła nam też pierwszej raty. - rzekł mężczyzna.

Do diabła z tym naszyjnikiem! Miał być interesem jego życia. Tworzył go tak wiele dni i włożył w to tak wiele godzin swojej pracy, wyobrażając sobie, jak królowa piszczała uroczo z zachwytu na jego widok, a król od razu wypłacił mu monety ze skarbca i podziękował za tak niesamowity prezent dla żony. Tymczasem ona kilkukrotnie odmówiła mu zakupu, mówiąc, że nie mogła sobie pozwolić na niego, kiedy w kraju panowała taka bieda. Tłumaczył jej, że naprawdę potrzebował pieniędzy z tej biżuterii, że wyłożył tak wiele w jej produkcję. Że dokonując zakupu mogłaby wspomóc ubogiego Paryżanina. Zarzekał się nawet, próbując powołać się na jej dobre serce, że mógłby popełnić samobójstwo. Wówczas zdenerwowała się, wyprosiła go z komnat i orzekła, że nie chciała już nigdy widzieć człowieka, który chciał dokonać tak haniebnego grzechu z powodu durnego naszyjnika. Gdy wreszcie zdecydowała się, nie zwróciła się do niego bezpośrednio, tylko załatwiała to jakimiś dziwnymi procedurami oraz sekretami. I jeszcze miała problem z płatnością!

Jaka szkoda, że księżniczka z Hiszpanii, do której wysłał swój wyrób, nie chciała zakupić tego produktu. Mógł pokładać nadzieję jedynie we francuskiej królowej, która była w stanie wydać majątek na przepych oraz błyskotki...

Hrabina de La Motte zrozumiała, że zaczęła wpadać w poważne tarapaty. Niebawem cała intryga miała wyjść na jaw, a ona nawet nie przemyślała, cóż zrobi kiedy weźmie naszyjnik i namówi do tego wszystkiego kardynała...

🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz