Rozdział 11 - "ktoś cię zabijał"

2.3K 138 28
                                    

Dziś rozdział wcześniej bo spotykam się ze znajomymi i nie dałabym rady dodać tak jak zazwyczaj czyli koło 15.

Pod rozdziałem notka informacyjna. Przeczytaj cie przynajmniej od WAŻNE

Gratuluję @_firanka_jasia_ , ponieważ dostała rozdział wcześniej (ten i kolejny) i dedyk ;)


Było mi zimno. Miałam na sobie tylko czarne rurki i czarną bokserkę z wycięciami na plecach. Stałam na jakiejś polanie. Nagle usłyszałam śmiech. Tak, ten śmiech, który uwielbiam. Śmiech Karola. Pobiegłam w stronę, z której dobiegał dźwięk. Zobaczyłam go i nagle moje serce stanęło. Co się ze mną dzieje? Przecież ja go nie kocham. Wracają do Karola. Całował się z jakąś brunetką, a raczej obmacywali się pod jakimś drzewem. To niemożliwe. To Jessica. Ale.. przecież oni się nie znają, przecież ona nawet nie mówi po Polsku, przecież jest moją przyjaciółką. Po moich policzkach zaczęły spływać strumienie łez. Czy ja jestem zazdrosna? Przecież ja i Karol nie jesteśmy razem. Nie mam do niego najmniejszego prawa. Wtem zorientowałam się, że ciągle się na nich gapie nie mogąc się ruszyć. Popatrzyli na mnie i śmiali się.


- Czego ryczysz dziwko?! - Usłyszałam jego chłodny, obojętny ton. Nie. On nie mógł tak do mnie powiedzieć. Parzyłam na niego pytająco aż w końcu się odezwałam:

- Dlaczego? - tylko na tyle było nie stać. Co się ze mną do cholery dzieje?! Ja Ice nagle nie wiem co powiedzieć?!

- Co dlaczego?

- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego liżesz się z moją przyjaciółką?

- Nie jesteśmy razem, nic dla mnie nie znaczysz. - powiedział to tak obojętnie. Moje serce roztrzaskało się na miliardy maleńkich kawałeczków, których już nikt nigdy nie będzie w stanie pozbierać. Poczułam się jakby ktoś wyrwał mi duszę i podeptał ją. Czy ja? Czy ja go kochałam? Nie. To nie możliwe. Ja nie kocham. Ja nie wierzę w miłość. A jednak.. zabolało mnie.

Karol podszedł do mnie, podniósł podbródek bym spojrzała w jego oczy i powiedział:

- Nie jesteś nic warta. Nigdy nie byłaś. A teraz zniknij na zawsze z mojego życia. - Uderzył mnie. On mnie uderzył. Nie sądziłam, że jest do tego zdolny. Pod wpływem ciosu upadłam na mokrą trawę.

- Myślałam, że jesteśmy chociaż przyjaciółmi...

- To źle myślałaś! - Wycedził sucho.

- A ty Jess? Czemu mi to robisz? Zawdzięczasz mi wszystko i tak mi się odpłacasz? Sprawiłam, że zyskałaś jakikolwiek szacunek. Kilka lat temu byłaś nikim, a teraz ? Już nikt nie cię nie wyzywa.

- Niczego ci nie zawdzięczam. Komuś takiemu jak ty nie należy się nic. Radze ci daj nam spokój. - Znów zaczęli się całować, a ja z mokrymi od łez oczami odwróciłam się i uciekłam do lasu.

Biegłam wśród drzew. W pewnym momencie zatrzymałam się i upadłam na kolana pozwalając sobie na wylanie kolejnych strumieni łez.

- Widzisz? - usłyszałam tak dobrze znany mi z koszmarów głos. Głos chłopaka, który niegdyś był moim przyjacielem. - Wszystkich tylko denerwujesz lub krzywdzisz.. Nikt cię nie chce. Nie zasługujesz by żyć! - Miał rację. - Pozwól, że wyświadczę twoim rodzicom przysługę i pozbędę się ciebie raz na zawsze.

- Nie mieszaj w to moich rodziców! W czym oni ci zawinili?! - roześmiał się.

- Oni mi w niczym, ale spójrz co ty zrobiłaś z ich życiem. - zobaczyłam moich rodziców. Podeszli do nas.

- Ice... - czy ojciec powiedział do mnie Ice?! - jesteś zakałą naszej rodziny. Przynosisz nam wstyd. Nie powinnaś się nigdy urodzić.

- Nie chcemy cię. - powiedziała mama. Znowu się rozpłakałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Richard miał rację, a słowa rodziców tylko mnie w tym utwierdziły. Nadal klęczałam na zimnym i mokrym podłożu.

Richard chwycił mnie za szyję i podniósł do pozycji stojącej. Popchną mnie na drzewo. Nie opierałam się. Wiedziałam, że tak właśnie miało być. Widząc mój brak reakcji Richard uśmiechnął się i wyjął nóż. Ostrze błyszczało w świetle księżyca. Nawet nie zauważyłam, że zapadł zmierzch. Przyłożył nóż do mojej szyi. Nie opierałam się. Chcę umrzeć. Zresztą po raz kolejny w moim nic nie wartym życiu, tylko że tym razem na dobre. Czekałam na jego kolejny ruch. Zamknęłam oczy czekając na śmierć. Poczułam przeszywający ból na szyi. Zabił mnie. Richard mnie zabił. Zrobił to czego pragnął od 2 lat.


Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała roztrzęsiona. - Znowu te pierdolone koszary... - mruknęłam sama do siebie. Do pokoju wbiegł mój brat.

- Co się stało Bell?! Krzyczałaś jakby ktoś cię zabijał.

- Bo zabijał. Miałam koszmar.. - Mruknęłam. - Która godzina?

- 3.25

- Idź spać Eric.

- Okey, ale gdyby coś było nie tak to wołaj. - Uśmiechnęłam się lekko. Mimo ciemności chyba to wyczuł.

- Jasne braciszku.


Kiedy wyszedł zaczęłam analizować swój sen po czym stwierdziłam, że chcę go zapomnieć jak najszybciej. Ten sen nie miał sensu. Szczególnie fragment z Karolem. Przecież ja go nie kocham! Nie jestem zdolna do miłości.

Ułożyłam się z powrotem na łóżku i zasnęłam. Rano obudził mnie budzik.


-----------------

729 słów

Dzisiaj rozdział krótki, ale od jutra już są dłuższe!

A teraz informacje:

Możecie dalej pisać kto zostanie kuzynem Ice.

Podpowiedzi:

1. Chłopak ma rocznikowo 17 lat, ale że pisze to jako w roku 2014 to wtedy miał 16 (jest z rocznika '98)

2. Ma młodszą i starszą siostrę

3. Jest youtuberem/gamerem

Jak pisałam KAŻDA osoba, która odgadnie dostanie rozdział wcześniej i zostanie wymieniona na początku KOLEJNEGO rozdziału, łącznie z dziewczyną, która dostała wcześniej ten rozdział i zostanie jej zadedykowany kolejny.

Odpowiedzi możecie pisać w komentarzach tutaj i na asku (podany wyżej).

Z tym, że na asku musicie podać mi nick z wattpada. Odpowiem Wam tam czy zgadliście czy nie. No rozumiecie mnie, nie? Jeśli nie to piszcie na asku, postaram się wytłumaczyć.


Rozdział pojawi się o 15.

Wasza nienormalna,

~Luna

Zimna jak lód, czy na pewno? |FF Kaiko|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz