Rozdział 10

125 6 0
                                    

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na starej opuszczonej stacji benzynowej, spojrzałem na Mary skupionym wzrokiem czekając aż w końcu się odezwie, powie cokolwiek.

- A więc? - zacząłem zniecierpliwiony obserwując jej każdy najmniejszy ruch. Klatka piersiowa dziewczyny unosiła się i opadała w nierównym tempie. - Powiedz coś w końcu - dodałem po chwili zgarniając jej włosy za ucho.

- Wszystko co Ci mówiłam do tej pory to prawda - wyszeptała i w końcu obdarzyła mnie swoim spojrzeniem. - Jestem Mary Davis... - dopowiedziała jeszcze ciszej a ja tylko głośno westchnąłem.

- Sprawdziłem Ciebie, nie ma o Tobie żadnych informacji a nikt w tych czasach nie jest anonimowy-
wyrzuciłem z siebie nie spuszczają z niej wzorku, widziałem że była zakłopotana. - Więc jak to wyjaśnisz Mary? - podniosłem brew.

- Ile razy mam ci powtarzać, że nie kłamię? - warknęła po czym zabrała swoje rzeczy i w pośpiechu wyszła z auta.

- Gdzie idziesz, zostań - podniosłem swój ton głosu wychodząc zaraz za dziewczyną.

- Dziękuje ci za wszystko, jesteś dobrym człowiekiem Dom - powiedziała głośniej nadal idąc w szybkim tempie ale ja nie zamierzałem odpuścić.

- Błagam cię zawróć, wsiądź do auta - dogoniłem ją i chwyciłem za rękę lekko szarpiąc przez co Mary odwróciła się w moją stronę - Chciałbym wiedzieć kim jesteś, pomogę Ci we wszystkim, zaufaj mi - spojrzałem na nią błagalnie i położyłem swoją szorstką dłoń na jej aksamitnym policzku. - Musisz mi tylko zaufać - wyszeptałem i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole.

- Opowiem Tobie wszystko gdy przyjdzie na to odpowiednia pora - oznajmiła przekonująco i razem udaliśmy się w stronę auta.
***
Bardzo chciałam mu o wszystkim powiedzieć ale nie mogłam, na pewno nie teraz. To za szybko.

- Jesteś głodna? - z moich myśli wyrwał mnie głos Dom'a. Odwróciłam głowę w jego stronę i wzruszyłam ramionami ziewając. Byłam wykończona.

- Nie, dziękuje - rzekłam po chwili i wlepiłam wzrok za szybę wpatrując się w zachód słońca. - Mogę przez chwilę pokierować? - zapytałam mając nadzieje, że się zgodzi. Bardzo to lubiłam, dzięki temu mogłam się odstresować. Usłyszałam tylko cichy śmiech Toretto, który w między czasie zjechał na pobocze.

- Tylko nas nie zabij Mary - rzucił mi kluczyki od swojego auta a ja bez problemu je złapałam.

- I tu mnie masz - puściłam mu oczko a po chwili ruszyłam z piskiem opon. Brakowało mi tego, przez chwilę mogłam zapomnieć o wszystkim.

- Całkiem nieźle ci idzie - Dominic rozsiadł się wygodniej obserwując mnie, czułam jak jego wzrok wędruje po całym moim ciele.

- Dziękuje, nie jest rewelacyjnie ale będzie tylko lepiej - uśmiechnęłam się szeroko zaciskając dłonie na kierownicy.
***
- Mam nadzieje, że Brian już śpi - wypuściłam głośno powietrze z płuc i zaparkowałam pod moim tymczasowym hotelem czyli domem Toretto. - Nie zrozum mnie źle... - dodałam w pośpiechu. - Twój przyjaciel nie za bardzo za mną przepada ale z drugiej strony rozumiem go - westchnęłam cicho.

- Nie przejmuj się nim Mary, musisz dać mu więcej czasu - Dom posłał mi uśmiech po czym oboje wyszliśmy z auta. - Byłaś kiedyś w Tokio? - zapytał nagle otwierając drzwi od domu.

- Nie - zmarszczyłam brwi ściągając swoje trampki i od razu udałam się w stronę schodów.

- Pojedziesz ze mną, musimy odwiedzić mojego starego znajomego - puścił mi oczko. - Dobranoc mała - dodał a ja tylko uśmiechnęłam się w jego stronę i udałam się do pokoju.

Ride or Die?Donde viven las historias. Descúbrelo ahora