Rozdział 13

1.8K 69 21
                                    

Luke

Opierałem się o ścianę budynku, wdychając rześkie powietrze. Musiałem poukładać sobie, pewne rzeczy w głowie. Tego wszystkiego było za dużo, a ja miałem dość udawania, że wszystko jest okej. Sam już nie wiedziałem co robić.

Już od dawna zauważyłem, że Flora coś przede mną ukrywa. Widzę jak się męczy, jak jej ciężko. Myśli, że ukryję pod makijażem, to jak źle jest. Nie sypia w nocy. Prawie codziennie widzę ją wymęczoną, nie tętniącą życiem. W środku jest nieżywa i to mnie psychicznie dobija, bo wiem, że nic z tym nie zrobię, dopóki nie uporam się z własnymi problemami.

Lily znowu trafiła do szpitala, pod obserwacje najlepszych lekarzy z całego Missisipi. Choroba ją zabijała, a ona nawet nie chciała walczyć. Mówiła, że nie widzi dla siebie ratunku, oraz że najchętniej zaprzestała by leczenie. Znowu pojawiły się omdlenia i krwotoki z nosa. Stała się tak słaba i blada, że nie jest w stanie sama się podnieść. Każdego dnia patrzę, jak okrutny los wysysa z niej resztki życia.

Ojciec ostatnio schudł. Ciągle się stresuję lub spędza, całe noce w szpitalu, przy łóżku swojej żony. W pracy ma tłok, przez co często wraca po dwunastej, zostawiając mi górę obowiązków. Nie mam do niego o to żalu, ale mógłby wziąć sobie wolne i pobyć trochę z Andym.

Brakuje mu taty i mamy, a aktualnie jestem jego jedynym wsparciem i opiekunem. Odbieram go ze szkoły, gotuję mu obiad, odrabiam z nim lekcje, bawię się i staram wytłumaczyć, że przechodzimy przez ciężki okres, ale będzie dobrze. Jednak szczerze mówiąc... już dawno przestałem w to wierzyć.

Co do tego całego "prawie pocałunku". Jestem, skończonym debilem. Jak mogłem coś takiego zrobić! Przecież to wszystko, by zepsuło. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Dlaczego czuję taki pociąg, do tej dziewczyny. Dlaczego uwielbiam ją bez makijażu, albo czemu, coraz częściej mam ochotę posmakować jej ust. Starałem się jednak zdusić to okropne uczucie, którego nie chciałem. Nie pozwoliłbym, by Flora się o tym dowiedziała. Przecież jestem, tylko dla niej przyjacielem. Ona we mnie nic nie widzi. Wyszedłbym na głupca.

Prawdopodobieństwo, że już wszystko skończone, było bliskie stu procent. Widziałem to skołowanie, w jej pięknych oceanicznych oczach. Nie wybaczy mi tego. Tak bardzo pragnąłem o tym zapomnieć. "Jebać to" – pomyślałem.

Podszedłem do grupki chłopaków, którzy stali z tyłu domu pod drzewem. Mieli trochę towaru. Wiedziałem to, bo już wcześniej kupowałem od nich prochy.

– Macie kokę? – spytałem na wstępie. Pięć par oczu, zwróciło wzrok ku mnie.

– A masz kasę? – zapytał chyba Issac, który był najważniejszy w tym gronie. W ogóle ich za bardzo nie kojarzyłem. Wyciągnąłem dwa stu dolarowe banknoty, podając go chłopakowi.

– Tyle wystarczy? – pokiwał, grzebiąc w kieszeni kurtki.

– Na jeden gram. – wyciągnął biały proszek.

Wziąłem woreczek, od razu go otwierając. Potrzebowałem się odstresować. Sprawnie utworzyłem, niewielką kreskę na przedramieniu. Byłem gotowy ją wciągnąć, w każdej pieprzonej chwili. Tylko czemu się wahałem? Chłopaki przyglądali mi się, ale większość również wciągała.

– Lukas! – usłyszałem donośny krzyk.

Spłoszony, gwałtownie się obróciłem, strzepując kokainę. Spojrzałem na Oscara, który truchtem do mnie podbiegł. Wkurwił się, gdy ujrzał woreczek, którego nie zdążyłem schować.

– Co ty odpierdalasz! – wydarł się.

– Oscar, proszę cię, nie drąż.

– Nie kurwa! Latam od dwudziestu minut, jak jakiś piesek szukając cię, a ty wciągasz prochy – ściszył głos, by nikt nas nie usłyszał. – Kurwa, no! 

If you knew meOnde as histórias ganham vida. Descobre agora