Rozdział 2

391 25 0
                                    

Auto stało odwrócone do góry kołami, jego tył palił się. Ostrożnie podszedłem do pojazdu z bronią w ręku. Życie nauczyło mnie by zawsze być przygotowanym i wszystkiego się spodziewać. Spostrzegłem poruszenie w miejscu gdzie znajdowało się siedzenie kierowcy, zbliżyłem się i ujrzałem kobietę. Była cała we krwi. Ostrożnie wyciągnąłem ją z auta, sprawdziłem puls. Żyła. Musiałem ją odsunąć od auta, na wypadek gdyby zamierzało wybuchnąć. Delikatnie podniosłem jej ciało, na co ocknęła się i przez zamglone oczy spojrzała na mnie. Mimo tego, że miała całą twarz w ranach, widać było jej piękno. Położyłem ją na trawie obok własnego samochodu. Skrzywiła się z bólu.
- Już dobrze - Powiedziałem cicho - poczekaj chwilę, wzywam pogotowie - Oznajmiłem opanowany.
Na te słowa gwałtownie się ruszyła
- Proszę nie. - powiedziała z trudem
- Spokojnie, pomogą ci - starałem się ją uspokoić.
- Wydadzą mnie policji - szepnęła - wolę śmierć niż gnicie w więzieniu.
Zatrzymałem się. Nie znam jej, ale nie zamierzam nikogo oddać psom.
- Cichutko - odezwałem się łagodnie - nie zadzwonię.
W jej oczach zobaczyłem ulgę. Co ja mam z nią zrobić? Upewniłem czy nie ma jakiś złamań bądź krwotoków. Miała rozjebaną rękę i rany na całym ciele, ale nie widziałem niczego co mogłoby bezpośrednio zagrozić jej życiu. Znowu odpłynęła, ale wyczuwałem jej oddech. Ostrożnie położyłem ją na tylnych siedzeniach samochodu. Wsiadłem do auta i spojrzałem na nią przez ramię.
- W takim razie pojedziesz ze mną.
Jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w jej poranioną twarz po czym ruszyłem.
***
Zaparkowałem przed garażem, po czym ostrożnie wyciągnąłem dziewczynę z samochodu.Na szczęście spała, jej klata unosiła się i opadała w nierównym tempie.Wpadłem do domu jak poparzony,a mój wzrok od razu przykuł Brain siedzący przy stole, kiedy mnie zobaczył od razu stanął na równe nogi.

- Nie zadawaj zbędnych pytań - Oznajmiłem zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.- Co z Mią? - Zapytałem i z delikatnością odłożyłem dziewczynę na kanapę.

- Kazałem jej się położyć, martwi się o ciebie. - Mruknął zmieszany wyciągając apteczkę z szafki. Wziąłem ją od niego i uklęknąłem przed kanapą. - Mógłbyś mi to jakoś wyjaśnić? - Zapytał zniecierpliwiony stając nade mną.
- Dom, musimy zadzwonić na pogotowie, rany są poważne, wiesz w ogóle co jej się stało? - Nie przestawał mówić. Spojrzałem na niego surowo i dałem do zrozumienia, że ma siedzieć cicho.

Po kilkunastu minutach, kiedy opatrzyłem nieznajomą i narzuciłem na nią koc, zmęczony ruszyłem w stronę kuchni. Spojrzałem na bruneta i przetarłem oczy palcami.
- Zanim cokolwiek powiesz, też tak byś
postąpił na moim miejscu - Oznajmiłem opierając się barkiem o ścianę. - Nawet nie zaprzeczaj, nie mogłem jej tam zostawić, to jebane auto mogło wybuchnąć - Brunet podniósł brwi i przetarł twarz dłonią patrząc na  swój zegarek.

- Co zamierzasz zrobić? - Wyciągnął wodę z lodówki. Bacznie obserwowałem co robi. Posłałem mu cwany uśmiech i przejechałem dłonią po głowie.

- Narazie niech śpi, jutro z nią pogadam , jestem pewny że to nie był zwykły wypadek - Mówiłem zamyślony patrząc na Brian'a, ten machnął ręka i poszedł do góry śmiejąc się pod nosem. Zaparzyłem sobie kawę po czym rozsiadłem się w fotelu obok dziewczyny, wyglądała bardzo niewinnie. Nie chciałem jej teraz zostawiać samej, mogło jej sie przecież coś stać.

Ride or Die?Where stories live. Discover now