Rozdział 6

119 3 1
                                    

Pov. Narrator
Tego dnia, gdy tylko Evelyn stawiła się w nowej pracy ( idąc trochę niepewnie przez jeszcze nie do końca znane sobie korytarze ) od razu podszedł do niej Roberto.
Jego ciemne, chłodne oczy omiotły ją uważnym spojrzeniem. Miał lekko rozczochrane włosy, ale Evelyn była pewna, że był to specjalny zabieg.
Usta rozciągnął w zadziornym uśmieszku, od którego zapewne nie jednej dziewczynie miękkły kolana. Chociaż Evelyn do nich nie należała, to musiała przyznać, że Vázquez był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, jakich spotkała w swoim życiu.
-Cześć. -rzuciła.
-Hej, Eve. -odparł wesoło. -Słuchaj, Victoria chce cię widzieć w swoim gabinecie. Ma dla ciebie misję.
-Okej. -dziewczyna skinęła głową, czując ekscytację przemieszaną z niepokojem na myśl o swoim pierwszym zadaniu.
-Może cię odprowadzę? -zaproponował Roberto.
-Nie, to chyba nie będzie konieczne...
Czarnowłosy podsunął jej ramię, ignorując jej protesty.
Evelyn westchnęła, ale chwyciła go i razem ruszyli do biura swojej szefowej.
Przed drzwiami Roberto puścił Evelyn, zapukał i nie czekając na odpowiedź, nacisnął klamkę.
Przytrzymał drzwi, żeby mogła wejść jako pierwsza, a potem mrugnął do niej i odszedł nieoświetlonym korytarzem, który kończył się drzwiami z kartką "TYLKO DLA PERSONELU". Tego pomieszczenia nikt nie pokazał Evelyn, ale też wcześniej nie zwróciła na nie uwagii.
Miała ochotę zostać w korytarzu i poczekać, aż Roberto otworzy drzwi do tego tajemniczego pokoju, ale wtedy przypomniała sobie o czekającej na nią Victorii.
Pospiesznie weszła do jej gabinetu i zatrzasnęła za sobą drzwi.
-Dzień dobry. -powiedziała, odrobinę zbyt głośno.
Victoria uniosła na nią wzrok znad kubka kawy. Pisała coś na zapisanej już do połowy kartce, ale widząc, że Evelyn na nią zerka, starając się odczytać słowa, schowała ją do szafki w biurku.
-Dzień dobry, Evans. -odpowiedziała i uśmiechneła się lekko. -Dobrze cię widzieć.
-Nie mów do mnie tym nazwiskiem. -poprosiła beznamiętnie Evelyn.
-Wybacz. -mruknęła Victoria. -Usiądź. -wskazała dziewczynie krzesło, stojące dokładnie naprzeciwko niej oraz jej biurka.
Evelyn usiadła.
-Więc? -spytała, przerywając ciszę, podczas której Victoria obserowała ją z dziwną natarczywiścią. -Co mam zrobić?
-To zasadniczo dość proste zadanie. -zaczęła szefowa. -Wykonasz je z pomocą Roberto. -skrzywiła się nieznacznie wypowiadając jego imię. -Będziecie musieli ukraść pewną rzecz od jednego z klientów naszego kasyna.
-Jaką rzecz? -zapytała Evelyn pozornie bez zainteresowania.
-Nie sądzę, by było to na tyle ważne, żeby ci powiedzieć. Samym finałem tej akcji i tak zajmie się Vázquez. -odparła Victoria, jednak bez lekceważenia, które Evelyn spodziewałaby się usłyszeć w jej głosie.
-To po co ja będę tam potrzebna? -spytała.
-Do odwracania uwagii celu. -wyjaśniła Victoria.
-W jaki sposób?
Kobieta wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Możesz robić co zechcesz. Byleby Roberto nie musiał się nim przejmować zanim zwinie przedmiot.
Evelyn zacisnęła usta w zamyśleniu.
-Dasz sobie radę? -chciała się upewnić szefowa.
-Raczej tak. -odrzekła Evelyn.
-Wspaniale. -skwitowała to Victoria. -W takim razie możesz już iść. -spojrzała kątem oka na zegarek, zapięty na jej nadgarstku. -Wasz cel przyjdzie tu równo o szóstej. Zamówił prywatny pokój, ale również grę publiczną, podczas której będziecie musieli go oskubać. Powodzenia, Evelyn.
Dziewczynie bardzo nie spodobał się niebezpieczny błysk jaki zalśnił w oczach Victorii, gdy kończyła zdanie. Jakby wiedziała coś, czym nie podzieliła się z Evelyn...

