Rozdział dwudziesty trzeci

5.3K 654 76
                                    

#przyslugawatt

Budzę się rozgrzana, podniecona i mokra.

Otwieram oczy i rozglądam się dookoła. Leżę w łóżku w zapasowej sypialni w domu Hardy'ego, a Hardy klęczy między moimi nogami i budzi mnie, wsuwając język do mojej cipki i głaszcząc łechtaczkę.

Jęczę i chwytam go za włosy, szerzej rozkładając nogi. Uwielbiam takie pobudki. Sądząc po świetle sączącym się przez rolety, jest wczesny ranek, a pieszczoty Hardy'ego są najlepszym rodzajem budzika. Poruszam biodrami, starając się go namówić, by polizał mnie głębiej, ale on warczy i przytrzymuje mnie stanowczo przy materacu.

– Hudson... proszę... – wyrywa mi się, a wtedy on kilkoma pociągnięciami języka doprowadza mnie na szczyt.

Krzyczę, gdy przetacza się przeze mnie spełnienie, a Hardy cały czas nie przestaje mnie pieścić. To jedynie wydłuża moją rozkosz, aż w końcu padam bez życia na materac, spocona i z trudem łapiąc oddech. Hardy pochyla się nade mną, wyraźnie z siebie zadowolony.

– To się nazywa pobudka – mamroczę z trudem, wyciągając do niego ręce.

Pozwala mu zarzucić je sobie na szyję, ale zamiast położyć się na mnie, podrywa mnie do siadu. Trochę kręci mi się w głowie, więc mrugam, próbując zrozumieć, co się dzieje. Tymczasem Hardy już bierze mnie na ręce i kieruje się do łazienki.

– Dopiero się rozkręcam, skarbie – odpowiada, po czym kopniakiem otwiera drzwi.

Oboje jesteśmy nadzy, ale dlaczego właściwie mielibyśmy się tym przejmować. Hardy wkracza do łazienki, po czym stawia mnie przy prysznicu i włącza wodę. Sprawdza temperaturę, a potem zachęca mnie, żebym weszła do środka.

– Będziemy się razem kąpać? – Rozpromieniam się. – Super.

Chwytam go za rękę i wciągam za sobą pod prysznic. Dostaję dreszczy, gdy spływa na mnie ciepła woda, a Hardy przesuwa dłonie po moich plecach, docierając aż do pośladków. Gdy chcę się do niego odwrócić przodem, unieruchamia mnie w miejscu i nie pozwala mi na to.

– Poczekaj – mruczy. – Umyję ci plecy.

Ulegam mu z głupim uśmiechem, bo jest mi tak dobrze po tej nocy, że nie mam ochoty myśleć o czymkolwiek. Hardy chwyta żel pod prysznic i gąbkę, i już po chwili myje mnie łagodnymi, powolnymi ruchami, a gdy zmywa mydło, obdarza mój kark i łopatki gorącymi pocałunkami. Oddech zaczyna mi zwalniać, robi się coraz cięższy; kładę dłonie na kafelkach przed sobą i opieram się mocno o ścianę, bo nogi zaczynają mi drżeć.

Wciąż czuję w sobie echo ostatniego orgazmu, ale znowu robię się podniecona. Hardy podchodzi bliżej, aż czuję na tyłku jego wyprężonego penisa. Jest tak cudownie twardy, gdy przesuwa się nieco i wsuwa między moje pośladki, że aż jęczę z rozkoszy. Odchylam się do tyłu, by oprzeć się o Hardy'ego i położyć mu głowę na ramieniu, a on porusza biodrami.

– Jesteś taka malutka – mamrocze, opierając ręce o kafelki tuż przy mojej głowie i zamykając mnie w swoich ramionach. – Nie wiem, czy uda nam się w tej pozycji.

Śmieję się zduszenie. To prawda, Hardy jest nie tylko potężniejszy ode mnie, ale też dużo większy. Musi zginać kolana, żeby jego fiut i mój tyłek w ogóle znalazły się na tym samym poziomie. Na pewno jest mu niewygodnie.

Ale tyłem może wziąć mnie w łóżku, tak jak zdarzyło mu się raz tego ranka. Teraz możemy zrobić coś innego.

Odwracam się do niego przodem i zarzucam mu ramiona na szyję.

– Tak lepiej, wielkoludzie?

– Dużo lepiej – mamrocze, a potem chwyta mnie za tyłek i podnosi, przygważdżając do ściany i równocześnie się we mnie wsuwając.

Niedźwiedzia przysługa | Nieludzie z Luizjany #6 | ZAKOŃCZONEHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin