Rozdział 15

64 9 0
                                    

– Prim? Co ty tutaj do cholery robisz? – spytała szczerze zdziwiona Dalia, otwierając szerzej ozdobione małym witrażem drzwi wejściowe.

Po wyrzuceniu do miejscowej rzeki pierścionka i wykrzyknięciu w eter kilku naprawdę niecenzuralnych słów nie wiedziałam, co ze sobą począć. Z dobrą godzinę włóczyłam się bez celu po tętniącym życiem miasteczku, wchodząc tylko do małego butiku w celu kupienie nowego okrycia. Sprzedawczyni miała rację - nowa, wodoodporna kurtka leżała na mnie w sam raz.

Po kolejnym minięciu w zamyśleniu tego samego skweru postanowiłam udać się do domu koleżanki, prosząc o jej adres... Samuela. Wzorowo naściemniałam, że miałam się z nią spotkać, jednak prawdopodobnie rozładowała jej się komórka i nie wiedziałam, gdzie dokładnie powinnam się udać. Łatwiej byłoby zapewne spytać o to bezpośrednio dziewczyny, jednak nie chciałam dodatkowo jej stresować i niepokoić. Byłam również tak rozkojarzona i przybita, że było mi już wszystko jedno.

Sam jak zwykle okazał się bardzo życzliwy i oprócz przesłania mi dokładnego adresu, zaprosił mnie w weekend na wspólne 'szusowanko' i gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Obiecał również, że razem z Han nauczą mnie perfekcyjnego skrętu w lewo. Jak mogłam się nie zgodzić!?

Po długim, dosyć męczącym spacerze znalazłam się po drugiej stronie gęstego lasu, w miejscu, którego nie miałam jeszcze okazji odwiedzić. Po ośnieżonej ulicy walały się resztki śmieci, w powietrzu unosił się gęsty, śmierdzący dym, a dookoła kręcili się dosyć podejrzani ludzie, rozmawiający sami ze sobą. Podobno często dochodziło tutaj do krwawych bójek czy kradzieży, które często kończyły się dosyć tragicznie. Gdy szłam szybkim krokiem główną ulicą, minęły mnie przynajmniej dwa wozy policyjne, w których siedzieli dziwnie przyglądający mi się strażnicy prawa. Cała ta sceneria nie wyglądała zbyt kolorowo.

– Byłam akurat w okolicy i pomyślałam, że może wpadnę cię odwiedzić. – Skłamałam na zawołanie, uśmiechając się niepewnie pod nosem. Wyciągnęłam dłonie z kieszeni kurtki i skrzyżowałam ręce na piersi.

– Nie kłam. Twój tata dzwonił do mnie z godzinę temu, że gdzieś przepadłaś. Mogłaś mnie chociaż ostrzec, posprzątałabym pokój.

– Już do niego napisałam. Wie, że jestem u ciebie. – Kolejne kłamstwo.

– Wchodź, bo jeszcze ktoś nas postrzeli. – Weszłam niepewnie do małego przedsionka i ściągnęłam buty, stawiając je pod gorącym kaloryferem. Od razu poruszyłam zmarzniętymi palcami u stóp, które zdążyły już trochę skamienieć.

Całe szczęście dziewczyna nie spytała, skąd wzięłam jej adres, gdyż moje zachowanie wydawało mi się teraz nad wyraz żenujące.

– Chcesz coś do picia? Przed wyjściem mama zrobiła lemoniadę – zaproponowała Dalia, przeglądając się ukradkiem w wiszącym przy wieszaku lustrze. Miała na sobie zwykły, szary dres i czarną bokserkę, a jej promienna twarz pozbawiona była choćby grama makijażu. Nawet w takim wydaniu prezentowała się naprawdę świetnie.

– Czemu nie. – Ruszyłam za nią, uważnie rozglądając się dookoła.

– Babci skończyły się leki, więc pojechała z mamą do lekarza. Trochę ich pewnie nie będzie.

Mruknęłam pod nosem w geście zrozumienia.

Mieszkanie było małe, jednak bardzo przytulne. Na dole znajdował się połączony z kuchnią salon, mały pokoik (zapewne należący do babci) oraz łazienka. Wszystko było zachowane w czerwono-czarnej tonacji, która bardzo mi się spodobała. Przejechałam dłonią po zniszczonej, skórzanej kanapie i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Na szklanym stoliku leżało kilka czasopism modowych, które wymieszały się z kremowymi kopertami, zawierającymi rachunki.

PrimroseWhere stories live. Discover now