12.

115 7 0
                                    

- Nie będę pytać, czy ci pasuje.. Jesteś niesamowicie zabawny, Harry, naprawdę. - mamrotałam sama do siebie. zmagając się z zamkiem. Gdy weszłam do domu, pierwsze, co zrobiłam, to skierowałam się w stronę lodówki. Zmaganie się z osobnikami takimi jak Harry potrafiło nieźle nakręcić apetyt. Trzymając w zębach paczkę suszonych owoców i karton mleka pod pachą, nie myślałam o niczym innym, tylko o musli. No, może też trochę analizowałam to, co wydarzyło się dzisiaj. Myślami wracałam bardziej do wydarzeń z baru, niż do samego "wypadku". Miałam mieszane uczucia co do naszej rozmowy. Dlaczego tak bardzo zależało mu na tej obietnicy? Mój błąd, że jej nie dotrzymałam, przyznaję. Ale dlaczego robił wokół tego tyle szumu? Jego zachowania coraz bardziej mnie przerażały, szokowały, zadziwiały, tym samym powodując, że nie potrafię dać sobie z nim spokoju. Czułam wewnętrzną potrzebę zaspokojenia mojej ciekawości, bałam się jednak, że mogę posunąć się w tym za daleko i nie będę umiała się z tego wycofać. Starałam się przypomnieć sobie co działo się, kiedy byłam w amoku. Nie do końca mnie to interesowało, jednak nie lubiłam mieć luk w pamięci. Pamiętam, że upadłam, a później..
Łyżka wypadła mi z ręki.
Śmieszne jest to, w jakiej sytuacji mogę cię w końcu przytulić.
Nie. Czy to..
Śmieszne jest to, w jakiej sytuacji mogę cię w końcu przytulić.
W końcu.. w końcu.. w k o ń c u. Czy to znaczyło, że.. wcześniej miał taką ochotę, a dopiero teraz mu się to udało? Czy to był przypadkowy zlepek słów wypowiedziany w strachu? Chyba, że wcale się nie bał, tylko zależało mu na tym, by nie mieć mnie na sumieniu. Jezu, gdybym ja była normalna, to i trafiłabym na kogoś normalnego. Odłożyłam miskę do zlewu i powlokłam się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. W połowie drogi na górę zadźwięczał mój telefon, sygnalizując przyjście sms.
- Przyjadę po ciebie o 18, czekaj na mnie w swoim domu, i tym razem mnie posłuchaj. - przeczytałam na głos. - Świetnie. Skróciłeś mi czas na prysznic. To sprawiło, że nie lubię cię jeszcze bardziej.

*****

Po ponad godzinnym prysznicu stanęłam przed dokonaniem wyboru, co chcę na siebie włożyć. Nie do końca wiedziałam, czego mogę spodziewać się po dzisiejszym wieczorze. Znowu zabierze mnie na kolację? A może wymyśli coś na świeżym powietrzu? Naprawdę nie wiem co stało mu na przeszkodzie w powiedzeniu mi, co będziemy robić.
- Nie, to nie, pójdę w tym, w czym mi wygodnie. - westchnęłam, zakładając na siebie obcisłe, czarne rurki i koszulę bez rękawów, dopinając ją pod samą szyję, po czym pacnęłam się na łóżko. Nie poleżałam zbyt długo, bo po pięciu minutach rozległ się klakson samochodu. Wstałam i zerknęłam przez okno na podjazd, upewniając się, że to Harry. Chwyciłam swój sweterek i powoli, bardzo powoli kierowałam się w stronę wyjścia.
- Nie spieszy ci się. - powiedział rozbawionym tonem. Podniosłam wzrok i zamarłam już chyba po raz setny, od kiedy go poznałam. Stał oparty o samochód, w czarnej koszuli dopiętej pod samą szyję, a rękawy znowu podwinął w taki sposób, że widoczne były jego tatuaże. Mój mózg w takich momentach zamieniał się w papkę, więc nie odpowiedziałam, tylko po prostu podeszłam do samochodu. Wciąż uśmiechnięty otworzył mi drzwi, po czym okrążył samochód i sam do niego wsiadł, zapinając pasy.
- Ładnie wyglądasz. - rzucił, wyjeżdżając z mojego podjazdu.
- Dziękuję. - odpowiedziałam, uprzednio głośno przełykając ślinę, co na pewno nie umknęło jego uwadze. Na miłość boską, lecę na jego wygląd. To nie dobrze. Nie powiedział nic więcej, a ja wciąż czułam suchość w gardle, więc tylko wpatrywałam się w okno i myślałam, co zaplanował.
- Lubisz śpiewać? - zapytał po piętnastu minutach.
- Hę? - odparłam niezbyt inteligentnie, ale wyrwał mnie z rozmyślań. - Chyba lubię. W każdym razie lubiłam. Kiedyś dużo śpiewałam. Dlaczego pytasz?
- Zwykła ciekawość. - powiedział, po czym znowu zapadła cisza, która trwała już do końca drogi.

