Rozdział 11

1.7K 87 23
                                    

- W środę jest ta impreza Halloween'owa, idziesz?

Z rozmyślań wyrwał mnie głos siedzącego koło mnie bruneta. Zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie o czym rozmawialiśmy.

- Przepraszam zagapiłam się, o czym mówiłeś? – nadziałam na widelec pomidorka koktajlowego, a następnie włożyłam go do ust.

- Jeden z maturzystów urządza u siebie domówkę z okazji Halloween. Idziesz? – przełknęłam kęs jedzenia nim odpowiedziałam.

- To jest za dwa dni, w środę, tak? – Luke pokiwał głową. – Nie wiem, miałam spotkać się z Stephanie na kawę...

- Czekaj, czekaj, coś mi chyba umknęło. Kim jest Stephanie?

- Oh, to moja przyjaciółka, znamy się od piątej klasy, bodajże.

- A tak to gdyby nie to spotkanie... poszłabyś? – może mi się zdawało, ale chłopakowi chyba bardzo zależało na tym, bym z nim poszła.

- Szczerze? Nigdy nie byłam na żadnej imprezie... – przyznałam zawstydzona. Wbiłam wzrok w sałatkę, kontynuując jedzenie.

- Naprawdę? – wydawał się zaskoczony.

- Tak... a ty byłeś na jakiejś?

- Na kilku, ale nie jestem fanem ciągłego imprezowania. – złożył błagalnie dłonie i zrobił słodkie oczka. – Chodź ze mną na tą imprezę.

- Czemu Ci tak bardzo na niej zależy?

- Nie wiem po prostu... No dalej zgódź się pójdziemy razem, będzie fajnie! Zabawimy się, napijemy, potańczymy.

- Nie piję. – od razu zaznaczyłam.

- Dobra, to będziemy pić wodę.

- Sama nie wiem... – westchnęłam przeciągle, patrząc na niego. – Luke...

- Słuchaj nie będę na Ciebie naciskał, jak nie chcesz to trudno. Nic na siłę.

- Nie, nie o to chodzi... – schowałam twarz w dłoniach, tak głupio było mi to powiedzieć.

- To o co?

- Nie mam... Nie mam żadnej sukienki. – lekko wyjrzałam spomiędzy palcy, by zobaczyć jego reakcję. Nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie machnięcia ręką i puszczenia oczka.

- Co ty pszczółko, tym się przejmujesz? – mój żołądek zrobił fikołka na to przezwisko. ZNOWU. Zagryzłam policzek ze stresu, a palcami zaczęłam się bawić wyginając je na wszystkie strony. – Przecież to nie problem kupimy Ci jakąś.

- Ale...

- Żadne ale, musisz trochę się rozerwać. Czyli postanowione! Dzisiaj po lekcjach idziemy kupić Ci kieckę!

Po paru minutach przekonań Luke'a, poddałam się i zgodziłam na wypad do galerii. Musiałam tylko napisać pani Margaret, że nie zjawię się dzisiaj w pracy.

Rozbrzmiał dzwonek, oznajmiający zakończenie długiej przerwy. Tłum niezadowolonych licealistów, powolnym krokiem oddalało się w kierunku klas. My sami zgarnęliśmy swoje tace z niedojedzonym lunchem i oddaliśmy je w przeznaczone do tego miejsce.

- Co teraz masz? – zapytałam przyjaciela.

- Fizykę, a ty?

- Matmę... – przewróciłam od niechcenia oczami.

- Uuu... współczuję, w takim razie powodzenia i widzimy się po lekcjach?

- Tak, to spotkajmy się przed szkołą.

If you knew meWo Geschichten leben. Entdecke jetzt