Rozdział 6

224 13 2
                                    

- Wybierasz się gdzieś Mary? - usłyszałam donośny męski głos, w tamtym momencie zmarłam. Kurwa.

Powoli odwróciłam się i zmrużyłam oczy kiedy Dom włączył niedużą stojąca lampę, która stała przy fotelu na którym on siedział.

- Wybierasz się gdzieś? - powtórzył pytanie rozsiadając się wygodniej, założył ręce na piersi przyglądając się mi. Nie miałam pojęcia co robić, moja głowa była pełna myśli a ja chciałam tylko uciec.

- Słuchaj nie zrozum mnie źle ale ja naprawdę nie mogę tutaj zostać, rozumiesz? Nie mogę - oznajmiłam zestresowana przyglądając się mu. - Nie chciałabym żeby coś stało się Tobie jak i Twojej rodzinie,  nie mogę tutaj dłużej przebywać. Naprawdę dziękuje Ci za całą pomoc i jak tylko będę mogła to wrócę tutaj jak najszybciej i za wszystko Tobie oddam, błagam zrozum mnie - kontynuowałam kiedy się nie odzywał.

- Uwierz mi, że uciekanie przed czymś bądź kimś nie jest najlepszy rozwiązaniem Mary - odrzekł z powagą i wyraźnie słyszalną chrypką. Dom powoli wstał z fotela i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Zacznij w końcu mówić prawdę - dodał.

Wzięłam głęboki wdech i zdjęłam kaptur z głowy po czym zrezygnowana usiadłam na starej kanapie. Może Dom faktycznie okaże się przydatny i mi pomoże. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co mam robić. Odłożyłam plecak na podłogę po chwili zatapiając twarz w dłonie.
Dom kucnął przy mnie i pogładził po udzie.

- Nie musisz się mnie bać - wyszeptał z nutą troski w głosie. Cały czas czułam jego dużą dłoń na moim ciele lecz nie przeszkadzało mi to wręcz odwrotnie. Nikt nigdy nie był taki czuły w stosunku do mnie. - Przejedziemy się? - zaproponował a ja się zgodziłam.


I tak oto przez kilka kolejnych godzin jeździliśmy po mieście, byłam już o wiele bardziej spokojniejsza. Lubiłam nocne przejażdżki i to bardzo. Zazwyczaj niestety to ja byłam za kółkiem a oprócz mnie nie było nikogo więc jazda z Dominiciem to miła odmiana.

- Często jeździsz sam?

- Od kilkunastu miesięcy tak - westchnął przeciągle. - Od kiedy Letty nie ma jeżdżę sam - dodał szybko.

- Letty? - zmarszczyłam delikatnie brwi, widziałam że posmutniał. W tamtym momencie domyśliłam się, że był to ktoś dla niego bliski. - Przepraszam, już rozumiem - posłałam mu przepraszające spojrzenie.

- Nic się nie stało, to było dawno. Chociaż nie ukrywam, że nadal o niej myślę w końcu była moją pierwszą miłością - powiedział spokojnie i uniósł kącik ust na myśl o niej. - A ty? Masz kogoś? - zapytał zaciskając dłoń na kierownicy.

- Nie - odpowiedziałam krótko i zerknęłam na mężczyznę kątem oka. - Nie na rękę mi to wszystko...jakieś związki. Nie mam na to czasu - przeczesałam swoje długie włosy palcami i przywarłam policzkiem do zimnej szyby. Usłyszałam tylko cichy śmiech Dom'a i przewróciłam oczami.

***

Wróciliśmy do domu nad ranem, było około 4:47. Zaparkowałem samochód na podjeździe i spojrzałem na Mary, która zasnęłam w połowie drogi i najprawdopodobniej nie była Mary.
Nie chcąc obudzić dziewczyny wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Delikatnie położyłem ją na łóżku po czym zdjąłem buty i nakryłem kocem.

- Zostaniesz? - wyszeptałam mając zamknięte oczy i przesunęła się żeby zrobić mi miejsce. Nie odmówiłem. Ostrożnie zająłem miejsce obok niej i pogłaskałem po głowie. Mimo, że nie znam jej długo stała się dla mnie bardzo ważna. Polubiłem ją. Mamy wiele wspólnych tematów do rozmów i podobne wartości, którymi oboje kierujemy się w życiu. Niepewnie objąłem ją w talii i przytuliłem.

- Nigdzie nie zamierzałem iść - wyszeptałem z cwanym uśmieszkiem na ustach.

Po chwili oboje zasnęliśmy.

Ride or Die?Where stories live. Discover now