Rozdział 11

299 26 2
                                    

Vanessa i Percy ruszyli do wieży gryffindoru. Kiedy tylko wieszli do pokoju wspólnego, pożegnała się w Percym i poszła do dormitorium, w którym była już Nessa. Nie było jej na meczu, bo nie czuła się rano zbyt dobrze. Brunetka siedziała na łóżku pisząc pracę na obronę przed czarną magią. Vanessa osuszyła się zaklęciem i ubrała na siebie grubą bluzę.

- Wyglądasz na wkurzoną - powiedziała Nessa podnosząc głowę - Słyszałam, że przegraliśmy.

- Niestety. Oliver to przeżywa i się trochę pokłóciliśmy - powiedziała siadając na łóżku przyjaciółki - Nie rozumiem o co mu chodzi. Ja mu tylko chciałam pomóc.

- Wiesz jak poważnie Oliver traktuje qudditcha - powiedziała Nessa, a Vanessa westchnęła.

- Wiem. Wiem, że to kocha. Wiem, że chce wiązać z tym przyszłość i chyba wie, że będę go wspierać - powiedziała lekko zdenerwowana - A on zaczyna krzyczeć.

- Ty i Oliver często się teraz kłócicie - zauważyła Nessa.

- Czy ja wiem - mruknęła brunetka - A co jak coś się zaczęło psuć między nami?

- Nie panikuj, Van - powiedziała Nessa kładąc rękę na ramieniu brunetki - To na pewno tylko przez ten mecz. Jak ochłonie będzie lepiej. A teraz idź wziąć prysznic. Nieźle musiałaś tam zmarznąć.

Vanessa weszła do łazienki i weszła pod prysznic. W głowie miała setki myśli na sekundę. Zaczynała się bać, że jej przyjaźń z Oliverem się kończy. Przyjaźnili się długo i nie chciała go stracić. On przy niej zawsze był. On jedyny wiedział jak ma ją pocieszyć i wesprzeć.

Oliver wszedł do dormitorium dość późno. Czuł wyrzuty sumienia. Percy jeszcze nie spał kiedy Oliver wrócił. Pisał jakieś wypracowanie. Nevin już dawno spał w swoim łóżku.

- Gdzie ty byłeś tak długo? - zapytał Percy rzucając na niego zaklęcie suszącego i rozgrzewające - Nie dość, że na meczu nieźle zmokłeś i pomyślałeś, że najlepszą rzeczą jaką mogłeś zrobić jest iść połazić po deszcz. Jak wylądujesz chory, ja cię do skrzydła szpitalnego targać nie będę.

- Wiem. Czasem jestem głupi - powiedział siadając na swoim łóżku.

- Nie porozmawiałeś z Vanessą? - zapytał Percy, a Oliver westchnął.

Percy poprawił okulary i wstał od biurka. Usiadł na łóżku obok Olivera.

- Wiem, że cię to dobiło, ale Oliver, nie możesz wyżywać się na Vanessie, która chciała dobrze. Jest twoją przyjaciółką. Ona cię chciała wesprzeć, a nie wyśmiać. Nie zna cię od dziś. Wie jak przejmujesz się przegranymi.

- Ja nie wiem co we mnie wstąpiło, Percy - szepną chowając twarz w dłoniach - Ja i Vanessa zaczynamy się kłócić o głupoty. Zaczynam się bać o naszą przyjaźń i jeszcze wyskakuje z czymś takim.

- Jako twój przyjaciel powiem ci, że jesteś w tym roku wyjątkowo nieznośny - powiedział Percy.

- Dzięki. Na ciebie zawsze mogę liczyć - mruknął Oliver.

- Nie ma sprawy - odparł Percy - Kładź się do łóżka. Miałeś ciężki dzień.

Oliver przebrał się w piżamę i położył się do łóżka. Zasnął prawie od razu zmęczony wszystkich. Rano przegrana uderzyła go w zdwojoną siłą. Ciągle myślał o tym, że przegrali i zastanawiał się jak pokaże się przed całą drużyną. Rozmawiał z Harrym, ale nie da rady stanąć przed całą drużyną. Zwalił.

- Oliver, wstawaj idziemy na śniadanie - powiedział Percy odkrywając przyjaciela.

- Nigdzie nie idę - mruknął znowu się przykrywając, tym razem po samą głowę.

- Jesteś chory? A nie mówiłem?

- Nie jestem chory - powiedział, a jego głos był stłumiony przez kołdrę - Zostaw mnie w spokoju, Percy.

- Jak tam chcesz, ale ja ci śniadania nie przyniosę! - krzyknął Percy.

- Nie chce jeść.

- Z tobą jest naprawdę coś nie tak - mruknął.

- Dzięki. Idź już.

Percy wyszedł z dormitorium i zszedł do pokoju wspólnego. Tam już czekała Vanessa. Nessa poszła szybciej, razem z Nevinem.

- Gdzie masz Olivera? - zapytała poprawiając brązowe włosy.

- Oliver nie chce wyjść z łóżka - powiedział naciskając na obraz.

- Jest chory? - zapytała, a Percy zaprzeczył głową.

- Załamany - powiedział, a Vanessa uderzyła go mocno w brzuch - Au.. A to za co?

- Nie możemy go zostawić takiego przybitego. W dodatku jest sam - powiedziała Vanessa - Czemu nic nie zrobiłeś?

- Nie wiedziałem co mam zrobić. Groziłem mu, że nie przyniosę mu śniadania. Myślałem, że to pomoże.

- Percy, jesteś taki głupi. Pamiętasz jak Oliver załamał się na trzecim roku, bo przegrali? Nie chciał wychodzić z łóżka przez tydzień - powiedziała chwytając go za nadgarstek i ciągnąć w stronę dormitorium.

- Zaraz ci odejmę punkty za szarpanie prefekta naczelnego.

- Teraz nie jesteś ważny ty i ta twoja głupia plakietka - warknęła.

- Nie żartuję z tumi punktami - powiedział wchodząc za nią do pokoju wspólnego.

Weszli po schodach do dormitorium męskiego. Vanessa weszła jak do siebie, na co oczywiście Percy zwrócił uwagę.

- Oliver, wstawaj - powiedziała Vanessa.

- Nie chce. Idźcie sobie.

- Nie rób z tego nie wiadomo czego, Oliver - powiedziała Vanessa.

- Przegraliśmy! Zawiodłem wszystkich - wymamrotał.

- Nikogo nie zawiodłeś - powiedziała - Jesteś dobrym kapitanem. Pogoda była okropna. Nie możesz za to siebie winić. Wstawaj, Ollie.

- Nie chce - mruknął.

- Nie dramatyzuj, Wood - mruknęła - Wstawaj! - krzyknęła wskazując na jęgo łóżku. Wylądowała dokładnie na Olivierze, który lekko zepchnął ją z siebie.

- Mówiłem ci, że mu odbiło - powiedział Percy.

- Nie pomagasz - powiedziała Vanessa - No weź - mruknęła odkrywając go. Oliver leżał z zamkniętymi oczami, a włosy miał rozwalone na wszystkie strony świata. Wyglądał uroczo - Ollie, grałeś najlepiej. To nie twoja wina, że przegraliście.

- Serio? - zapytał otwierając brązowe oczy i patrząc na Vanesse.

- Serio!

- Przepraszam, Van - powiedział, a ona się lekko uśmiechnęła.

- Nic się nie stało - powiedziała czochrając bardziej jego włosy.

Gryfońskie Zasady | Oliver WoodWhere stories live. Discover now