5. Wieczór filmowy

536 20 0
                                    

2 czerwiec 2023

Przed pójściem do Genzie, stwierdziłam, że zrobię sobie mały spacer po Krakowie. Nie ustaliliśmy dokładnej godziny przyjścia, więc miałam czas. Była właśnie 12.40, a ja wkraczałam na rynek główny. Przeszłam już duży kawał, nogi mi odpadają. Wstąpiłam do pączkarni, żeby kupić pączki dla członków. Chciałam ich miło zaskoczyć. Albo chociaż załagodzić nimi sytuacje z wczoraj, przez którą mogę mieć problemy. We wiadomości, którą napisał mi Karol na instagramie, wyraźnie widać, że napisał aby nikt o tym nie wiedział z moich znajomych lub rodziny. A wczoraj napisała do mnie przyjaciółka z pytaniem, co ja robię u Genzie. Z tego co sobie przypominam to raczej nic nie wstawiałam. Jakim cudem ona zdobyła tą informacje. Przed pójściem spać, przeglądałam naszą konwersacje i nic nie było o Genzie. Przejrzałam też swoje relacje i tik toki. Również nic. To ktoś z członków albo pracowników musiał wstawić, czyli to nie powinna być moja wina. Narazie nikt o tym nie wie, ale dzisiaj mam plan im to powiedzieć. Może trochę zluzują jak zobaczą pączuszki...

- Dziękuje, do widzenia.- powiedziałam do starszej pani, która właśnie mi podała dwa kartony pełne pączków.

Nie chciało mi się iść kolejny taki kawał, więc zamówiłam ubera. Akurat w słuchawkach włączyła mi się „Formula" Labrinth'a.

Musiałam wysiąść koło swojego hotelu, żeby np. kierowca nie brał podejrzeń po co pod dom Genzie. Niby może ich nie znać, ale nie chce ryzykować.

Te dwa kilometry dłużą mi się w nieskończoność. Może jednak nie będę jedyną osobą z dobrą kondycją. Chyba będę jako pierwsza umierać.

- Dokąd taka piękna panienka się wybiera?

Spojrzałam w stronę głosu, który się do mnie odezwał. Stary facet uchlany w niebiosa.

- Tam gdzie nie ma pana.- uśmiechnęłam się sztucznie i szeroko, a następnie odwróciłam się na pięcie i przyśpieszyłam krok. Prawie dwa kilo pączków nie ułatwiało roboty. Nie starałam się być zbytnio miła, bo nie lubię takich dziadów. Strach się bać co o mnie teraz myśli.

- A może jednak będę tam, zabawimy się złotko.

- Możesz się odwalić?- no teraz to mnie wkurwił. Czekałam aż walnie takim tekstem.- Nie mam czasu na takich ludzi jak ty teraz, wrócić do rzeczy, którą robiłeś za nim mnie zobaczyłeś.

Po moich słowach nieznajomy zaczął iść w moją stronę, przestraszyłam się, więc zaczęłam się cofać patrząc wciąż na niego. Gdybym się odwróciła do niego tyłem to cholera wie co by zrobił. Zaraz bym pewnie miała nóż w plecach albo worek na głowie.

- Ja wole skupić się na tobie.- powiedział to i zleciał mnie wzrokiem od góry do dołu. Oblech jebany.

- Jezu no spierdalaj!- krzyknęłam ze złości i zatrzymałam się. Nerwy mi już puściły. No ile można, litości!

- Będziesz miała karę.- przyśpieszył krok w moją stronę.

No i chuj, już po mnie.

- Chyba wyraziła się jasno.

Odwróciłam się w prawo w stronę głosu.

Bartek.

Stał oparty o murek ogrodzenia jakiegoś domu. Ciekawe od jakiego momentu przygląda się tej akcji. Nie mógł zareagować szybciej, za nim puściły mi nerwy? Wyglądał na nieprzejętego, podszedł do sytuacji z totalnym luzem. A ja już obsrałam majty.

Pokolenie Miłości | GenzieWhere stories live. Discover now