***

Taylor zaczepiła Evelyn na wejściu do głównej salii.
-Musisz się przebrać. -oznajmiła jej. -Chodź.
Wzięła ją za rękę z taką naturalnością jak gdyby znały się od lat i pociągnęła za sobą do pokoju, które Roberto przedstawił Evelyn jako "naszą małą garderobę".
Jak się okazało, nie była wcale taka mała.
Kiedy Evelyn rozglądała się i dotykała różnych materiałów przebrań, spodni oraz innych, Collins wyszperała jej czerwoną kamizelkę, białą, elegancką koszulę i czarne spodnie, a także... perukę.
Czarną perukę z długimi, prostymi włosami.
-Tam jest przebieralnia. -Taylor pokazał jej wnękę w ścianie zasłoniętą parawanem.
-Po co to? -zapytała Evelyn potrząsając peruką, którą krupierka wcisnęła jej w ręce, razem z innymi ubraniami.
-Dla kamuflażu. No już, szybko. Musimy jeszcze cię pomalować.
Evelyn nie zadawała więcej pytań.
Gdy już ubrała się w rzeczy dane jej przez Taylor, ta zaraz posadziła ją na wysokim stołku, przypominającym barowy i wyjęła kosmetyki.
Paręnaście minut później Evelyn popatrzyła w lusterko, które podsunęła jej Collins i zamarła, gdyż ujrzała w odbiciu obcą osobę.
Dziewczynę z czarnymi włosami, niebieskimi oczami i różowymi policzkami. Jej rysy były podobne do tych Evelyn, ale to... to nie była ona.
-Jak to zrobiłaś? -wyszeptała oszołomiona.
-Mam talent. -odparła z dumą Taylor, nawet nie udając skromności.
Evelyn parskneła śmiechem.
-Nie mamy czasu na chichoty. -skarciła ją krupierka, ale z uśmiechem. -Idź do sali, Roberto już powinien tam być.
Evelyn wstała i poszła gdzie jej kazano.
Szybko odnalazła też wzrokiem Vázquez'a w identycznym ubraniu co ona. Podszedł do niej sprężystym krokiem.
-Jesteś gotowa? -spytał cicho.
-Rozpoznałeś mnie? -zdziwiła się Evelyn. -Przecież wyglądam... inaczej.
-Owszem, ale Tay ze wszystkimi szczegółami opisała mi jak zamierza cię odmienić. -uniósł kąciki ust z widocznym rozbawieniem. -Nieźle się spisała. Jestem pewien, że nikt cię nie rozpozna.
Nagle wyprostował się raptownie i rozejrzał.
-On już tu jest. -syknął, delikatnie kierując twarz Evelyn na szerokie drzwi wejściowe kasyna.
Stanął w nich młody chłopak z kręconymi blond włosami, opadającymi na oczy, przez co nie było widać ich koloru. Miał na sobie błękitny garnitur i spodnie w takim samym odcieniu.
Uniósł podbródek, mierząc otoczenie wzrokiem pełnym pogardy.
Evelyn zamarła, bo rozpoznała to spojrzenie, tego chłopaka.
Chłopaka, który był jej starszym bratem.

~aguluniax

Love in casino.जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें