Rozdział 11

703 33 0
                                    


Ethan

- Co kurwa? – wykrzyknąłem, stojąc na środku pieprzonego Times Square.

Wprawdzie wiedziałam, że sala sądowa ryje mojemu przyjacielowi mózg i czasami ma skłonności do odpierdalania dziwnych akcji, ale to, co wymyślił tym razem, zaskoczyło nawet mnie. Gdyby nie to, że znaliśmy się tyle lat, powinienem się na niego obrazić i nigdy więcej nie odezwać. 

– Możesz powiedzieć, co strzeliło ci do tego prawniczego łba? Czy ja prosiłem cię o jakąkolwiek pomoc? Wielki wielbiciel szczerości i prawdy wykręca taki numer, niesamowite – powiedziałem do przyjaciela z nutą pogardy w głowie. Byłem cholernie zły, że ktoś chciał układać mi moje życie, a jeszcze bardziej, że robił to mój najlepszy przyjaciel, którego uważałem za swojego brata. – Nie spodziewałem się tego po tobie – dodałem.

- Posłuchaj, wiem, że teraz możesz być na mnie zły, ale ja i Eric naprawdę chcemy dla ciebie jak najlepiej.

- Czyli Eric też maczał w tym palce? Świetnie, czyli już nie tylko tobie, ale i jemu nie mogę ufać. Zajebiście, może powinien udzielić jakiegoś wywiadu pt: „Jak stracić dwóch kumpli podczas jednej rozmowy telefonicznej?"

- Ethan, nie bądź drama queen, bo nie pasuje to co ciebie – odpowiedział rozbawiony. Byłem pewien, że przewrócił teraz swoimi oczami. Bądź co bądź za dobrze go znałem. Wziąłem kilka głębokich oddechów, żeby choć trochę się uspokoić i móc przeprowadzić z Williamem sensowną rozmowę.

- W ogóle skąd taki pomysł? Jak wpadliście na ten genialny plan? – odpowiedziałem z udawanym zainteresowaniem. Wiedziałem, że i tak nie zatrudnię tej dziewczyny, kimkolwiek by nie była, bo żadna nie dorówna Elizabeth.

- Dwa tygodnie temu przypadkowo wpadłem na Erica w sklepie, jak kupował dla siebie nowy garnitur. Pogadaliśmy chwilę i wspólnie doszliśmy do wniosku, że możemy wziąć na siebie poszukiwania twojej asystentki, przeglądanie CV, rozmowy kwalifikacyjne, negocjowanie warunków i tak właśnie już za pierwszym razem okazało się, że mamy złoty strzał. Pani Anderson pojawi się u ciebie jutro o ósmej rano, ja również, by przekazać ci kopię podpisanej przez nią umowy i dopilnować, żebyś jej nie wyrzucił.

- Jak to umowy, co to znaczy jutro? Czy ja nie mam już w ogóle prawa głosu w kwestii MOJEJ asystentki?

- Oczywiście, że masz, dlatego wolę, żebyś sobie teraz ponarzekał, a ja tego posłuchał, niż ona jutro.

- Nie zatrudnię jej, nie ma takiej możliwości, właściwie świetnie radzę sobie z Nancy i nie potrzebujemy pomocy.

- Z Nancy powiadasz? Czy to nie jest twoja księgowa, która ma jakieś sto lat, nosi okulary grubsze niż mój komputer i aparat słuchowy, a dodatkowo w pracy głównie ogląda hiszpańskie telenowele, rozwiązując krzyżówki? A i czy przypadkiem wciąż nie wysłałeś jej na emeryturę, dlatego, że piecze najbardziej zajebiste ciasta i traktuje cię jak własnego wnuka, którego nigdy nie miała? – zaśmiał się w słuchawkę.

- Być może, co nie zmienia faktu, że jest bardzo uporządkowana i...

- Nie potrafi obsługiwać komputera – dokończył za mnie.

- Dobrze wygrałeś – poddałem się. Ale jakim cudem dziewczyna po studiach prawniczych ma przydać mi się w klinice?

- Nie studiowała prawa, właściwie nie skończyła żadnych studiów. Z tego co udało mi się ustalić swoimi kanałami, zaczęła medycynę, ale po drugim roku zrezygnowała, gdy dowiedziała się, że jej ojciec jest chory i poszła do pracy.

- Chory? – odpowiedziałem z przejęciem. Wiesz, co się stało? – zapytałem z lekarską ciekawością.

- Tak, sama mi powiedziała, rak drobnokomórkowy płuc, IV stadium. Aktualnie jej ojciec przebywa w hospicjum, które jak wiemy, nie należy do najtańszych.

- Gdzie wcześniej pracowała? Powiedz, że chociaż w jakimś normalnym miejscu, a nie przydrożnym motelu?

- Aż tak nisko mnie cenisz? Spędziła dwa lata w Atlantic Enterprises na stanowisku asystentki prezesa.

- Hmmm, ciekawe. No dobrze dam jej szansę, ale jeśli się nie sprawdzi, to zatrudnię ciebie dupku, mam już dość tego bałaganu...

- A podobno Nancy tak świetnie się sprawdza.

Droczył się ze mną, doskonale to wiedziałem, tak samo jak doskonale zdawałem sobie sprawę, że naprawdę potrzebuję tej asystentki. W przyszłym tygodniu miałem lecieć do Europy na kongres lekarzy-wykładowców i cholernie liczyłem na to, że moja klinika przeżyje tę moją nieobecność bez żadnego szwanku.

Black lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz