Rozdział XII

65 12 0
                                    

Gdy dotarłam do wagonu, Ewa nie chciała ruszyć się z miejsca i nie była zdatna do niczego, więc postanowiłam załatwić to sama. Nie wahałam się, jeśli chodziło o pomoc, taka już byłam. Tym razem jednak to nie nadgorliwość mnie do tego zmusiła. Dobrze wiedziałam, że gorączka w takich warunkach bywała zabójcza.

Przebiegłam wzdłuż kolumny cała w nerwach i z mroczkami przed oczami. Jak mogli zostawić dzieciaki w takiej pułapce? Minęłam już oba bojowniki, nie natykając się na nikogo po drodze. Zatrzymałam się dopiero przed niewielkim wzniesieniem nieopodal urwiska, na którym zdążono utworzyć sporej długości i szerokości pas. Moim zdaniem, znajdował się zbyt blisko krawędzi, ale nie tym się teraz przejmowałam. Na przedzie dostrzegłam maszynę Zeda w akcji, a dopiero za nim, w dość znacznym oddaleniu, pracowali żołnierze. Byli silni, uwijali się naprawdę szybko. Szukałam wzrokiem Kanclerza, ale rozebrani do pasa mężczyźni, w ciemnych spodniach, wyglądali dla mnie podobnie. Dopiero po chwili rozpoznałam go po nakładce na oku i wyróżniającym się pasemku. Przeturlał przed sobą głaz, jakby ten nic nie ważył, po czym przerwał pracę i na moment zamarł, jakby wyczuł moją obecność. Następnie zauważyłam, jak krzyknął coś, a następnie kiwnął ręką. Zaraz potem w moją stronę ruszył jakiś żołnierz. Po rozwianej grzywie rozpoznałam Dumę. Nie podchodziłam bliżej, żeby ich nie denerwować. Zamiast tego zatrzymałam się na skraju urwiska, gdzie dostrzegłam leżące na dnie zwłoki obydwu buntowników. Wokół nich, a nawet w miejscu, w którym stałam, wciąż były gęsto rozsiane, zaschnięte ślady krwi.

— Co jest, mała? Znowu samowolka? — spytał, zmachany.

— Jeden z chłopaków w klatce ma gorączkę i wymiotuje. Chciałam podać im wodę, ale nie mogę dostać się do środka — wyjaśniłam, spoglądając na jego podrapane przedramiona.

— Gorączkę? — zdziwił się i oparł ręce na biodrach.

— Reszta twierdzi, że od dłuższego czasu jest nieprzytomny — dodałam.

— Dobra, możesz wracać, zaraz ktoś to sprawdzi — zapewnił, po czym odwrócił się i truchtem ruszył z powrotem.

— Dobra, możesz wracać, zaraz ktoś to sprawdzi — zapewnił, po czym odwrócił się i truchtem ruszył z powrotem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Myślałam o Renie i miałam nadzieję, że wreszcie wyciągnięto go z klatki i odpowiednio się nim zajęto. Z braku zajęcia, Ewa tworzyła ozdoby do włosów. Wplatała je, a następnie odrzucała, niezadowolona i tak od dłuższego czasu. Ja natomiast uzupełniłam swój projekt, który miałam przenieść na Kanclerza. Przez przypadek wpisałam we wzór oznaczenie innej planety i już miałam je usunąć, ale wpadłam na dość przewrotny pomysł. Postanowiłam starannie je ukryć na jednym z brzegów ramienia gwiazdy. Podejrzewałam, że i tak tego nie zauważy. W jakiś sposób pasował do niej, był tajemniczy i nieosiągalny. Znak uznałam oczywiście za swój podpis. Ciekawiło mnie też, co oznaczała ta mała gwiazda, którą już nosił na ramieniu...

— Jak chcesz, to mogę zrobić coś z twoimi włosami — odezwała się Ewa, wyraźnie już znudzona swoim zajęciem.

— Na przykład co? — zapytałam, dotykając szorstkich kołtunów, którym od dawna należało się mycie.

KanclerzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz