— Moglibyśmy kiedyś założyć rodzinę — powiedziała nagle, odchylając się do tyłu. — Gotowałabym obiadki w ładnym fartuszku, a ty chodziłbyś do pracy i dobrze zarabiał.

— Nie umiesz gotować — odparł ze śmiechem, ściskając ją mocniej, kiedy ta bardziej się wygięła.

— To możemy zrobić na odwrót. Ty będziesz gotował, a ja będę chodzić do pracy.

— A co z dziećmi?

— Dziećmi? — Powróciła do opierania się o jego ramię, kołysząc się w rytm. Okulary trochę jej spadały, jednak nie przejmowała się tym. Najwyżej kupi drugie.

— No, muszą być jakieś dzieci.

— Hmm... — Przymknęła oczy, wyobrażając sobie, jakby mogły wyglądać. Jedno z nich byłoby kopią jej samej, jednak łagodny charakter miałoby po Kaitō. Drugie byłoby losowym połączeniem ich genów, jednak byłoby bardziej charakterne. — Dwójka i ty byś się nimi opiekował pod moją nieobecność.

— Trójka.

— Niech będzie — zaśmiała się. Ich przyszłość wyglądała na tak łatwą.

— Idę się napić — powiedział nagle, odsuwając ją na długość swoich ramion. — Idziesz ze mną?

— Mhm — mruknęła, ciągle się kołysząc. Kiedy w tłumie mignęło jej coś niebieskiego, pomyślała o Dabim. W przyszłości mogliby być dobrymi przyjaciółmi. Zostawałby z ich dziećmi, kiedy we dwoje chcieliby gdzieś wyjść. Opiekał grzanki na swoim ciele, żeby ich zabawić. Wszystko by się tak dobrze układało...

Wtedy go zobaczyła.

Stał tyłem do niej, opierając się o barierkę na wyższej kondygnacji. Rozmawiał z kimś, trzymając w jednej dłoni szklankę z jakimś drinkiem. Ciekawiło ją, co mógł pić. Wyglądał jej na osobę lubiąca wódkę, choć może i whisky wchodziło w grę?

— Wiesz co, muszę spytać o coś kolegę — powiedziała do Isamu, który był pogrążony w rozmowie z jakimś chłopakiem.

— Okej — odpowiedział tylko, jednak Hana nie zdołała go usłyszeć, ginąc w tłumie.

Szybko wdrapała się po schodach, przystając na ich szczycie, żeby pochwalić sukienkę jakiejś dziewczyny. Poprawiła okulary na nosie, po czym z uśmiechem ruszyła w stronę bruneta. Zauważył ją dosyć szybko. Z uniesionymi do góry brwiami obserwował, jak lekkim krokiem pokonuje na szpilkach kolejne metry.

— Nie mówiłeś, że przyprowadzisz koleżankę — powiedział nieznajomy jej mężczyzna, na co ta wyciągnęła ku niemu dłoń.

— Hana — przedstawiła się, uśmiechając się jeszcze szerzej, gdy ten, zamiast nią potrząsać, uniósł ją do góry i pocałował w wierzch.

— Możesz mi mówić Hiroshi — odparł. Był niższy od Himury. Miał około trzydziestu lat, choć jego włosy przyprószone były siwizną. A może tylko je tak farbował?

— Miło mi. — Odwróciła się w stronę bruneta, który wciąż nic nie powiedział. Patrzył na nią spode łba z obojętnym wyrazem twarzy.

— Nie będę wam już przeszkadzał. — Hiroshi zrobił krok do tyłu, spoglądając na Dabiego. — Dam ci znać, gdy dowiem się czegoś więcej — zwrócił się do niego, a następnie kłaniając się, odszedł.

— Jeju, nie miałam zamiaru wam przeszkadzać — powiedziała, stając centralnie naprzeciw chłopaka. — Pewnie przeze mnie poszedł — dodała, spoglądając na szklankę bruneta. — Chciałam jedynie się przywitać i zapytać, co pijesz. Tak w ogóle, mogę łyka? — Potok słów wylał się z jej ust, na co Dabi jedynie pochylił się nad nią i dwoma palcami, zdjął jej okulary. Mocno rozszerzone źrenice wpatrywały się w niego, a po czerwonej obwódce nie pozostał nawet ślad.

Medicine  | DabiWhere stories live. Discover now