*****

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział, kiedy zatrzymaliśmy się przed jakimś budynkiem.
- Co będziemy tu robić?
- Nie marudź. - powiedział i pociągnął mnie do środka.
- Państwo Styles? - przy wejściu stała kelnerka zajmująca się rezerwacjami. Państwo Styles?
- Zgadza się. Dziękuję. - uśmiechnął się. Chyba już przeczuwał, że będzie miał kłopoty.
- Zaprowadzę państwo do stolika. - powiedziała i dała znak ręką, byśmy poszli za nią. Kiwnęła głową i odeszła do stolika obok.
- Zechcesz usiąść? - zapytał, odsuwając moje krzesło. Szybko usiadłam czekając na odpowiedni moment, by wybuchnąć.
- Państwo Styles, tak? Całkiem ciekawe.
- Rezerwowałem dla nas miejsce. Czy to źle? - powiedział, udając niewiniątko.
- Od kiedy jestem panią Styles?
- Od wtedy, kiedy jesteś ze mną.
- Nie jestem z tobą, Harry. - w połowie zdania zaciągnęłam się powietrzem, jakbym z ledwością je łapała.
- Daj spokój, to kwestia czasu. - powiedział spokojnie. - A teraz przepraszam, muszę iść coś załatwić. - wstał, zostawiając mnie samą.
- Uciekasz przed atakiem. Prawdziwy mężczyzna. - mruknęłam sama do siebie, a kelnerka przyniosła wodę gazowaną z limonką. Podziękowałam jej wymuszonym uśmiechem. Przecież to nie jej wina, że jest tak, jak jest. Czy nadejdzie dzień, w którym nie będę wkurzać się na Harry'ego, a on nie będzie mnie denerwował? Nie zapowiada się. Z drugiej strony, może to ja przesadzam i reaguję jak dziecko? Ale kto nie reagowałby w taki sposób, kiedy ktoś zachowuje się jak osioł. Nagle rozbrzmiała muzyka i ktoś zaczął śpiewać. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu i zorientowałam się, że tu odbywa się karaoke. W połączeniu z jego dziwnym pytaniem w samochodzie teraz czułam lekki niepokój, ale postanowiłam nie robić afery kiedy tak naprawdę nie wiem o co chodzi. Piosenka się skończyła i za moment zaczął śpiewać ktoś inny.
- Stęskniłaś się? - podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Kiedy wrócił?
- Bardzo. Co tu robimy?
- Spędzamy razem miło czas. - uśmiechnął się słodko, aż byłam skłonna uwierzyć mu, że niczego nie knuje. Och, ja naiwna.
- A teraz na scenę zapraszamy Louise Styles. - zapowiedział prowadzący. Publiczność zaczęła klaskać, a ja czułam, jak opada mi szczęka.
- Zabiję cię. - syczałam w stronę Harry'ego. Nie wiem, jak to zrobię, ale zabiję cię.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi, ale teraz idź, oczekują tam ciebie. - powiedział, szczerząc się. Ten idiota siedział i się szczerzył. Głośno odsunęłam krzesło i podeszłam w stronę sceny. Chłopak stojący obok pomógł mi na nią wejść, a ktoś drugi podał mi mikrofon.
- Nazywam się Louise Cook i naprawdę nie wiem, co tutaj robię. Zostałam wrobiona i przepraszam za to, co za chwilę się wydarzy. - powiedziałam spokojnie, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- Jesteśmy wszyscy ubezpieczeni, tak myślę. - powiedział prowadzący, na co publiczność zaśmiała się ponownie. Przynajmniej oni dobrze się bawią. - No dobrze, Louise, włączę teraz playlistę i zacznę ją przewijać, a ty powiesz STOP i wylosujemy ci piosenkę. Gotowa? - kiwnęłam głową, a on wcisnął jakiś przycisk i niebieski pasek zaczął migać na ich małym ekranie.
- Stop. - głos mi zadrżał. Dobrze wybrałam?
- Przypadł ci dość stary utwór. Życzymy powodzenia dla ciebie i wszystkich zebranych. - zebrani zaśmiali się ostatni raz, po czym rozległy się pierwsze nuty What The World Needs Now Is Love. Moja mama słuchała tej piosenki. Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać z pamięci.

What the world needs now
is love, sweet love
it's the only thing
that there's just too little of
What the world needs now
is love, sweet love,
no not just for some
but for everyone..

