XIV

559 50 8
                                    

Marcelina

Za mniej niż półtora tygodnia mój wielki dzień, bo za jakieś 10 dni będę już po eliminacjach do turnieju. Ostatni miesiąc spędziłam na naprawdę rzetelnych przygotowaniach, poświęcając się ogromnie dla baletu i liczę, że przyniesie to owocne skutki. Całe szczęście szkoła wiedząc w czym będę brała udział i na jaką skalę pomogła mi trochę w przygotowaniach, zwalniając mnie z wychowania fizycznego, w ramach którego liczył mi się on jako trening w szkółce baletowej. Nie powiem, bo ułatwiło mi to trochę życie, a mało tego niektórzy nauczyciele odpuścili mi jakieś pytania czy inne takie mało znaczące sprawy, za co jestem mega wdzięczna.

Dzisiaj jest piątek. Ja nie jestem w szkole, bo musiałam przyjść na badania związane z turniejem, potem w planach mam jeszcze ortodontę i dermatologa, bo nie wiem czy to przez stres, jakieś czynniki około dojrzewające czy coś jeszcze innego, ale moja cera totalnie się pogorszyła. I zdaje sobie sprawę z tego, że jest to normalne, bo nie każdy ma buźkę jak niemowlak, ale dobija mnie to cholernie. Po tym wszystkim mam jeszcze trening, ale przynajmniej ten indywidualny.

Jedyna rzecz, która w sumie mnie cieszy to to, że dzisiaj wpada do mnie na nockę Krzysiek, a moi rodzice wyjeżdżają. Co prawa wrócą w niedziele, ale już dziś po obiedzie wyruszają w drogę do mojej babci, która ma mini remont i potrzebuje ich pomocy, a mnie i Rodryka zostawiają w stolicy. I jasne, to że chłopak będzie u mnie na nocce jest trochę szybkie i wyszło dość niespodziewanie, ale cieszy mnie to bardzo, a jednocześnie jestem wdzięczna, że mama i Roberto się zgodzili.

*kilka dni wcześniej*

- Czyli my z Rodrykiem zostajemy? - spytałam, gdy rodzice wytłumaczyli nam dlaczego jadą.

- Tak. Nie pozabijajcie się, nie?

- Nie sądzę.

- No chyba nie. - dodał ten gówniarz.

- Jakie zgodne rodzeństwo. - zaśmiał się Robert.

Rodryk po chwili opuścił salon, dlatego zebrałam się w sobie i usiadłam między mamą a Robertem uśmiechając się do niech.

- A będzie mógł wtedy przyjść Krzysiek na noc?

- Na noc?

- No... ktoś dorosły się przyda. A on jest i dorosły... i odpowiedzialny.

- No nie wiem... Robert?

- A będziecie grzeczni? - spytał z głupim uśmiechem.

- Przecież nie zrobimy wam wnuka. A nawet gdybyśmy chcieli to nie muszę czekać na wasz wyjazd.

- Marcelina...

- Stwierdzam tylko fakty.

- No więc jak sobie ustaliliśmy, że żadnego robienia wnuków nie będzie to może przyjść. A jak już będzie to może i my z mamą będziemy bardziej spokojni.

- To co, może? - spytałam uśmiechając się do niej.

- Może.

- Kocham was!

***

Jest wieczór. Krzyśka poinformowałam już, że bez zbędnego gadania w piątek wieczorem przyjeżdża do mnie i zostajemy z tym gremlinem, a przy okazji spędzimy dużo czasu razem. Na jego odpowiedź nie czekałam długo, bo napisał, że już nie może się doczekać, a przy okazji wysłał zdjęcie jak robi dzióbek.

Teraz natomiast usłyszałam pukanie do drzwi, dlatego odłożyłam książkę od biologii i spojrzałam na mamę, która weszła.

- Uczysz się czy mogę na moment?

Chegaste ao fim dos capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Dec 14, 2023 ⏰

Adiciona esta história à tua Biblioteca para receberes notificações de novos capítulos!

playboy || 33szczepanOnde as histórias ganham vida. Descobre agora