01.

253 16 2
                                    

- Dupek. - powiedziałam i skierowałam się z powrotem na właściwą drogę. Zostało mi bardzo mało czasu. Gdy w końcu doszłam do domu, od razu skierowałam się do swojego pokoju z zamiarem naładowania telefonu. Sięgnęłam do torebki, nie mogąc znaleźć tego, czego szukałam. Wysypałam z niej wszystko, by odkryć, że telefonu w niej nie ma.
- Jasna cholera! - krzyknęłam. To zwabiło do pokoju moją mamę.
- Louise? Wszystko w porządku?
- Tak, tylko.. ja.. Myślę, że zostawiłam swój telefon u Lei. One są już pewnie w drodze, więc nie zabiorą go ze sobą, abym mogła się z tobą kontaktować.
- I mówisz mi to, żebym mimo wszystko cię puściła? - mama oparła się o ścianę i patrzyła na mnie podejrzliwie. - Dobra, nie będę się z tobą kłócić, ale to jest pierwszy i ostatni raz. Idź już.
- Dzięki mamo, jesteś kochana. - cmoknęłam ją w policzek i wybiegłam z pokoju, a następnie z domu. Całą drogę zastanawiałam się, gdzie ja, u licha, podziałam mój telefon. Pięć minut później stałam już przed domem Josh'a, u którego organizowana była impreza. Drzwi były otwarte, nikt nikogo nie witał przy wejściu, domyślałam się, że w środku nie znajdę żadnej trzeźwej osoby.
Przedostawałam się przez tłum uśmiechniętych ludzi. Było tak, jak myślałam, nikt nie był w stanie pierwszej trzeźwości. Parę metrów dalej stała Lea. Jakiś blondyn właśnie prosił ją do tańca, więc gdybym teraz odpuściła, nieprędko bym ją znowu znalazła.
- Lea! LEA! - krzyknęłam. Odwróciła się i wzrokiem szukała źródła dźwięku. Pomachałam do niej, co zauważyła i przystanęła.
- Lea, masz mój telefon? - zapytałam z nadzieją w głosie. - Musiałam go u ciebie zostawić.
- Telefon? Nie, na pewno go nie zostawiłaś, Dan przetrząsała cały pokój w poszukiwaniu tuszu, więc nie ominęłaby twojego telefonu. - chłopak stojący za nią pociągnął ją za rękę, zniecierpliwiony. - Wybacz, muszę iść. Porozmawiamy później! - cmoknęła w powietrze, odchodząc. Zrezygnowana patrzyłam, jak znika w tłumie. No trudno, skoro nie mogę nic zrobić, to przynajmniej się napiję. Odwróciłam się z zamiarem znalezienia baru, gdy wpadłam na coś.
- Wypadałoby patrzeć, jak się chodzi. - usłyszałam. Podniosłam wzrok, by zapoznać się z autorem tych słów. Drugi raz tego wieczoru zamarłam, drugi raz tego wieczoru na kogoś wpadłam, a na domiar złego, osoba również pozostawała bez zmian.
- Przepraszam. Znowu. - chciałam go wyminąć, gdy złapał mnie za rękę. - Tego szukasz? - zapytał, wyjmując telefon z tylnej kieszeni jego spodni. Mój telefon.
- Co on robi u ciebie?! - próbowałam wyrwać mu telefon, lecz szybko odsunął rękę.
- Spokojnie, nic za darmo. Znalazłem go w parku, więc chyba przysługuje mi podwójna nagroda. Za znalezienie, i za oddanie.
- Jeszcze mi go nie oddałeś. - syknęłam.
- Wszystko w swoim czasie.
Spojrzałam na niego. Nie było tak ciemno, jak w parku, więc mogłam lepiej mu się przyjrzeć. Ciemnobrązowe, gęste loki okalały jego twarz. Miał widoczne kości policzkowe i pełne, różowe usta, które teraz układały się w zagadkowy uśmiech. Powędrowałam wzrokiem wyżej i poczułam, że robi mi się dziwnie słabo. Jego oczy wpatrywały się we mnie, a ja nie mogłam przestać wpatrywać się w nie. Czysty nefryt otoczony długimi, czarnymi, gęstymi rzęsami. Biorąc pod uwagę to dziwne uczucie, cieszyłam się, że zostawiłam je na koniec. Wpatrywał się we mnie intensywnie, czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony
- Ten czas właśnie nadszedł. - warknęłam, zabierając mu telefon. Zupełnie wytrącił mnie z równowagi. Znalazłam bar, na którym poustawiane były kieliszki z czystą wódką. Chwyciłam jeden z nich i wypiłam duszkiem. Drugi pochłonęłam w ten sam sposób i dopiero wtedy mogłam zwolnić.
Po pięciu minutach zauważyłam chłopaka siedzącego po drugiej stronie baru. Obserwował mnie od dłuższego czasu i chyba był pod wrażeniem. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam ten gest. Widziałam, że chłopak zastanawia się, czy podejść do dziewczyny, która pochłania kieliszek za kieliszkiem. Sama zastanawiałam się, czy nie podejść, lecz w tym momencie usłyszałam wibrację telefonu, który leżał na blacie.

