Rozdział 12

150 7 4
                                    

Jechałam jeszcze przez kilka godzin w końcu zatrzymując się na obrzeżach miasta. Moja głowa była pełna sprzecznych myśli a ja czułam się zagubiona.

-Co ja najlepszego zrobiłam - powiedziałam sama do siebie odchylając głowę do tyłu.

Na moich policzkach pojawiły się łzy. Czułam, że Dom nie zostawi tego tak w spokoju.  Cholerny Jakob Toretto. Poznałam go kilkanaście lat temu kiedy to jeszcze współpracowałam ze stróżami prawa. Kazali mi go złapać i zamknąć lecz nie zrobiłam tego. Był niewinny. Kolejny raz w życiu nie wiedziałam co robić. Nie miałam przy sobie żadnej z swoich rzeczy. Po chwili odpoczynku ruszyłam z powrotem do miasta cały czas myśląc co robić.

Muszę jakoś dostać się do domu Dominica i zabrać swoje rzeczy - pomyślałam odpalając samochód i ruszając z piskiem opon. Lecz było to bardzo ryzykowne.

-Co do chuja - mruknęłam kiedy auto zaczęło spowalniać po czym zupełnie stanęło. Uderzyłam rękami w kierownice i próbowałam odpalić jeszcze z kilkanaście razy niestety na marne. Zrezygnowana wysiadłam i zajrzałam pod maskę, od razu odskoczyłam w tył kiedy spora ilość dymu wydobyła się spod niej. Z niezadowoleniem zamknęłam ją trzaskając i na pieszo udałam się w stronę miasta, które było niedaleko. Całą drogę zastanawiałam się co teraz zrobię a co gorsza co zrobi ze mną on. Dominic.
***
Po powrocie do domu od razu udałem się do tymczasowego pokoju Mar...Agat...Mary...Agathy. Kurwa mać - opadłem na łóżko rozmyślając. Nie mogłem uwierzyć, że tak z pozoru niewinna kobieta może wykręcić mi taki numer. Zastanawiałem się dlaczego mnie kłamała, dlaczego nie była szczera od początku wtedy kiedy ją o to prosiłem. Rozumiecie? Prosiłem. Ja ją kurwa prosiłem. Podniosłem się z łóżka i znów poczułem wściekłość. Pośpiesznie zszedłem na dół i odpaliłem laptopa Brian'a, zawsze trzymał go w salonie i na moje szczęście nie miał hasła.
Kilka minut później wiedziałem kim jest niejaka Pani Anderson, ile ma lat i skąd pochodzi. Lecz dla mnie to było zdecydowanie za mało. Muszę ją odszukać. Jeżeli myśli, że zdoła mi
uciec nie ma pojęcia jak bardzo się myli. Może i jest dobra ale ja jestem lepszy.
***
Nie mam pojęcia ile szłam przed siebie ale na dworze robiło się już jasno. Do domu Pana Toretto nie zostało dużo a ja przez całą trasę zastanawiałam się jak to rozegram. Pewnie zabrał już wszystkie moje rzeczy. Cholera. Usiadłam zmęczona na przystanku i zanurzyłam ręce w dłonie. Ciekawe czy Mia i Brian już wiedzą - westchnęłam głośno po chwili czując łzy na policzkach, łzy bezsilności. Po co go kłamałam, po cholerę to ciągnęłam. Kurwa mać.

Ride or Die?Where stories live. Discover now