Treatment

200 32 23
                                    

i'm haunted by humans

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

i'm haunted by humans

Rozejrzała się ukradkiem, szukając niepożądanych obserwatorów. Znajdowała się blisko drogi ekspresowej, niedaleko portu, stąd takowych nie brakowało. Zwłaszcza że przystań należała do terenów tutejszej mafii. Powolnym krokiem zeszła za wał oddzielający jezdnię od spokojniejszej ulicy, jednocześnie przytrzymując tył płaszcza, żeby się nie zabrudził. Ze skwaszoną miną weszła do dobrze jej znanego podziemnego tunelu śmierdzącego moczem. Wzdrygnęła się, słysząc popiskiwania szczurów i rechot ropuch przy rzece niedaleko wejścia. Brudne ściany były praktycznie w całości pokryte graffiti, a raczej jego marną podróbką. Skośnych kulfonów praktycznie w ogóle nie dało się rozczytać. Toteż, kiedy blisko wejścia namierzyła najświeższy nabytek (który na dodatek okazał się być w miarę czytelny), aż przystanęła.

Jebać to my, a nie nas.

Prychnęła ze śmiechu, odczytując głębokie przesłanie anonimowego autora, po czym na nowo ruszyła przed siebie. Tunel nie był w żaden sposób oświetlony, jednakże Hana nie potrzebowała światła. Znała to przejście na tyle dobrze, że płynnie poruszała się w nim bez jakiejkolwiek latarki, czy wyświetlacza telefonu. Co prawda nie zawsze tak było. Jej początki w tym miejscu naznaczone były obdartymi kolanami i dłońmi, a raz nawet skręconą kostką. Jednakże kobieta, jak nikt inny bardzo szybko uczyła się na błędach, toteż zapamiętała każdą nierówność i przedmiot zalegający na drodze (do czasu, aż nie pojawił się nowy i nie zadzwoniła zębami o bruk).

Po wczorajszym wieczorze była niezwykle wypoczęta. Co prawda spędziła go samotnie we własnym mieszkaniu. Jednakże potrzebowała trochę czasu dla siebie i akurat nadarzyła się idealna okazja ku temu. Zazwyczaj dzień spędzała w otoczeniu ludzi, na dodatek ich sporej liczby. Pacjenci przychodzili i wychodzili, interesanci tak samo, a ona nie miała chwili, aby zebrać myśli, czy chociażby ugotować bardziej wymagający obiad. Żywiła się gotowcami z marketu, które sporadycznie zastępowała chińszczyzną, a niekiedy nawet pizzą. Co najgorsze, brakowało jej czasu, żeby iść na porządne zakupy. Przez co non stop w jej mieszkaniu nie było najpotrzebniejszych rzeczy codziennego użytku.

A to płyn do płukania się skończył.

W szafce zostało jedynie pół kubka ryżu.

Reszta mydła do rąk, do którego i tak wlała wodę, żeby starczyło do czasu zakupów, wykończyła się.

Drugi stanik w ciągu miesiąca zaatakował ją wystającymi fiszbinami, które orzekła swoim własnym przekleństwem (przez swoje zapominalstwo zakładała je cały czas).

Nie mogła jednak na to wszystko narzekać. Praca skutecznie wypełniała długotrwałą pustkę w jej życiu. Nie miała rodziny. Przyjaciół posiadała zaledwie trzech, z czego jeden z nich umierał, a za drugim ciągnęło się widmo przeszłości, którą częściowo z nim dzieliła. Nie zwiastowała ona niczego dobrego, wręcz przeciwnie. Hana była przekonana, że tak naprawdę całą trójką stoją nad masowym grobem. Według niej jedynie dla najświeższego „nabytku" z grona jej przyjaciół istniała szansa na dożycie starości. No, to była duża przesada. Bardziej: późnej dorosłości...

Medicine  | DabiWhere stories live. Discover now