Rozdział dwudziesty szósty

3.9K 651 39
                                    

#przyslugawatt

Ian oddzwania tuż przed zamknięciem sklepu Sabine.

Hardy cały czas kręci się gdzieś w pobliżu, ale nasze interakcje są ograniczone do minimum. Nie rozmawiamy, czasami tylko rzucamy sobie ukradkowe spojrzenia, gdy to drugie tego nie widzi. Przez cały dzień nie mogę pozbyć się bólu w klatce piersiowej, chociaż dzięki medycznej magii Neve fizycznie jestem już całkiem wyleczona.

Hardy zachowuje się tak, jakby mu na mnie zależało. Jakby mu naprawdę zależało. Nie wierzę, że potrafi tak po prostu urwać to, co było między nami, i o tym zapomnieć. Ja na pewno nie potrafię i nie chcę, żeby on to umiał. A mimo to zachowuje się w sposób, który łamie mi serce. Odpycha mnie, chociaż nie rozumiem dlaczego. Czy nie ma we mnie nic, dla czego warto byłoby mnie zatrzymać?

– Mam pewne informacje – mówi Ian, kiedy znowu zamykamy się z Hardym na zapleczu, by porozmawiać na głośnomówiącym z jego alfą. – Moi ludzie dowiedzieli się tego i owego o tym Viperze.

– Dawaj, co masz – rzuca Hardy.

– Viper rzeczywiście jest zastępcą Younga – zaczyna Ian. – Wszyscy, z którymi rozmawiali moi ludzie, to potwierdzili. Nikt też za bardzo nie wiedział, jak facet naprawdę się nazywa. To chyba jakaś tajemnica.

– Może ma jakieś głupie imię – proponuję z rozbawieniem. – Może ma na imię Chuck albo Chad.

– Może – przyznaje Ian i słyszę po jego głosie, że z trudem utrzymuje powagę. – W każdym razie nie okłamał cię, twierdząc, że jest zastępcą Younga. Co więcej, potwierdziło się również to, że Viper ma chrapkę na pozycję alfy. Podobno jako hiena jest bardzo silny i jedynie szacunek ludzi do Younga powstrzymywał go do tej pory przez wyzwaniem go na pojedynek.

– Pojedynek? – pytam zdezorientowana.

– Jeśli jakiś członek stada chce oficjalnie zakwestionować pozycję alfy, musi go wyzwać na walkę – wyjaśnia Hardy. – Na śmierć i życie.

Och. Zmienni nieźle się bawią.

– Bardzo cywilizowanie – komentuję cierpko.

– Nie praktykujemy tego w watasze – zapewnia mnie pospiesznie Ian. – Jednak wiele stad, które nie chcą iść z duchem czasu, wciąż trzyma się takich zwyczajów. Niszczyciele są jednym z nich.

Czemu mnie to nie dziwi.

– W każdym razie – kontynuuje Ian – Viper się niecierpliwi. Chce przejąć kontrolę nad watahą. I chyba rzeczywiście zobaczył w nas swoją szansę.

To jednak jeszcze nie oznacza, że powinniśmy z nim współpracować. Wciąż mam wątpliwości i nie podoba mi się oszukiwanie Younga, nawet jeśli on kilkukrotnie już próbował mnie skrzywdzić. To po prostu nie jest w moim stylu.

Tylko że teraz nie chodzi wyłącznie o mnie, a o całą watahę Beckettów.

– Jakie ma poparcie? – pyta Hardy.

– Trudno to ustalić – mówi niechętnie Ian. – Większość stada czeka z okazaniem wsparcia na rozwój sytuacji. Obaj mają po swojej stronie pewnych ludzi, ale ciężko powiedzieć, kto w momencie zagrożenia opowie się za kim. Wszyscy, których pytali o to moi ludzie, nabierali wody w usta.

– Uważam, że to zbyt ryzykowne – wtrąca Hardy. – Nie powinniśmy odstępować od pierwotnego planu. Załatwmy sprawę z Youngiem, a swoje konflikty z Viperem niech ogarnia we własnym zakresie.

Wiem, że Hardy jest zachowawczy wyłącznie ze względu na mnie, ale i tak jestem mu wdzięczna za te słowa. Nie chodzi o to, że boję się zemsty Younga, bo gdyby problemem było jedynie to, pewnie zdecydowałabym się pomóc. Ale myśl o oszukaniu go naprawdę budzi mój wewnętrzny sprzeciw.

Niedźwiedzia przysługa | Nieludzie z Luizjany #6 | ZAKOŃCZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora