𖤐 Sixteen - When the stars fall 𖤐

436 116 73
                                    

Dziękuję wam kochani za pobicie rekordu w ilości komentarzy pod poprzednim rozdziałem! <3 Jeśli taka aktywność będzie się utrzymywać, możecie spodziewać się nowości raz w tygodniu.

Nie przedłużając, zapraszam do czytania <3

𖤐

Grudniowe słońce leniwie wspinało się po śnieżnobiałym niebie, ledwie przebijając się promieniami przez zasłonę chmur. W nocy zaczęło lekko śnieżyć — była to faktyczna oznaka nachodzącej zimy. Ginny Weasley westchnęła ciężko, wyglądając przez okno, a później niechętnie zrzuciła z siebie ciepłą kołdrę i wsunęła na nogi puchate kapcie. Niedziela minęła jej stanowczo zbyt szybko na gonitwie natarczywych myśli, z których niewiele wynikło. Nastał poniedziałek i trzeba było przygotować się do pracy.

Miała jeszcze dwie godziny. Pracowała w sklepie z magicznymi roślinami, który po wojnie założył jej przyjaciel Neville Longbottom. Nawet lubiła tę pracę. Tylko sporadycznie jakaś chińska kąsająca kapusta gryzła ją w palec albo trzeba było gonić po lokalu skaczącą bulwę. Zazwyczaj było jednak dość spokojnie.

Zmęczona, bo udało jej się zmrużyć oczy dopiero koło trzeciej nad ranem, zwlekła się po schodach do kuchni. W Norze było już pusto. Ron i Hermiona mieli się na dniach stawić po resztę swoich rzeczy, a pierwszą noc jako nowożeńcy spędzili już w swoim nowym domku na obrzeżach Londynu. George dawno wyniósł się do mieszkania na Pokątnej, żeby mieć bliżej do swojego sklepu. Reszta jej braci od lat żyła swoim życiem. Według naściennego zegara z podobiznami członków ich rodziny, ojciec był już w pracy, a matka na zakupach, jak zazwyczaj w poniedziałek rano, bo wtedy w sklepach był według niej najmniejszy ruch.

I stało się. Niegdyś tętniąca życiem Nora opustoszała. Ginny została w niej jako ostatnia. I chociaż wiedziała, że rodzice bardzo nie chcieliby zostać w tak dużym domu sami, było jej żal, że wszystkie jej dziecięce sny pozostaną najwyraźniej już na zawsze jedynie w strefie marzeń.

Kiedyś lubiła sobie wyobrażać, że zostanie żoną Harry'ego, zamieszkają w pięknym domku i będą mieli gromadkę dzieci. Zdążyła już nawet wymyślić im imiona, gdy przez jakiś czas wydawało jej się, że to marzenie ma szansę się spełnić - była wtedy najszczęśliwsza na świecie jako dziewczyna Harry'ego. Gdy jednak Harry, Ron i Hermiona wyruszyli w siódmej klasie na poszukiwanie horkruksów, dotarło do niej, że od lat żyła złudzeniem. Harry był wojownikiem, bohaterem, wolnym wilkiem. Nie miał czasu na związki. Zawsze był jakiś świat do uratowania, ktoś do ocalenia. Tak też jej to przedstawił, gdy odchodził. A później, po wojnie, już nie udało jej się ponownie do niego zbliżyć. Nie brała tego jednak do siebie, bo jego kontakty z Ronem i Hermioną również uległy ochłodzeniu. Wiele razy rozmawiali między sobą w trójkę, zastanawiając się, co u Harry'ego i jak mu się powodzi. Jako dobrzy przyjaciele rozumieli jednak, że po tym wszystkim, co przeszedł, mężczyzna potrzebuje czasu i przestrzeni, by ukoić skołatane nerwy i wygoić rany wojenne. I przez ponad dwa lata tak to właśnie wyglądało, bo Harry nie pokazywał się nigdzie publicznie i nie wydawał się skory zaprosić ich do siebie. Gdy jednak potwierdził zaproszenie na ślub, w sercu Ginny odżyła nowa nadzieja. Wszystkie te przekreślone związki, które nie wypaliły, bo w każdym mężczyźnie szukała jego, te zmarnowane na mrzonkach o wielkiej miłości lata, to wcale nie musiało iść na marne. Jeszcze wszystko mogło im się ułożyć. Liczyła, że spotkają się, zatracą w swoich oczach, w rozmowie, później w tańcu i może nawet, że pod koniec nocy uda jej się skraść mu jakiś nieśmiały pocałunek.

Wszystkie jej płonne nadzieje runęły jednak niczym domek z kart, gdy Harry stawił się na uroczystości w towarzystwie... no właśnie, Draco Malfoya w przebraniu!

When the stars fall || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz