- Dupek. - powiedziałam i skierowałam się z powrotem na właściwą drogę. Zostało mi bardzo mało czasu. Gdy w końcu doszłam do domu, od razu skierowałam się do swojego pokoju z zamiarem naładowania telefonu. Sięgnęłam do torebki, nie mogąc znaleźć tego, czego szukałam. Wysypałam z niej wszystko, by odkryć, że telefonu w niej nie ma.
- Jasna cholera! - krzyknęłam. To zwabiło do pokoju moją mamę.
- Louise? Wszystko w porządku?
- Tak, tylko.. ja.. Myślę, że zostawiłam swój telefon u Lei. One są już pewnie w drodze, więc nie zabiorą go ze sobą, abym mogła się z tobą kontaktować.
- I mówisz mi to, żebym mimo wszystko cię puściła? - mama oparła się o ścianę i patrzyła na mnie podejrzliwie. - Dobra, nie będę się z tobą kłócić, ale to jest pierwszy i ostatni raz. Idź już.
- Dzięki mamo, jesteś kochana. - cmoknęłam ją w policzek i wybiegłam z pokoju, a następnie z domu. Całą drogę zastanawiałam się, gdzie ja, u licha, podziałam mój telefon. Pięć minut później stałam już przed domem Josh'a, u którego organizowana była impreza. Drzwi były otwarte, nikt nikogo nie witał przy wejściu, domyślałam się, że w środku nie znajdę żadnej trzeźwej osoby.
Przedostawałam się przez tłum uśmiechniętych ludzi. Było tak, jak myślałam, nikt nie był w stanie pierwszej trzeźwości. Parę metrów dalej stała Lea. Jakiś blondyn właśnie prosił ją do tańca, więc gdybym teraz odpuściła, nieprędko bym ją znowu znalazła.
- Lea! LEA! - krzyknęłam. Odwróciła się i wzrokiem szukała źródła dźwięku. Pomachałam do niej, co zauważyła i przystanęła.
- Lea, masz mój telefon? - zapytałam z nadzieją w głosie. - Musiałam go u ciebie zostawić.
- Telefon? Nie, na pewno go nie zostawiłaś, Dan przetrząsała cały pokój w poszukiwaniu tuszu, więc nie ominęłaby twojego telefonu. - chłopak stojący za nią pociągnął ją za rękę, zniecierpliwiony. - Wybacz, muszę iść. Porozmawiamy później! - cmoknęła w powietrze, odchodząc. Zrezygnowana patrzyłam, jak znika w tłumie. No trudno, skoro nie mogę nic zrobić, to przynajmniej się napiję. Odwróciłam się z zamiarem znalezienia baru, gdy wpadłam na coś.
- Wypadałoby patrzeć, jak się chodzi. - usłyszałam. Podniosłam wzrok, by zapoznać się z autorem tych słów. Drugi raz tego wieczoru zamarłam, drugi raz tego wieczoru na kogoś wpadłam, a na domiar złego, osoba również pozostawała bez zmian.
- Przepraszam. Znowu. - chciałam go wyminąć, gdy złapał mnie za rękę. - Tego szukasz? - zapytał, wyjmując telefon z tylnej kieszeni jego spodni. Mój telefon.
- Co on robi u ciebie?! - próbowałam wyrwać mu telefon, lecz szybko odsunął rękę.
- Spokojnie, nic za darmo. Znalazłem go w parku, więc chyba przysługuje mi podwójna nagroda. Za znalezienie, i za oddanie.
- Jeszcze mi go nie oddałeś. - syknęłam.
- Wszystko w swoim czasie.
Spojrzałam na niego. Nie było tak ciemno, jak w parku, więc mogłam lepiej mu się przyjrzeć. Ciemnobrązowe, gęste loki okalały jego twarz. Miał widoczne kości policzkowe i pełne, różowe usta, które teraz układały się w zagadkowy uśmiech. Powędrowałam wzrokiem wyżej i poczułam, że robi mi się dziwnie słabo. Jego oczy wpatrywały się we mnie, a ja nie mogłam przestać wpatrywać się w nie. Czysty nefryt otoczony długimi, czarnymi, gęstymi rzęsami. Biorąc pod uwagę to dziwne uczucie, cieszyłam się, że zostawiłam je na koniec. Wpatrywał się we mnie intensywnie, czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony
- Ten czas właśnie nadszedł. - warknęłam, zabierając mu telefon. Zupełnie wytrącił mnie z równowagi. Znalazłam bar, na którym poustawiane były kieliszki z czystą wódką. Chwyciłam jeden z nich i wypiłam duszkiem. Drugi pochłonęłam w ten sam sposób i dopiero wtedy mogłam zwolnić.
Po pięciu minutach zauważyłam chłopaka siedzącego po drugiej stronie baru. Obserwował mnie od dłuższego czasu i chyba był pod wrażeniem. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam ten gest. Widziałam, że chłopak zastanawia się, czy podejść do dziewczyny, która pochłania kieliszek za kieliszkiem. Sama zastanawiałam się, czy nie podejść, lecz w tym momencie usłyszałam wibrację telefonu, który leżał na blacie.Na twoim miejscu nie robiłbym tego. Przemyśl.
