- Indra..- czuje delikatne szarpnięcie za ramie - Wstawaj. Nie ma czasu.
- Co się dzieje? - marszczę brwi, widząc nad sobą Brendę. To dość dziwne, że mnie budzi. Nigdy nie zasypiałam - To jeszcze nie moja warta - mam ją dopiero o ósmej. Wstając, powinnam czuć się wyspana.
- Jedziemy po Minha - co takiego? - Chłopacy już wyjechali. Wątpię, że dadzą sami radę, więc jedziemy im pomóc - pojechali bez nas?! Jak mogli?! - Wchodzisz w to?
- Jeszcze pytasz?
W trakcie, gdy Jorge sprawdzał sprawność auta, my zaczęłyśmy pakować do niego najważniejsze rzeczy. Gdy wszystko już było zrobione, rozpoczęliśmy podróż do "ostatniego miasta". W każdym razie tam najprawdopodobniej kierują się chłopacy.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że nas nie zabrali - słyszę Brendę siedzącą z przodu - Jak mogli..
- Zakład, że wzięli ze sobą tylko jeden pistolet? - mężczyzna stara się załagodzić sytuacje.
- I to z połową magazynku - ta.. gdy tylko Vince dowie się, że uciekliśmy, zabije nas. Misja z wagonem miała być ostatnią - Wierzycie, że te miasto istnieje? - musiałam spytać. Jeśli nie.. cała ta wyprawa jest bezsensowna.
- Kilkanaście lat temu istniało - czyli już wiemy kto dał chłopakom nadzieje - Jeśli wciąż ocalało, musi być jak twierdza. Nie wiem czy damy radę się tam włamać, nie robiąc sobie przy tym guza. - guz tu czy tam, nie zaszkodzi.
- Proszę cię. Wątpisz w możliwości lojalnego Thomasa, pozytywnie myślącego Newt'a i zawsze gotowego do walki Patelniaka? - podniosła brwi do góry.
- Tak, i właśnie dlatego jedziemy im pomóc - odpowiedziałam za Jorge.
- Zapomniałaś dodać coś o Indrze ADHD'owcu - zaśmiał się, a ja podniosłam brwi do góry. Że co?
- A no tak..
- Wypraszam sobie - ledwo co powstrzymuje śmiech - Nie mam ADHD. - stwierdzonego.
- Biegałaś po obozie w te i we w te setki razy, by tylko komuś pomóc.
- Nie mogłaś usiedzieć na miejscu. Cały czas robiłaś coś.. potrzebnego.
- Analizowałaś plan nawet wtedy, gdy był dopięty na ostatni guzik..
- To nie ADHD, tylko wyrzuty sumienia- przerwałam im tą paplanine.
- Nadal się obwiniasz? - ciemnowłosa odwróciła się w moją stronę.
- Już mniej.
Swoje poczucie winy zaczęłam zapracowywać. Kiedy mnie dopada, najzwyczajniej w świecie robię wszystko, by tylko o tym nie myśleć.
To naprawdę wnerwiające, kiedy twój mózg cały czas myśli o tym, co organizm już przetrawił.
Czasu nie cofnę, ale mogę spróbować naprawić przyszłość.
Poprzez takie myślenie moja nienawiść do Jansona rośnie z dnia na dzień.
Po tej wymianie zdań, całkowicie zmieniliśmy temat. Zaczęliśmy rozmawiać o przeszkodach, które możemy spotkać na swojej drodze podczas podróży, o zapewne zdenerwowanym do granic możliwości Vincu i raju, do którego tak bardzo pragniemy się dostać.
Każdy z nas ma inne wyobrażenia tego miejsca, ale co do jednego się zgadzamy.
Będzie lepiej niż tutaj.Mimo mojej początkowej niechęci i braku zaufania co do moich dzisiejszych towarzyszy, uważam, że są na prawdę w porządku. Wiedzą co robią, co mówią. Serio ich polubiłam.
- Widzicie to? - Jorge stanowczo zwolnił, a ja skupiłam swoją uwagę na otoczeniu.
Znajdujemy się w jakiś zniszczonych przedmieściach, tuż przed nieoświetlonym i długim tunelem. Dodatkowo wszędzie dookoła znajdują się tabliczki z napisami: "Niebezpieczeństwo", " Nie wchodzić"
- "Uwaga Poparzeńcy" - przeczytałam głośno jedną z nich - O ile zakład, że są w środku?
YOU ARE READING
Warriors | The Maze Runner
FanfictionDotarcie do Prawego Ramienia miało zapewnić im bezpieczeństwo. Mieli być szczęśliwi i zdala od wszelkich zagrożeń. DRESZCZ jednak miał inny plan. Co zrobią streferzy, gdy jeden z nich trafi do wrogiej organizacji? Jak wiele będą w stanie poświęcić...