Rozdział 3

390 42 2
                                    

Kitty

- Jak poszło? Bo nie wiem czy pamiętasz, ale miałaś mi dać znać od razu. Tymczasem ani widu, ani słychu.

- Jeszcze nic nie wiem, więc do ciebie nie zadzwoniłam. W przyszłym tygodniu powinni się do mnie odezwać.

Tak, byłam ostatnio na tej rozmowie o pracę. Wcale się nie stresowałam, przedstawiłam wszystko co miałam do przedstawienia. Osobiście uważałam, że poszło mi naprawdę dobrze. chociaż facet z którym rozmawiałam wydawał się strasznie gburowaty, przez co trudno mi było z nim rozmawiać i trudno było skupiać się na pozytywach jakie przyniosłoby zatrudnienie mnie. A jednak wyszłam obronną ręką, no i w sumie nie przygotowywałam się na porażkę, a wręcz przeciwnie. Zamierzałam dostać tą pracę.

W nowym mieszkaniu udało mi się szybko zaaklimatyzować. Wybrałam je idealnie pod moje gusta i nawet jeśli do najtańszych nie należało, to miałam sporo oszczędności – patrząc na dość wysokie zarobki we wcześniejszej robocie – za które mogłam je opłacać. A ta praca, do której aplikowałam – jak już wspomniałam – była dużo lepsza od mojej poprzedniej, bardziej dochodowa, więc na spokojnie dałabym radę utrzymać się w Nowym Jorku. Gdyż prędzej piekło zamarznie niż wrócę do Seattle. Teraz zamierzałam zająć się pewnymi sprawami tutaj, tym samym nie będąc narażoną na oglądanie byłego męża, na którego widok robiło mi się niedobrze.

Zresztą już w pewnych kwestiach podjęłam działania. Wczoraj. Właściwie nie myślałam, a po prostu działałam. Tak, jak przeważnie. Najpierw działania, dopiero później myślenie, czy aby na pewno dobrze postąpiłam. Tylko teraz ani trochę nie żałowałam. A co zrobiłam?

Teraz na chwilę wróciłam do wczoraj. Było to wieczorem. Kiedy już – dość łatwo oraz bez większych przeszkód – udało mi się zdobyć numer telefonu Jaxa Thomasa, to wysłałam kilka wiadomości. Dla niego wyglądało to jak pomyłka. Sam mi o tym napisał. Jednak jeszcze nie miał pojęcia, że to swego rodzaju zapowiedź. Zamierzałam niedługo się z nim zobaczyć. Jednak to dopiero jak zrobię coś, co w jakiś sposób zwróci jego uwagę.

Co mu uświadomi, że te wiadomości to nie żadna pomyłka. I w końcu go uduszę, bo jest skretyniałym dupkiem, cholernym kutasem.

Ile to już minęło? No tak, szesnaście lat. Tyle czasu wiele opcji rozważałam, planowałam, wściekałam się. Nawet jeśli to ja wyprowadziłam się wtedy z Barrington Hills, to jednak Jax zniknął. Jakby... odciął się i urwał kontakt, zostawiając mnie jedynie z pustymi obietnicami, które przez ten czas mnie męczyły.

A potem, gdy miałam dwadzieścia jeden lat, to doszło do tragedii, która do tej pory cholernie mnie bolała. Moment w którym Amanda i Rick Bulletowie ulegli wypadkowi. Moi rodzice. Mama zginęła na miejscu, tatę długo operowali, lecz to nie przyniosło skutków. A wszystko za sprawą pijanego kierowcy, który wjechał w nich półciężarówką. No i tak został mi wyłącznie Gus, o którym na ten moment zapomniałam, pogrążając w rozmyślaniach i odcinając od rzeczywistości.

- Kitty, jesteś tam? – no właśnie. Gus.

- Tak, cały czas. Mówiłeś coś?

- Pytałem, czy może nie chciałabyś się czegoś dowiedzieć o... no wiesz.

- Nie, nie wiem. – zmarszczyłam brwi. – O kim mówisz?

Gus cicho westchnął, a chwilę później odparł mrukliwie.

- O Adamie. Widziałem go ostatnio. No a pociągając za konkretne sznurki, dowiedziałem się tego i owego.

Tylko czy ja chciałam tego słuchać? Czy byłam w stanie w ogóle rozmawiać o tym człowieku? Jakoś mi się nie wydawało. Za każdym razem, gdy chociażby o nim myślałam (co jednak często się zdarzało) to żołądek mi się nieprzyjemnie zaciskać, traciłam zdolność oddychania oraz miałam ochotę wrzeszczeć, równocześnie płacząc. A to już mnie przerastało. Nie chciałam się tak załamywać przez gościa, który ewidentnie nie zasługiwał na ani jedną z moich słonych łez. Pragnęłam jedynie zapomnieć, że się poznaliśmy, że zgodziłam się zostać żoną kogoś takiego.

Algorytm na miłość. The Thomas Family#3Where stories live. Discover now