Zaczęłam rozglądać się zdezorientowana, jednak nie zauważyłam nikogo, kto mógłby być potencjalnym nadawcą dziwnego SMS.
- Hej.. Jak Ci na imię? - chłopak z naprzeciwka nie zajmował dłużej miejsca przy barze, a stał przede mną. Był uroczy, niebieskie oczy pasowały do koszulki i czarnych, krótkich włosów.
- Louise, a tobie?
- Jestem Danny. Mów mi Dan. - chłopak uśmiechnął się, odsłaniając zęby i dwa krzywe kiełki. W tamtej chwili pomyślałam, że dodaje mu to tylko uroku. - Co taka piękna dziewczyna jak ty tutaj robi, w dodatku sama?
- Jak widać, świetnie się bawi. - wskazałam na puste kieliszki stojące przede mną. Komentarz powstały w mojej głowie na ten oklepany tekst postanowiłam pozostawić w swoich myślach. Danny zaśmiał się głośno.
Po paru chwilach, paru kieliszkach i drinkach więcej, coś zakłóciło nam dalsze spędzanie czasu w swoim towarzystwie.
- Mówiłem, żebyś tego nie robiła. - chłopak zmaterializował się przede mną i patrzył.. ze złością? Dlaczego, do cholery, miałby być zły?
Jednym ruchem ściągnął mnie ze stolika i pociągnął gdzieś w tłum, zostawiając zdezorientowanego chłopaka przy barze. Zawartość szklanki, którą trzymałam w ręku, pod wpływem narzuconego tempa zmniejszyła się o połowę. Chłopak, którego imienia wciąż nie znałam, kierował się na drugi koniec dużego pokoju. Nagle przystanął i odwrócił się, jedną ręką łapiąc mnie w talii. Jego bliskość sprawiła, że lekko zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy, starając pozbyć się tego uczucia, jednak nie miało być mi to dane. Drugą ręką chwycił mój podbródek i zmusił do patrzenia na niego. Siła jego spojrzenia sprawiła, że szklanka dosłownie wypadła mi z rąk. Straciłam czucie we wszystkich kończynach mojego ciała. Widząc moją reakcję, zmniejszył dystans między nami. Zadowolenie z tego jak na mnie działa, ba, jak działał na każdą dziewczynę w tym pomieszczeniu, było widoczne w jego oczach. Przybliżył swoją twarz tak, że stykaliśmy się nosami. Zanim dotarło do mnie, co mógłby zrobić, co planował zrobić, przekręcił głowę i postanowił poznać smak skóry mojej szyi.
Wzdrygnęłam się, gdy jego usta znalazły się w zagłębieniu między szyją a podbródkiem. Jego miękkie, gorące usta wędrowały po krzywiźnie szczęki, zostawiając po drodze ślady delikatnych pocałunków. Gdy odnalazł czułe miejsce, wysunął język i delikatnie przejechał nim, badając fakturę mojej skóry. Mimowolnie westchnęłam i poczułam, że chłopak się uśmiecha.
- Wydajesz się taka.. niepozorna - wyszeptał. Nawet nie wiem kiedy jego usta znalazły się przy moim uchu. Zębami chwycił płatek mojego ucha i delikatnie przegryzł.
- Niewinna. - dreszcz, którzy przebiegł po moim ciele dał potwierdzenie jego słowom. Nikt nigdy nie traktował mnie w taki sposób, jak on teraz.
- I to czyni cię pożądaną. - przeniósł się z powrotem na moją szyję, by znowu przywrzeć ustami do czułego punktu. Zwiększył nacisk, po czym zaczął drażnić to miejsce zębami. Poczułam delikatne ukłucie i chciałam się odsunąć, jednak chłopak nie pozwolił mi na to i przyciągnął mnie jeszcze bliżej, co wydawało mi się już niemożliwe. Pracował jeszcze chwilę nad tym, co chciał uzyskać, aż w końcu oderwał usta od mojej szyi. Przejechał językiem po fioletowej plamce i spojrzał z uznaniem na to, co zrobił, następnie na mnie i wypuścił z uścisku.
- Oddychaj. - powiedział z uśmiechem. Co? O co.. Zdałam sobie sprawę, że przez cały czas trzymałam powietrze w płucach. Zapomniałam jak się oddycha, czy co? Wypuściłam powietrze, co przyniosło niesamowitą ulgę.
- Właśnie tak. - mruknął. Spojrzałam na niego. Kim on do cholery był?
- Jestem Harry. - wyszeptał mi do ucha najbardziej seksownym głosem, jakim kiedykolwiek matka natura kogoś obdarzyła - i obiecuję ci, że jeszcze o mnie usłyszysz.
I odszedł, znikając w tłumie.
Cholera.***
CZYTASZ
The Other Dark Side
Fanfiction"Szybko wyrobiłaś sobie o mnie zdanie. - uśmiechnął się lubieżnie. - Ale ja też lubię się bawić. I zamierzam ci coś udowodnić. - Co takiego? - Dziesięć randek. Dziesięć randek i będziesz błagała, żebym został, ponieważ się we mnie zakochasz."