Rozdział 2

291 6 0
                                    

Z rana obudziły mnie promienie słońca,wierciłam się z boku na bok więc postanowiłam wstać,na moje szczęście tego dupka nie było więc spokojnie mogłam iść do garderoby,otworzyłam drzwi do garderoby i przypomniałam sobie że nie ma tu moich rzeczy.Zdenerwowana zeszłam na dół i poszła do jego gabinetu,bez pukania weszłam do środka,mężczyzna siedział przy biurku więc do niego podeszłam.

-gdzie są moje rzeczy?-zapytałam zdenerwowana,nie miałam nawet rzeczy aby się przebrać.

-za nie długo będą jak zasłużysz-odparł z uśmiechem na ustach i wpatrywał się na moje ramiączko od stanika.

-zobczenieć,chcę swoje rzeczy-powiedziałam poważnie i schyliłam się do niego.

-teraz ich nie dostaniesz,za godzinę po nie pojadę-odparł nawet na mnie nie patrząc.

-w takim razie będę chodzić w bieliźnie-odpowiedziała i ściągnęłam swoje rzeczy,zostając w samej bieliźnie.

-yhm-okrzaknął jakiś facet z kanapy a ja dopiero teraz zobaczyłam że ma gościa.

-dzień dobry,nie zauważyłam pana,miłego dnia-odparła i wyszłam z gabinetu bez ubrań,zostawiając je tam.

Tak jak mówiła chodziłam w bieliźnie,widziałam jak jeden ochroniarz ślini się na mój widok,nie przeszkadzało mi to,niech ten dupek wie że ja się go nie boje,jest kretynem i tyle.
Leżałam rozwalona na kanapie oglądając jakąś komendie,kontem oka widziała jak ten kretyn i jego gość kierują się do wyjścia,już po chwili poczułam jak ten kretyn się mi przygląda,postanowiłam zerknąć,ubrany był w garnitur i opierał się o famugę,był seksowny gdy tak stał,nie nie był.

-zamierzasz się tak gapić?-zapytałam podnosząc brew.

-oczywiście że tak moja żono-powiedział akcentując te ostatnie słowo,a mnie przeszły ciarki.

-nienawidzę cię,jesteś wkurzający i taki...-powiedziałam ale nie dokończyłam zdania,bo sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.

-wysoki,zaborczy i seksowny,wiem-odpowiedziałam uśmiechając się.

-super że to wiesz,ale ja nie uważam tak-powiedziałam poważnie,wstałam z kanapy i kierowałam się do wyjścia.

Gdy chciałam go wyminąć on złapał mnie za biodra i przygwoździł mnie do ściany,zaskoczyło mnie to.Nie wiedziałam co powiedzieć,wpatrywałam się w jego oczy a on w moje,powoli przybliżał się do mnie.

-co ty robisz?!-krzyknęłam i go odsunęłam od siebie na bezpieczną odległość.

-jak to co chcę cię pocałować moja przyszła żono-powiedział zadowolony,co za dupek.

-to nie chciej,mówiłam ci ja cię nie kocham-odparła i odeszłam kawałek od niego.

-kocham cię Walker,nie zależnie od tego czy ty mnie nie,będę się o ciebie starał-powiedział a ja się odwróciłam w jego stronę,super teraz będzie się o mnie stałam,nie wytrzymam zaraz.

-zobaczymy czy ci wyjdzie-odparłam prychając i poszłam do sypialnie.

Do pory obiadowej siedziałam w sypialni, Lissy parę razy mnie namawiała abym zeszła na obiad ale ja nie miałam siły i nie chciałam go widzieć,siedziałam i czytałam jakąś książkę,telefonu nie miałam bo wszystko zostało u mnie w domu,usłyszałam pukanie do drzwi.

-proszę-odpowiedziałam nie odwracając wzroku od książki zaciekawiła mnie bardzo.

-przyszły twoje rzeczy-odparł aksamitnym a zarazem zaborczy głosem i na chwilę oderwałam się od książki.

-super-powiedziałam i wróciłam do książki,właśnie dochodziło do zbliżenia głównych bohaterów.

Mężczyzna postawił pudełka i usiadł na łóżku tak że widział co czytam,nic nie powiedziałam bo ta scena była wciągająca.

Pass to paradiseWhere stories live. Discover now