Rozdział 15. Ten w którym przeżycie poranka...

36 3 0
                                    

Rozdział 15. Ten w którym przeżycie poranka wydaje się być osiągnięciem na skalę światową

Pukanie się powtórzyło. Z niemałą ulgą przyjęłam fakt, że dzieje się coś co pozwala mi nie patrzeć w twarz buca, którego właśnie z jakiegoś dziwnego powodu przytuliłam. Na miękkich nogach podeszłam do drzwi wejściowych. Zajrzałam na zewnątrz przez Judasza (jak się mieszka na Wildzie to się wie, że nie otwiera się drzwi tak po prostu). Na progu stała Helena. Miała na sobie ten sam zielony płaszcz co ostatnio a dłonie zaciskała na rączce od eleganckiej czerwonej torebki. Odważny wybór, musiałam przyznać.

Uchyliłam drzwi opierając się ciężarem o ścianę. Kobieta przyjrzała mi się i przez chwilę sądziłam, że dojrzałam szok w jej niebieskich oczach. Potem jakby się opanowała.

- Jest tutaj?

Uniosłam brwi. Trochę to brzmiało jakby szukała zaginionego szczeniaka. I skąd pomysł, żeby szukać go tutaj?

- Jest. Czy możesz trzymać swojego kochasia na krótszej smyczy? – po tym całym przytulaniu poczułam się jakbym wybudziła się z dziwnego czaru, jak mogłam pozwolić na to, żeby mnie namówił na przytulenie?

Oczywiście, przytulenie mężczyzny nie było czymś nadzwyczajnym, ale ja nie chciałam mieć z nim nic wspólnego a fakt, że on tak bardzo tego chciał sprawił, że ogarniały mnie bardzo wyraźne wątpliwości. Dlaczego tego chciał? I dlaczego, do cholery, się na to zgodziłam? Przez chwile wydawał się taki smutny i taki szczery. Jakby naprawdę zależało mu na tym, aby mu pomóc. A przecież wiedziałam, że ten mężczyzna chce pomóc tylko sobie. Osiągnąć własne cele.

- O Heleno dobrze, że jesteś. Już wszystko załatwione także możemy iść – buc pojawił się obok mnie obrzucając staruszkę ciepłym spojrzeniem.

To coś co było między nimi sprawiało, że coś się w nim zmieniało... zmiękczało. Za to jak jego fiołkowe tęczówki skierowały się ku mnie na jego twarzy błyskawicznie pojawił się grymas niezadowolenia. Zmarszczyłam brwi.

- Co niby jest załatwione? – wywarczałam to pytanie czując ciepło na policzkach.

- Nawiązaliśmy Więź – wyjaśnił i prychnął jakby to było oczywiste.

Spojrzałam na Helenę, której wyraz twarzy wskazywał, że była tak samo zdziwiona tym faktem jak ja.

No kurwa nie.

Obróciłam się do Szamana i z rozmachem uderzyłam go kolanem w brzuch. Wydał z siebie zduszone jęknięcie i zgiął się w pół a Helena wykrzyknęła moje imię zdziwiona. Złapałam buca za kołnierz i wypchnęłam z mojego mieszkania w kierunku schodów. Już poza zasięgiem moich rąk złapał się poręczy i wyprostował odrzucając długie czarne włosy do tyłu. W jego oczach widziałam furię. Uśmiechnęłam się słodko.

- Nie dziękuje za odwiedziny. Mam nadzieję, że skiśniesz. Żegnam.

Buc chciał coś powiedzieć, ale Helena podniosła dłoń przerywając mu.

- Fryderyku, myślę, że już czas na ciebie.

Ku mojemu zdziwieniu usłuchał jej i zszedł szybko po schodach.

- Niko, posłuchaj...- Helena posłała mi błagalne spojrzenie.

Dlaczego czuła się zobowiązana, żeby przepraszać za tego buca? To on był odpowiedziany za swoje działania. Zza moich pleców doszedł dźwięk uchylanych drzwi. O nie. Mama.

- Ptaszyno, co się dzieje? – obróciłam się do mamy próbując ciałem zasłonić jej Heleną nadal stojącą w progu.

- Nic mamusiu, idź spać ja to załatwię – próbowałam ją uspokoić, ale widziałam jak jej jasne oczy spoczęły na stojącej za mną staruszce.

Dziewczyna SzamanaWhere stories live. Discover now