Rozdział 29

137 18 2
                                    

Oliver stresował się finałem qudditcha. Obudził się już wcześnie rano. Percy nie spał tylko siedział przy biurku. Wyglądał jakby nie zmrużył w ogóle oka w nocy. Był bledszy i miał podkrążone oczy. On i Vanessa się do siebie nie odzywali, co maczyło Olivera, który był między nimi.

- Dasz sobie dzisiaj radę - powiedział Percy, kiedy Oliver wyszedł z łazienki - Kto jak nie ty.

- Musi się wszystko udać - mruknął Oliver.

- Uda się! Jesteś wspaniałym graczem i wygracie ten głupi mecz!

- Dzięki, Percy - powiedział Oliver i uśmiechnął się lekko.

Oliver wszedł z drużyną do Wielkiej Sali.  Kapitan zachęcał wszystkich do zjedzenia śniadania, a sam nie tknął niczego. Drużyna gryffindoru zaczęła zbierać się do wyjścia z Wielkiej Sali. Vanessa poszła za Oliverem i chwyciła go za rękę.

- Wygracie ten mecz - powiedziała pewnie i pocałowała Olivera - Uważaj na siebie, Ollie.

- Oczywiście - odparł ponownie ją całując.

Do Vanessy dołączyła Amore Williams, który była ciekawa jak wyjdzie im mecz i razem udały się trybuny. Percy szedł parę kroków za nimi. Amore trzymała w ręku baner z godłem gryffindoru.

- A oto są Geydoni! - krzyknął Lee Jordan, kiedy wychodzili z szatni - Potter, Ball, Johnson, Spinnet, Weasley, Weasley i Wood. Zdaniem wielu najlepsza drużyna, jaką miał Gryffindor od dobrych kilku lat...

Vanessa spojrzała na Olivera, który przymknął oczy i wypuścił powietrze z ust. Wood i Flint zbliżyli się do siebie i podali sobie dłonie.

- Na miotły! - zawołała pani Hooch - Trzy... Dwa... jeden...

Rozległ się dźwięk gwizdka. Vanessa skupiła się na Olivierze. Amore ścisnęła jej dłoń.

- Gryfoni w posiadaniu kafla, Alicja Spinnet mknie prosto ku bramkom Ślizgonów, jest juz blisko... dobrze, Alicjo. Oj, nieeee... Warrington przejmuje kafla, wzbija się wysoko... Łuuuup!... George Weasley pięknie zagrał tłuczkiem, trafił prosto w Warringtona...

- Dobrze, George - Vanessa usłyszała krzyk Percy'ego, który stał kilka kroków obok nich.

- Warrington puszcza kafla... przejmuje go Johnson, Gryfoni znowu przy piłce znakomicie, Angelina... wspaniały zwód, ograła Montague... nurkuj, Angelino, to tłuczek! JEEEST! TRAFILA! DZIESIĘĆ DO ZERA DLA GRYFONÓW!

Angelina Johnson ledwo utrzymała się na miotłę, kiedy jeden z slizgonów trafił ją tluczkie. Vanessa ścisnęła dłoń Amore. George Weasley 'zwadził' pałką głowę Flinta, a slizgon uderzył głową o rączkę miotły. Slizgoni dostali rzut wolny i rozległ się dźwięk rozczarowania.

- Pamiętajmy, że Wood to wspaniały obrońca - oznajmij Lee.

- Dasz radę, Ollie - szepnęła Vanassa.

- Super! Niezwykle trudny do pokonania... Bardzo trudny... TAAK! NIE WIERZE WLASNYM OCZOM! OBRONIŁ.

Vanessa krzyknęła głośno, zaczynając klaskać i skakać. Gryfoni znowu byli przy piłce. Katie Bell zdobyła kolejnego gola dla gryfonów i mieli przewagę nad slizgonami. Flirt odebrał kafla Angelinje i strzelił gola dla slizgonow. Gra zrobiła się bardziej zacięta i brutalna. Oliver popisał się kolejny raz podczas tego meczu, obracając kolejny trudny rzut. Katie Bell strzeliła kolejnego gola. Piłkarze ślizgonów skorzystali z nieuwagi George'a i Freda, odbili tłuczek prosto w Wooda. Oba tluczki trafiły go w żołądek, Vanessa pisnęła. Wood zgiął się z boli, trzymając się miotły, z trudem łapał oddech. Vanessa była przerażona.

- Nic mu nie będzie - szepnęła Amore.

- GOOL! Gryfoni prowadzą osiemdziesięcioma do dwudziestu!

- TAAAK!

Harry Potter zlapal znicza. Vanessie serce zabiło mocniej. Gryffindor wygrał. Nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się obok szlochającego chłopaka i rzuciła mu się na szyję. Oliver objął ją chowając głowie w jej ramię, przez chwilę zapominając o bólu, który ciągle mu towarzysz.

- Udało się! - powiedział Oliver odsuwając się - Zdobyliśmy puchar!

- Mówiłam, że się uda - powiedziała Vanessa całując go w policzek.

- Wygraliście! - krzyknął Percy przytulając Olivera - Trzeba się zabrać do skrzydła.

- To nie jest teraz ważne - powiedział Oliver.

Dumbledor wręczył im puchar wciąż płaczącemu Woodowi, który uniósł go wysoko i podał Harry'emu. Vanessa znowu objęła Olivera.

- Idziemy już do skrzydła - powiedziała gładząc go policzku.

Percy objął przyjaciela i pomógł mu dojść do skrzydła. Wood wciąż upierał się, że nic mu nie jest i jest z nim wszystko dobrze, ale kiedy tylko brał głębszy oddech krzywił się z bólu.

- Niech się pan polozy, panie Wood. Zaraz się panem zajmę - powiedziała pani Pomfrey.

Vanessa i Percy czekali na zewnątrz, nie odzywając się do siebie. Rudowłosy kilka razy chciał zacząć coś mówić, ale ostatnie zamykał usta.

- No powiedz to w końcu - powiedziała Vanassa. Percy spojrzał na nią zaskoczony i odchrząknął.

- Chciałem cię przeprosić. Nie byłem ostatnio... dobrym przyjacielem, a ty się starałaś i wszystko zepsułem, więc przepraszam. Mam dość nierozmawiania z tobą. Wiem, że chciałaś jedynie pomóc. Nie powinienem tak zareagować.

- To już minęło, Percy. Nie przejmuj się - powiedziała.

- Nie jesteś zła? - zapytal.

- Oczywiście, że nie jestem zła. Miałeś ciezki okes, a ja nie powinnam się wtrącać.

- Właśnie chciałem, żeby ktoś się wtrącił. Nie wiem, czemu tak zaregowałem, a to co wtedy powiedziałaś było... całkiem miłe.

- Jesteś moim przyjacielem. Chce dla ciebie jak najlepiej - powiedziała Vanesaa

- Juz wszystko dobrze - powiedzial Olivet wychodząc.

Cała trójka ruszyła do pokoju wspólnego świętować wygraną gryffonow i zdobycie pucharu.

Gryfońskie Zasady | Oliver WoodWhere stories live. Discover now