Kończąc piosenkę, otworzyłam oczy. Wszyscy zaczęli głośno klaskać i wiwatować, kilka osób wstało z krzeseł, duża część poszła w ich ślady. Zakłopotana próbowałam zejść ze sceny, kiedy coś wpadło mi do głowy. Podeszłam do prowadzącego, po czym zeskoczyłam ze sceny, próbując przecisnąć się przez tłum ludzi, którzy gratulowali mi występu. Padłam na krzesło, chwytając piwo, które zamówił sobie Harry. Spoglądał na mnie z ukosa, chyba zadowolony.
- Nie wiedziałem, że umiesz śpiewać.
- Nie umiem. Więc miałeś nadzieję, że się skompromituję?
- Nie. - zmarszczył brwi. - Ale nie spodziewałem się, że pójdzie ci tak dobrze. - powiedział, a ja zamiast odpowiedzieć, sączyłam napój przez słomkę.
- Hej, nie zapędzaj się tak. To moje. - chciał zabrać szklankę, lecz odsunęłam się, nim zdążył to zrobić.
- Jeśli ci to oddam, będę musiała poprosić kogoś, żeby mi kupił. Jakiegoś chłopaka. Starszego, przystojnego..
- Dobra, dobra, pij sobie. - przerwał mi, unosząc ręce w geście poddania, na co zachichotałam. - Pójdę po nowe.
- Hmm, na twoim miejscu na razie zostałabym tutaj.
- Dlaczego? - uniósł jedną brew, patrząc pytającym wzrokiem. Nim zdążyłam odpowiedzieć, głos ulatniający się z głośników zrobił to za mnie.
- Wisienką na torcie będzie występ Harry'ego Stylesa. Chodź, chłopie! - wszyscy ponownie zaczęli klaskać, a Harry spojrzał na mnie, jakby chciał mnie zamordować, jednak za sekundę jego wzrok przemieniał się w coś w stylu uznania.
- Niezła jesteś. - mruknął.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi, ale teraz idź, oczekują tam ciebie - powiedziałam słodko. Zorientował się, co powiedziałam, i zaśmiał się.
- Naprawdę niezła. - powiedział, podnosząc się, i skierował się w stronę sceny. Ludzie bili brawo, a dziewczyny zaczęła krzyczeć. Zbyt entuzjastycznie, na mój gust. Harry podszedł do DJ i rozmawiał z nim krótko, po czym stanął przy mikrofonie.
- Z tego co wiem, to ostatni występ na dziś, więc prowadzący zgodzili się na coś spokojniejszego. - uśmiechnął się, a z sali słychać było pojedyncze westchnienia. Pocieszałam się tym, że nie tylko ja tak na niego reaguję. Wszyscy czekali, ciekawi występu. Z głośników wypłynęły pierwsze dźwięki piosenki, którą skądś już znałam, ale nie wiedziałam skąd. Harry wziął głęboki oddech i zaczął śpiewać.

There was a time
I was everything and nothing all in one..

Siedziałam, oszołomiona. Nie potrafiłam opisać tego, co w tym momencie czułam. Ba, co odczuwali wszyscy obecni.

I need to tell you
How you light up every second of the day..

Każdy dźwięk, każda pojedyncza nuta która wypływała z głośników sprawiała, że moje serce zaczynało bić jeszcze mocniej, niż przed sekundą. Cholera, stwierdzenie, że potrafił śpiewać, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem, wręcz obrazą. Wpatrywałam się w niego jak urzeczona. Spojrzał na mnie, a ja nie mogłam odwrócić wzroku. Czułam, jakby śpiewał dla mnie. Tylko i wyłącznie. Nagle byliśmy na tej sali sami i żadne inne dźwięki oprócz jego głosu do mnie nie dochodziły. Śpiewał tak, jakby naprawdę czuł wszystko to, co mówi piosenka. W tym momencie chciałam, by ta chwila trwała wiecznie, jednak skończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Na sali zapanowała całkowita cisza, a Harry wciąż wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że było mi gorąco. Nagle wszyscy poderwali się do góry, klaszcząc i krzycząc, tylko ja nie mogłam ruszyć się z miejsca.
- Ty szczęściaro! - krzyknęła dziewczyna siedząca przy stoliku obok. Ledwo kontaktując, oderwałam wzrok od Harry'ego i spojrzałam w jej stronę. Uniosła kciuk do góry. - Jest czego zazdrościć. - powiedziała, a ja kiwnęłam głową, w ciąż słabo odbierając bodźce z zewnątrz. Harry zdążył zejść ze sceny i teraz kierował się w moją stronę.
- Jedźmy już. - powiedział mi prosto do ucha, stając bardzo blisko. Chwycił moją rękę i wyszliśmy z lokalu, po czym skierowaliśmy się w stronę samochodu, wciąż trzymając się za ręce. Otworzył drzwi, a ja bez słowa wsiadłam do środka. Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, a ja starałam się uspokoić bicie mojego serca i moje oszołomienie. Udawało mi się to w bardzo powolnym tempie. Kiedy mniej więcej już się ogarnęłam, Harry zaparkował na moim podjeździe. Szybko wysiadł, okrążając samochód, by ponownie otworzyć mi drzwi, a następnie odprowadził mnie pod same drzwi wejściowe.
- I co? Było tak źle? - zapytał. Zastanawiając się nad tym doszłam do wniosku, że ten wieczór był jednym z lepszych w całym moim życiu.
- Nie, podobało mi się. - uśmiechnęłam się do niego, po czym dostrzegłam błysk w jego oku.
- Mi też podobał mi się dzisiejszy wieczór. Dobrze się bawiłem. - powiedział Harry, łapiąc mnie za ręce i przyciągając do siebie. Przekręcił głowę na bok i minimalnie przybliżył swoją twarz do mojej.

O nie.

The Other Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz