Rozdział 1

467 52 2
                                    

Jax

Obudziłem się o szóstej. Spałem mniej więcej trzy godziny, więc to więcej niż normalnie mi się zdarzało. Wychodziłem z pewnego założenia, że nie potrzebowałem snu, ponieważ szkoda mi było na niego czasu. Zresztą dzisiaj był jeden z nielicznych dni, w których miałem pracować z biura, a nie z własnego salonu albo gabinetu, który został ulokowany w apartamencie. Pozostawała mi jeszcze około godzina na pojawienie się w pracy, a stąd jechało się tam ponad dwadzieścia minut.

Odrzuciłem kołdrę, podniosłem się i postawiłem nagie stopy na zimnych panelach. Przeczesałem i tak już zmierzwione włosy palcami, po czym pochyliłem się, sięgnąłem po bokserki oraz naciągnąłem je na tyłek. Rozejrzałem się za ubraniami, gdzie każde leżało w innym miejscu. Zwykła koszulka, spodnie dresowe i bluza z kapturem. Wiedziałem co się szykowało, więc w samochodzie miałem inne ubrania – bardziej szykowne – w której musiałem się przebrać. Nie chciałoby mi się teraz zawracać do siebie, tracąc na to jakieś trzydzieści minut.

Stanąłem jeszcze przy łóżku – już w pełni ubrany – i spojrzałem na śpiącą kobietę. Na jej nagie plecy oraz zarys piersi. Wdrapałem się na materac, przyłożyłem usta do szyi Bee, pewnie drapiąc ją przy tym zarostem. Mruknęła coś, ale po chwili otworzyła oczy, przekręciła głowę i na mnie spojrzała.

- Spadam, muszę zaraz być w pracy.

- No tak. – pokręciła głową. – Ty i ten twój pracoholizm. Dzięki za wczoraj, było miło.

- Dobrze wiesz, że nie tylko miło, ale i tak się polecam.

- Jasne, jasne, idź już. Odezwę się za parę dni, okej? Stary jutro wraca, więc wolałabym się nie narażać.

- Nie ma sprawy. Mogę sobie jeszcze wziąć coś z lodówki na przegryzkę? Nie zdążę nigdzie podjechać.

- Bierz co chcesz.

- Wziąłem już wczoraj. – puścił do mnie oko. – Ale w sumie tak. Zawsze mi mało. Pozdrów mężulka.

- Ha, ha. – prychnęła, ale na jej ustach błąkał się niemrawy uśmieszek. – Bardzo zabawne, Jacksonie.

- Serio? Chyba ci coś mówiłem. Miało być Jax albo Jaxuś.

- Wal się. – wystawiła w moim kierunku środkowego palca. Dobrze wiedziałem, że Bee wolała moje pełne imię i już wiele razy mi mówiła, że nie będzie go zdrabniać. Jednak teraz stała się wyjątkowo wulgarna jak na nią.

- Przykro mi, już nie mamy czasu.

Przewróciła oczami.

- Jeśli będziesz tu nadal stał, to natkniesz się na Sierżanta. Chyba tego nie chcesz, co?

- Podziękuję.

Sięgnąłem po swój plecak, po czym wyszedłem z sypialni. Zahaczyłem o kuchnię i zgarnąłem pudding proteinowy oraz jabłko z koszyka postawionego na wyspie kuchennej. A później opuściłem mieszkanie Bee Travers. Czy to czas na krótką historyjkę o jednej z kochanek Jaxa Thomasa? No tak... Poznałem Bee na lotnisku. Wtedy nie miałem zbyt dużo czasu na rozmowy, ale dała mi swój numer. Posiadałem określony typ kobiet, a ona się idealnie w niego wpasowywała. Obecnie sypiałem z wieloma i wszystkie były mężatkami. Jednak Bee lubiłem najbardziej. Już wiedziałem, że nie przywiązywała się za bardzo, a to mnie tylko przyciągało. Zresztą ostatnio coraz bardziej podobała mi się ta adrenalina, że z którąś z tych kobiet – które ewidentnie były znudzone seksem małżeńskim – zostałbym nakryty. Zdarzało mi się już kilka razy wiać, czy to przez okno, normalnie przez drzwi, lub też wychodzić od zaplecza. Bycie takim kochankiem to całkiem spoko sprawa, a póki jeszcze nie zostałem przyłapany, to mogłem się, kurwa, bawić. Tylko zawsze źle to rozgrywałem. Bee, dziesięć lat ode mnie starsza, z mężem żołnierzem. Potem Crystal i jej policjant oraz Rita z tym swoim federalnym. Było ich jeszcze kilka, ale jak na razie dobrze uciekałem, to wszystko. Cóż... lubiłem to i niektórzy mogli mnie mieć za męską dziwkę – nawet bracia, którzy o wszystkim wiedzieli – ale za bardzo lubiłem seks by zrezygnować. A z jedną kobietą? To nie dla mnie. Na szczęście żaden z głąbów nie wspomniał nic przy mamie i żyła w słodkiej nieświadomości. Melinda Thomas była świecie przekonana o tym, iż zajmowałem się tylko pracą, siedziałem stale z nosem w komputerze. A tak naprawdę dzieliłem swój cenny czas między pracę i seks z zamężnymi kobietami. Nie oceniajcie, okej? Same pchały mi się do łóżka, a ja po prostu... nie odmawiałem.

Algorytm na miłość. The Thomas Family#3Where stories live. Discover now