VI

764 75 159
                                    

Marcelina

Droga do domu minęła mi strasznie szybko, bo ją spędziłam na opisywaniu wszystkiego moim przyjaciołom. Rzecz jasna będą oni w domu dopiero za jakiś czas, ale moja ekscytacja nie wytrzymałaby. Ostatecznie do mieszkania weszłam chwilę po 22, a tam na dzień dobry przywitały mnie śmiechy i rozmowy z salonu, dlatego bez ściągania butów od razu się tam udałam.

- Oooo... Marcelinka! - rzuciła siostra mojego ojczyma.

- Dzień dobry.

- Dobry wieczór raczej. - powiedziała moja mama.

- No tak, wieczór.

- Gdzie byłaś młoda jak cię nie było? - spytał wujek.

- I skąd taka wielka bluza? Tobie chyba ona za duża...

- Z kolegą byłam.

- Ty już ją na randki puszczasz? Jeszcze w takich sukienkach?

- Dajcie spokój, żadna randka to nie była.

- I o sukienkę też zwróciłam jej uwagę. - broniła się mama, a następnie spojrzała na mnie z wymalowanym wkurzeniem na twarzy.

Ona z ciocią nigdy się nie dogadywały. Obie ze wzajemnością krytykowały wychowanie swoich dzieci, prace czy wystrój w mieszkaniach. Niby nie było to typowo na poważnie, jednak mama spotkania z nimi odreagowywała dobre pare dni, a nam się dostawało najbardziej.

- Idź już Cysiu do siebie.

- Jasne... - rzuciłam i bardzo szybko znalazłam się na górze.

***

Właśnie się wykąpałam. Gości najprawdopodobniej już nie ma, bo na dole słuchać jakąś kłótnie. W ogóle nie chciałam w niej uczestniczyć, jednak musiałam coś jeszcze przed snem wziąć do picia, dlatego zeszłam najciszej jak umiałam na parter.

- O! I lolita przyszła!

- Aldona, już po ciszy nocnej jest...

- No i co?! Po co ich tu zaprosiłeś to po pierwsze!? A po drugie, o której przepraszam bardzo ty wróciłaś!?

- Tak jak było ustalone, chwilę po dziesiątej.

- Pisałam do ciebie i prosiłam, żebyś była szybciej.

- Nie.

- Tak.

- Nie dostałam nic.

- Nie kłam, pokaż telefon.

- Jest na górze.

- To idź po niego.

- Aldona, proszę nie rób już afery...

- Idź Marcelina po ten cholerny telefon, a ty się nie wtrącaj.

- Idź Cysiu. - dodał jeszcze Robert, dlatego poszłam do siebie i wzięłam go, a następnie zeszłam na na dół.

- Nie mam nic, zobacz.

- Usunęłaś w takim razie.

- Jak mogłam usunąć coś, czego nawet nie dostałam?

- Nie wiem, ale naprawdę na za dużo sobie pozwalasz. Jeszcze ten twój wygląd dzisiaj... musiałaś świecić dupą na wierzchu?

- Nic nie było widać, była to przecież zwykła sukienka.

- Taka zwykła, że ten matoł skomentował twoją figurę jak poszłaś na górę. A ja naprawdę sobie nie życzę żeby jakieś obleśne typy tak się zachowywały.

playboy || 33szczepanDonde viven las historias. Descúbrelo ahora