Rozdział 19

327 37 8
                                    

Kitty

Od rana chodziłam między stogami siania zła na cały świat. Nienawidziłam się kłócić z rodzicami o głupoty, ponieważ wtedy wychodziłam z domu tak wkurzona, że nie dało mi się przemówić do rozsądku. Nieważne jak bardzo się próbowało. A taka trzynastolatka jak ja... byłam bardzo emocjonalna. Często bardziej niż powinnam. Ostatnio nauczyłam się pewnego słowa. Bipolarność. Trochę poczytałam o tym, co to właściwie znaczy i doszłam do wniosku, że właśnie taka byłam. Bipolarna. Wiem, że bipolarność prawdziwa to choroba, którą powinno się leczyć, ale u mnie było po prostu tak, że raz zachowywałam się jak spokojna nastolatka, zadowolona ze wszystkiego, która wolała się nie wychylać, a chwilę później lepiej było do mnie nie podchodzić, ponieważ łatwo się unosiłam, kiedy ktoś mnie zdenerwował. Więc mimo iż niektórzy naprawdę chorowali na podobne schorzenie, to ja nie, ale chciałam jakoś zobrazować to, jak często się zachowywałam. A dzisiaj? Byłam zła, smutna, potrzebowałam odpocząć od rodziców. Zresztą przez kilka godzin żadne z nich nie zadzwoniło, więc tak bardzo się mną nie przejmowali. A powoli zbliżał się wieczór, robiło się coraz chłodniej, więc niedługo tak czy siak będę zmuszona wrócić do domu. Marzyłam o położeniu się w łóżku pod ciepłym kocem oraz wypiciu kubka parującej herbaty. A jednak na razie nie mogłam, bo złość nawet odrobinę nie osiadła, chociaż starałam się jakoś nad nią zapanować.

Wszystko z powodu jednej złej oceny, chociaż zawsze uczyłam się bardzo dobrze. Tylko akurat tego materiału z angielskiego jakoś nie potrafiłam przyswoić. Zarwałam kilka nocy, przed samym testem nie spałam nawet godzinki, a i tak wyszłam na tym marnie. Zupełnie tak, jakbym się w ogóle nie uczyła. Więc wyszłam wściekła i nie zamierzałam się do nich odzywać przez jakiś czas. Nie zamierzałam bardziej nadpsuwać sobie krwi. Chyba na tym świecie nie było tak znerwicowanej trzynastolatki jak ja.

- Ukrywasz się, czy jak?

Zatrzymałam się raptownie, prawie potknęłam o kępkę siana, nad którą planowałam właśnie przejść. Przystanęłam jednak wpół kroku, zerknęłam za siebie by zwrócić się przodem do osoby, który zakłócała mój spokój. Chociaż nie musiałam patrzeć, ponieważ poznałam kto to był po samym głosie. Mimo zdenerwowania uśmiechnęłam się lekko. A gdy patrzyłam w szare, zamglone spojrzenie, moje serce przyspieszyło swój bieg. Musiałam nad tym zapanować. Czytałam tyle książek, w których jedno z przyjaciół zakochiwało się w tym drugim, a potem... tak czy siak był happy end, przeważnie. Jednak my nie żyliśmy w powieści. Tak więc nie powinnam nigdy poczuć nic do najlepszego przyjaciela. A jednak miłość aż ze mnie wypływała, a Jax nie miał pojęcia jak bardzo się w nim zakochałam i już nie potrafiłam przy nim normalnie funkcjonować. Często denerwowałam się w obecności tego chłopca.

Wdech i wydech, nie udusisz się kiedy do ciebie podejdzie. Będzie dobrze. Uśmiech, pierś do przodu. To twój najlepszy przyjaciel.

- Jeśli nawet, to słabo mi idzie. W końcu mnie znalazłeś. – Wzruszyłam ramionami. – Muszę potrenować bycie niezauważoną.

- Co się stało?

- A co się miało stać?

- Nie jesteś w nastroju. Byłem po ciebie w domu, ale twoja mama powiedziała, że wyszłaś rano i od tego czasu nie wróciłaś, bo się poprztykaliście.

- Poprztykaliśmy? Delikatnie powiedziane. – Parsknęłam śmiechem, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem. – Była kłótnia, a ja stwierdziłam, że nie chce mi się z nimi dłużej gadać. Więc chodzę, rozmyślam... takie tam.

- Chciałem pogadać.

- Ach tak. Prawie bym zapomniała. Dzisiaj piątek i byłeś w kinie z Rosalie. – Wymusiłam sztuczny uśmiech. – To o tym chciałeś gadać?

Algorytm na miłość. The Thomas Family#3Where stories live. Discover now