Rozdział 4

129 4 1
                                    

-Co takiego?! - oburzyłam się. - Nie po to uciekłam od jednego gangu by pchać sie do drugiego!
- Spokojnie. Twój ojciec źle cię traktował. U mnie będzie ci lepiej. - Zamilkła na chwile a potem kontynuuowała. - Zresztą chyba nie chcesz, aby ktoś cię oddał twojemu ojcu. Gdy dołączysz zapewnię ci bezpieczeństwo. - Nagle myśli zaczeły zalewać mój umysł. Może ma racje? Ale czy mogę jej ufać? Może by mi pomogła. Otrząsnęłam się i wróciłam do rzeczywistości.
- Uważam że potrzebuje czasu, by sie zastanowić. - Odpowiedziałam spokojnie nie chcąc pokazać mojej niepewności.
- W porządku. - Victoria podała mi wizytówkę. - Zadzwoń do mnie jutro i poinformuj o swojej decyzji. Kiwnełam głową, chwyciłam wizytówke i się jej przyjrzałam.
- To do usłyszenia jutro. - Powiedziała z uśmiechem.
Ostrożnie wstałam i wyszłam z jej biura po czym opuściłam kasyno.

***

Obudziłam sie rano. Mało spałam tej nocy. Myślałam nad tym jaka decyzja będzie dobra. Chwyciłam wizytówkę Victori z szafki nocnej i wybrałam jej numer na telefonie. Po kilku sygnałach odebrała.
- Tak, słucham? - Powiedziała spokojnie.
- Cześć, tu Evelyn... przemyślałam to wszystko i stwierdziłam że dołącze do was.
- Wspaniale. Prosze cie przyjedź do kasyna na godzine dziewiątą a mój pracownik cie oprowadzi.
- W porządku. - Zerknełam na zegar. Była godzina 7.55
- Mnie dziś raczej nie będzie jednak z pewnością sie jeszcze spotkamy. Tylko sie nie spuźnij.
- Spokojnie. Będę na czas.
- Dobrze. Musze kończyć. Praca mnie wzywa. Do usłyszenia.
- Cześć. - Dziewczyna sie rozłączyła. Wstałam szybko z łóżka i zaczełam sie ogarniać. Wziełam szybki prysznic po czym podeszłam do szafy. Wyciągnełam czarną przyległą sukienke do kolan. Do tego ubrałam moją ulubioną srebną biżuterie. Nie miałam za dużo czasu na makijaż więc tylko dałam jasny brązowy kolor na oczy i lekko poprawiłam usta jasną czerwoną szminką. Spakowałam do torby bluze na wszelki wypadek i wyszłam z domu. Skierowałam sie w strone auta które w spadku zostawił mi wój. Jest to dodge challenger z 2015 roku. Ma piękny czerwony kolor i przyciemnione szyby. Nie znam sie za bardzo na autach ale to jest wyjątkowo ładne i szybkie. Wsiadłam za kierownice i na spokojnie ruszyłam z miejsca.

***

Zaparkowałam auto na parkingu przy kasynie. Gdy skierowałam sie w strone budynku czekał tam na mnie ten sam mężczyzna co wczoraj. Gestem ręki pokazał żebym weszła pierwsza. Na spokojnie weszłam do kasyna a wzrok mężczyzny spoczywał na mojej sukience. Nagle mężczyzna sie odezwał.
- Najpier cię oprowadzę, a później sprawdzę czy w ogóle umiesz korzystać z broni palnej. Ach i nie przedstawiłem się. Jestem Roberto. - Skinełam głową niepewna czy powinnam odpowiedzieć. Weszliśmy na szkrzydło pracownicze. Mężczyzna wszedł do pokoju bez drzwi.
- Tu jest kuchnia. Możesz sobie robić kawę lub coś do jedzenia, gdy masz na to czas.
Pomieszczenie było dość duże. Na środku stał długi stół z krzesłami. Przy ścianach były szafki w ładnym czerwonym kolorze. Wnętrze było dość bogate, ale bez przepychu. W kącie przy blatach stała duża dwudrzwiowa lodówka. W pomieszczeniu tym znajdowała się również ekspres do kawy oraz mikrofalówka. Pokazał mi również łazienkę oraz salonik. Szliśmy jakimiś korytarzami pod ziemią. Każdy wyglądał tak samo. Nagle dotarliśmy do siłowni. Przeszliśmy przez nią i weszliśmy do strzelnicy.
- Umiesz strzelać z pistoletu? - Spytał.
- Och tak, coś tam potrafię. - Mężczyzna podał mi broń.
- Jest załadowany. Załóż słuchawki i strzelaj do celu. - Wskazał na stojącą nieruchomo tarczę strzelniczą. - Ciekawe co potrafisz. - Powiedział z chytym uśmieszkiem.
Założyłam słuchawki i zaczęłam strzelać do celu. Kilka razy trafiłam w sam środek i dwa razy gdzieś obok.
- Dobrze ci idzie. Utrudnijmy ci to. - Gdy to powiedział kliknął coś na pilocie, a tarcza zaczęła sie poruszać w prawo i lewo.
Pewna siebie strzelałam do tarczy. To będzie ciekawy dzień... Trafiłam dwa razy w środek tarczy i cztery gdzieś obok środka. Cały czas Roberto się na mnie patrzył z uśmiechem.
- Cóż... Mogę powiedzieć, że jesteś w tym w miarę dobra. - Usłyszałam głos Victori. Zamarłam.

~xwerskax

Love in casino.Where stories live. Discover now