Na twoim miejscu nie robiłbym tego. Przemyśl.

Zaczęłam rozglądać się zdezorientowana, jednak nie zauważyłam nikogo, kto mógłby być potencjalnym nadawcą dziwnego SMS.
- Hej.. Jak Ci na imię? - chłopak z naprzeciwka nie zajmował dłużej miejsca przy barze, a stał przede mną. Był uroczy, niebieskie oczy pasowały do koszulki i czarnych, krótkich włosów.
- Louise, a tobie?
- Jestem Danny. Mów mi Dan. - chłopak uśmiechnął się, odsłaniając zęby i dwa krzywe kiełki. W tamtej chwili pomyślałam, że dodaje mu to tylko uroku. - Co taka piękna dziewczyna jak ty tutaj robi, w dodatku sama?
- Jak widać, świetnie się bawi. - wskazałam na puste kieliszki stojące przede mną. Komentarz powstały w mojej głowie na ten oklepany tekst postanowiłam pozostawić w swoich myślach. Danny zaśmiał się głośno.
Po paru chwilach, paru kieliszkach i drinkach więcej, coś zakłóciło nam dalsze spędzanie czasu w swoim towarzystwie.
- Mówiłem, żebyś tego nie robiła. - chłopak zmaterializował się przede mną i patrzył.. ze złością? Dlaczego, do cholery, miałby być zły?
Jednym ruchem ściągnął mnie ze stolika i pociągnął gdzieś w tłum, zostawiając zdezorientowanego chłopaka przy barze. Zawartość szklanki, którą trzymałam w ręku, pod wpływem narzuconego tempa zmniejszyła się o połowę. Chłopak, którego imienia wciąż nie znałam, kierował się na drugi koniec dużego pokoju. Nagle przystanął i odwrócił się, jedną ręką łapiąc mnie w talii. Jego bliskość sprawiła, że lekko zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy, starając pozbyć się tego uczucia, jednak nie miało być mi to dane. Drugą ręką chwycił mój podbródek i zmusił do patrzenia na niego. Siła jego spojrzenia sprawiła, że szklanka dosłownie wypadła mi z rąk. Straciłam czucie we wszystkich kończynach mojego ciała. Widząc moją reakcję, zmniejszył dystans między nami. Zadowolenie z tego jak na mnie działa, ba, jak działał na każdą dziewczynę w tym pomieszczeniu, było widoczne w jego oczach. Przybliżył swoją twarz tak, że stykaliśmy się nosami. Zanim dotarło do mnie, co mógłby zrobić, co planował zrobić, przekręcił głowę i postanowił poznać smak skóry mojej szyi.
Wzdrygnęłam się, gdy jego usta znalazły się w zagłębieniu między szyją a podbródkiem. Jego miękkie, gorące usta wędrowały po krzywiźnie szczęki, zostawiając po drodze ślady delikatnych pocałunków. Gdy odnalazł czułe miejsce, wysunął język i delikatnie przejechał nim, badając fakturę mojej skóry. Mimowolnie westchnęłam i poczułam, że chłopak się uśmiecha.
- Wydajesz się taka.. niepozorna - wyszeptał. Nawet nie wiem kiedy jego usta znalazły się przy moim uchu. Zębami chwycił płatek mojego ucha i delikatnie przegryzł.
- Niewinna. - dreszcz, którzy przebiegł po moim ciele dał potwierdzenie jego słowom. Nikt nigdy nie traktował mnie w taki sposób, jak on teraz.
- I to czyni cię pożądaną. - przeniósł się z powrotem na moją szyję, by znowu przywrzeć ustami do czułego punktu. Zwiększył nacisk, po czym zaczął drażnić to miejsce zębami. Poczułam delikatne ukłucie i chciałam się odsunąć, jednak chłopak nie pozwolił mi na to i przyciągnął mnie jeszcze bliżej, co wydawało mi się już niemożliwe. Pracował jeszcze chwilę nad tym, co chciał uzyskać, aż w końcu oderwał usta od mojej szyi. Przejechał językiem po fioletowej plamce i spojrzał z uznaniem na to, co zrobił, następnie na mnie i wypuścił z uścisku.
- Oddychaj. - powiedział z uśmiechem. Co? O co.. Zdałam sobie sprawę, że przez cały czas trzymałam powietrze w płucach. Zapomniałam jak się oddycha, czy co? Wypuściłam powietrze, co przyniosło niesamowitą ulgę.
- Właśnie tak. - mruknął. Spojrzałam na niego. Kim on do cholery był?
- Jestem Harry. - wyszeptał mi do ucha najbardziej seksownym głosem, jakim kiedykolwiek matka natura kogoś obdarzyła - i obiecuję ci, że jeszcze o mnie usłyszysz.
I odszedł, znikając w tłumie.
Cholera.

***

The Other Dark SideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz