W świecie baśni najdziwniejsze było to, jak ktoś nie chciał iść za swoim przeznaczeniem. Wszyscy z góry zakładali, że ślepo pójdzie się w ślady rodziców, ignorując i odstawiając swoje potrzeby czy pragnienia. Dla niektórych wybranie tej ścieżki było łatwiejsze, niż dla innych, bo ich przyszły los miał być dużo lepszy. Nie było nic złego w wybraniu tej właśnie drogi, ale nie była ona dla Kurta. W swoim życiu miał momenty, w których był mniej lub bardziej pewny swoich uczuć związek ze ścieżką, którą miał podjąć, ale za każdym razem dochodził do tego samego wniosku.
Miał przyjaciela Blaine, któremu mógł mówić o wszystkich swoich wątpliwościach. Ich przyjaźń jak każda długotrwała relacja miała swoje wzloty i upadki. Znali się od zawsze, bo ich rodziny się przyjaźniły. Teoretycznie przeznaczeniem Blaine'a było żyć długo i szczęśliwie z kuzynką Kurta - Quinn, ale w praktyce wyglądało to inaczej. Blaine nie chciał spędzać z nią czasu. Jako dziecko słyszał, że to było normalne dla chłopców w jego wieku, ale różnicą było, że jemu nigdy to nie przeszło. Bez względu na wiek nadal wolał towarzystwo Kurta od innych ludzi, wymykał się wielokrotnie tylko po to, żeby spędzać z nim czas. Na początku było to całkiem niewinne.
Zaczęło się od tego, że ukrył się w komnacie Kurta po tym jak uwolnił się na chwilę od strażników po wyjściu z limuzyny. Biegał po korytarzu, myśląc że ją zgubił, aż nagle usłyszał jak ktoś się do niego zbliżał. W panice otworzył pierwsze lepsze drzwi i wszedł do środka, zamykając je za sobą. Przez chwilę wpatrywał się w drzwi, upewniając się, że nikt ich nie otworzy.
- Mogę ci jakoś pomóc? - Blaine usłyszał głos za sobą i podskoczył w miejscu, zanim się odwrócił.
Po raz pierwszy zobaczył na żywo Kurta. Siedział na łóżku i przerwał czytanie książki. Wtedy jeszcze chłopak był od niego niższy i nie robił na nim aż tak dużego wrażenia. Mówiąc szczerze mało kto robił na Blaine'ie wrażenie poza jego własnym ojcem. Miał być w końcu jak on, więc był dla małego Blaine'a wzorem do naśladowania. Nadal jednak widok Kurta sprawił, że chłopak zapomniał się odezwać. Szatyn sam musiał się domyślić, że Blaine był w tarapatach. Podszedł do skrzyni, która była do połowy wypełniona pluszakami i ją z lekkim trudem otworzył.
- Tu cię nie znajdą, wchodź. - powiedział stanowczo Kurt.
- Dzięki. - przypomniał sobie o manierach, kiedy chował się do wielkiej na ten moment skrzyni.
Najbardziej logicznym rozwiązaniem było dla Kurta siedzenie na skrzyni i kontynuowanie czytania właśnie na niej. Udawał, że nie słyszał pukania do drzwi. Spojrzał znad książki dopiero jak ktoś faktycznie się do niego zwracał. Kiedy wciągał się w książkę ignorował wszystko, co działo się dookoła. Zachowywał się całkiem naturalnie i przekonująco jak na dziecko, które nigdy wcześniej nie musiało kłamać. Kiedy teren był już czysty odłożył książkę na łóżko, żeby pomóc nieznajomemu wyjść ze skrzyni.
- Już poszli. - podał rękę brunetowi, z czego chłopak skorzystał przy wychodzeniu na zewnątrz.
- Przepraszam. Chodzi o to, że rodzice zmusili mnie do przyjazdu tutaj, bo podobno muszę poznać jakąś księżniczkę, z którą w przyszłości mam wziąć ślub. - wywrócił oczami.
- Jesteś Blaine?
- Zgadza się. - uśmiechnął się dumnie z tego, że ktoś znał jego imię. To było głupie, bo praktycznie każdy je znał.
- Ja jestem Kurt, a księżniczka o której mówisz to pewnie moja kuzynka Quinn. Nie jest aż taka zła jak na dziewczynę.
- Cóż... może masz rację... - wszedł na łóżko bez pytania i zaczął po nim skakać. - ale dopóki mogę będę się tutaj przed wszystkimi ukrywać. - wylądował na plecach. Kurt nie był do końca zadowolony z jego zachowania.