Rozdział 2. Ten w którym mój mózg nie nadąża

94 6 1
                                    


Gdy wróciłam do biurka mojego przełożonego już przy nim niw było. I dobrze. Kierowana instynktem przysiadłam do komputera i wpisałam w wyszukiwarkę frazę zasłyszaną w radiu. „Rozszarpywacz". Cóż za beznadziejna nazwa, naprawdę się nie postarali – nie to co Kuba Rozpruwacz, Zodiak czy choćby Potwór z Florencji. Rozszarpywacz miało za dużo zgłosek i szeleszczenia. Gdy zagłębiłam się w jeden z artykułów znalezionych w sieci po moich plecach przeszedł dreszcz. Wszystkie ofiary mordercy to młode kobiety w wieku od 20 do 25 lat. Każda z nich miała jakiegoś rodzaju prace ze zmianami nocnymi i, co sprawiło, że gula zacisnęła mi się w gardle, każda miały piękne rude włosy. Tak jak Klara.

Nie. To nie możliwe, przecież do mnie zadzwonił. Wiadomo, że jej enigmatyczne żądanie nie miało sensu, ale to Klara. Może miała kolejny zjazd, w którym, nawymyślała sobie, że byłoby mi i mamie lepiej gdybyśmy nie miały jej na głowie? Prawda była taka, że bez niej byśmy nie przetrwały. Za każdym razem, gdy wyskakiwała z tego typu tekstami, przypominałam jej właśnie o tym, lecz widziałam po niej, że ponure, destrukcyjne myśli nie raz chciały wziąć górę. Czasem potrzebowała kilku tygodni, żeby wrócić do siebie. A ja zawsze byłam wtedy z nią.

Spojrzałam na zegarek – aż sześć godzin dzieliło mnie od końca pracy i od momentu, w którym będę mogła skupić się na znalezieniu siostry i wsparciu jej w tym przez co przechodziła, bo z każdą minutą zaczynałam wierzyć w to, że coś było nie tak. Moje poszukiwania informacji o grasującym po Poznaniu mordercy doprowadziły mnie do jakiegoś forum. Skuszona nagłówkiem wkliknełam się w wir odpowiedzi. Zmarszczyłam brwi, gdy przeczytałam jedną z nich:

„Czy to nie ciekawe, że każda z ofiar dziwnie się zachowywała przed zniknięciem? Jak się patrzy na wypowiedzi rodziny to wszyscy coś przebąkują, że ich zachowanie odbiegało od normy tuż przed ich zniknięciem."

„Myślisz, że to ma coś wspólnego z Rozszarpywaczem? Policja na razie skupiała się na tym, że zawsze zostawia ich szczątki w tym samym ułożeniu a do tego zawsze w okolicy mostów. W sumie powinni spojrzeć na szerszy kontekst – ich zachowanie przed śmiercią może być jakąś logiczna wskazówką"

„Daj spokój, to jakieś zdziry! Czytaliście czym się zajmowały? Jedna bardziej puszczalska od drugiej! To nie były prawdziwe kobiety tylko jakiś śmieć społeczny. Dobrze, że ktoś się ich pozbył"

Zacisnęłam usta oburzona bezczelnością komentującego. Jak w ogóle można było coś takiego napisać? Zaczęłam zawzięcie klikać w klawiaturę, lecz nim zdążyłam kliknąć 'opublikuj' usłyszałam ciche chrząknięcie dochodzące zza moich pleców.

- Mam nadzieje, że pracujesz tak zawzięcie nad swoim kolejnym artykułem – jego przyjemnie niski głos sprawił, że na chwilę przymknęłam oczy, lecz niemal od razu się opanowałam i odwróciłam w jego kierunku.

Mój e-mail. A potem sobie po prostu poszłam. Zerwałam się z miejsca i odchrząknęłam.

- Danielu, słuchaj ja naprawdę... – zaczęłam i zmusiłam się do napotkania jego wzroku pomimo wstydu.

Był jedyną osobą w tym biurze, która w pełni zasłużyła sobie na mój szacunek. Jego artykuły były jedną z podstaw na moich zajęciach z marketingu a pomysły na kampanię były przykładem tego jak powinno się działać w tej branży. A przecież nie był nawet dziesięć lat starszy ode mnie. Pomyślałby kto, że z takimi osiągnięciami będzie nadętym bucem, ale sposób w jaki przeprowadził moja rozmowę rekrutacyjną sprawił, że musiałam odpuścić wszystkie uprzedzenia. Był inteligentny, błyskotliwy i profesjonalny. Wysłuchiwał moich odpowiedzi z uwagą i zadawał trafne pytania – czułam, że naprawdę chce mnie poznać.

Dziewczyna SzamanaWhere stories live. Discover now