16. Jesteś szalony.

24 4 0
                                    

Aurora

Nie byłam w stanie stwierdzić przez jaką ilość czasu nie potrafiliśmy się od siebie oderwać.

Choć nasze wargi poruszały się w wolnym rytmie, ja odczuwałam to wszystko ze zdwojoną siłą. Wybuchło we mnie uczucie, które nie miało prawa się wydostać. Zapragnęłam, aby takich nocy było dużo więcej.

- Teraz już z pewnością mnie nie wygonisz ze swojego życia - szepnął, gdy w końcu odsunął się na kilka centymetrów.

- Może sam uciekniesz - oznajmiłam cicho, będąc jeszcze pod wpływem czaru naszego pocałunku.

Otworzyłam oczy. On również miał je otwarte.

- Musisz wiedzieć o mnie jedną rzecz, Auroro. Gdy się zakocham, to nie jestem w stanie niczego odpuścić. Walczę o to za wszelką cenę.

Gdy się zako...czy on właśnie...

- Tak, nie przesłyszałaś się - postanowił zażartować, widząc moją minę.

Zaskoczył mnie. Nie tym, że cokolwiek do mnie czuł, bo takie domysły już miałam nie raz, ale...nie sądziłam, że się zakochał.

Zakochał się mimo tego, że ta miłość nie mogła potrwać długo.

Czułam, że zawiodłam. Pomyślałam o tym, co może czuć za miesiąc, ewentualnie dwa.

- Miles... - zaczęłam, zastanawiając się, jak powiedzieć to, co siedziało mi w głowie.

Mruknął jedynie w odpowiedzi, czekając na to, aż to z siebie wyduszę.

- Boję się, że będziesz tego żałował. Możesz mówić, że czas ze mną nie będzie stracony, ale...dlaczego chcesz go przeznaczyć właśnie na mnie?

- Przed chwilą usłyszałaś odpowiedź - Kąciki jego ust drgnęły do góry.

- Dalej tego nie rozumiem - powiedziałam bardziej do siebie, ale on też to usłyszał.

Przewróciłam się na plecy, zostawiając nadal głowę na jego ręce.

Utkwiłam wzrok na niebie, na którym pojawiło się jeszcze więcej gwiazd. Przeszło mi przez myśl, że gdyby nagle jedna z nich spadła, pomyślałabym życzenie.

I wtedy dotarło do mnie, że na ułamek sekundy miałabym nadzieję na inny koniec swojej własnej historii. A wszystko przez Milesa Radley'a.

- Nie czuj się winna, że tak mnie do ciebie ciągnie - Starał się jeszcze jakoś w tej sytuacji żartować, pamiętając zapewnie o obietnicy, że wrócę stąd szczęśliwa. - Cokolwiek byś nie zrobiła, to to by się nie zmieniło.

- Nie potrafię pozbyć się wyrzutów sumienia, że i tak prędzej czy później cię zranię. I to nie będzie zależne ode mnie. Po prostu zniknę. Z dnia na dzień. Pewnego dnia się obudzisz, a mnie już nie będzie.

W oczach stanęły mi łzy. Tak właśnie przedstawiała się moja rzeczywistość. Usłyszałam głębokie westchnięcie chłopaka.

- Jestem wdzięczny za to, że mogliśmy się poznać. Uwielbiam z tobą spędzać czas. Nie zranisz mnie czymś, na co nie masz wpływu, a poza tym...ja...mam nadzieję, okej? Już nie raz zdarzały się różne cuda. Technologia medyczna jest teraz jeszcze lepsza niż kilka lat temu, a każdego dnia trwają badania nad czymś nowym. I wiem, że nie stracę tej nadziei do samego końca.

- Gdy ma się nadzieję, to wszystko czego doświadczamy, może zaboleć kilka razy mocniej.

- Nie obchodzi mnie to.

- Mnie tak, dlatego już dawno się jej pozbyłam.

Poczułam pierwszą łzę na policzku.

- A i tak wcale nie jest łatwiej - dodałam.

Skrawek niebaWhere stories live. Discover now