🎀 sześć 🎀

258 34 42
                                    


Toinette chyba nie była brzemienna. Jak co miesiąc krwawiła, wymiotowała i bolał ją brzuch. Co znaczyło, że chyba naprawdę nie skonsumowała z delfinem tego małżeństwa.

Wciąż mieli takie same relacje. Nie mówili ze sobą prawie wcale. On wciąż odwracał wzrok i uciekał na jej widok. Nawet teraz, kiedy usiadła obok niego pod drzewkiem, odsunął się od niej, jakby jej dotyk był jak pokrzywy, na które przed chwilą niechcący natrafiła. I popruła rajstopy.

Oparła swoją głowę na wielkim drzewie i przymknęła oczy. Kręciło jej się w głowie. Bardzo źle się czuła.

- Madame? Wszystko w porządku? - Wszystko to minęło, kiedy usłyszała jego głos. Aż podskoczyła ze zdziwienia.

- Tak, tak, w porządku, Wasza Wysokość. Po prostu trochę mi słabo...

- Słabo, Madame? Sądzę, że powinnaś coś zjeść. - Wyciągnął z wiklinowego koszyczka jakieś mięso i podstawił jej pod nos.

Kurczak z serem? Uwielbiała tę potrawę. Jednak dzisiaj aż skrzywiła się. Pachniała ona wyjątkowo paskudnie.

- Nie, nie, dziękuję, Wasza Wysokość...To nie przez głód... - zawstydziła się lekko. Mężczyznom nie przystało opowiadać o sprawach takich, jak comiesięczna przypadłość. Nie wolno było nikomu o tym mówić, Maman zawsze ją przed tym ostrzegała. Nie wolno było też się skarżyć czy specjalnie wypoczywać, nawet jeżeli cierpiało się podczas tych krwawych dni. To nie powód, to żadna wymówka.

- A przez co? Może udasz się do medyka? Może jesteś chora?

Ludwik August wiedział, jak należy spłodzić potomka i skąd się biorą dziatki, więc wykluczył jej odmienny stan. Choć czy wtedy niewiasty nie mają chęci, by zajadać za dwóch, za siebie i dziecko w ich łonie? Martwił się więc o nią. Wyglądała na chorą.

- Nie, panie, to naprawdę nic takiego. - odparła. Odezwał się do niej! Wprawdzie wciąż tak samo blady z identycznie drżącym głosem, jednak uczynił to!

- Panie? Wasza Wysokość. - Madame d'Arjbon odezwała się, jak do tej pory milcząca na nadwornym pikniku. - Nie możesz, Madame, nie obdarzać szacunkiem tytułu Jej Wysokości delfina.

Antonina poczuła się zdenerwowana. Miała dość tej niewiasty! Cały czas ją pouczała, przy najłatwiejszych, najprostszych czynnościach. [1] Przy tym mówiąc do niej z jakąś pogardą wypisaną na twarzy. Nawet dziś, kiedy cierpiała comiesięczne krwawienie.

- Wasza Wysokość... - postanowiła zacząć rozmowę z Ludwikiem Augustem, skoro miała ku temu okazję. - Kiedy byłam jeszcze w Austrii, mówiono mi o tobie różne rzeczy...Opowiadali mi, że twoją pasją są zamki od drzwi? Tak?

- Owszem. - odrzekł Ludwik. Czyżby i ona pogardzała jego zainteresowaniami?

- Czyli zamki to rzecz, która sprawia ci radość? - Uśmiechnęła się szeroko i chciała opowiedzieć mu o tym, jak kocha taniec.

- Najwyraźniej. - odparł chłopak i odwrócił od niej głowę. Skierował ją na swoje kolana i zaczął bawić się palcami. A ona już nie chciała kontynuować.

Co zrobiła? Czemu nie chciał dalej z nią rozmawiać?

- Wygląda dziś blado. Jedna służącą widziała, jak wymiotuje za drzewami. - Jakaś dama uczestnicząca w pikinku siedziała na kocu i obserwowała swą przyszłą królową.

- Może jednak skonsumowali małżeństwo? - odparła jej towarzyszka i posmarowała swoje ciastko czekoladą, po czym wsadziła je do ust.

- Słyszałam, że jest dla niego arogancka i chłodna, jak jej matka. Biedny, nieśmiały delfin nie wie, jak ją podejść.

🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now