Rozdział 9

65 9 0
                                    

W szkole dało się wyczuć dziwną, dosyć nieprzyjemną atmosferę. Uczniowie plotkowali, coraz to bardziej ubarwiając wydarzenia sobotniej nocy. Kiedy podsłuchałam w damskiej toalecie rozmowę dwójki dziewczyn z koła biologicznego, nie mogłam głośno nie prychnąć. Od tych wyssanych z palca pierdół rozbolała mnie głowa. Do tego znowu miałam dziwne wrażenie, że każdy przyglądał mi się na korytarzu z niebezpiecznym podirytowaniem. 

Samuel, Zach i Christian nie pojawili się na lekcjach do czwartku, co doprowadziło ich trenera do prawdziwego szału. Ważny dla reprezentacji szkoły mecz zbliżał się wielkimi krokami, a oni ominęli już kilka treningów z rzędu. Podobno w tym momencie mogli już tylko nastawić się na grzanie miejsca na ławce rezerwowej.

Roztrzęsiona Rosalie opuściła już natomiast dwa treningi cheerleaderek, Dalia przez większość czasu wydawała się zupełnie nieobecna, a Hannah milion razy dziennie przepraszała nas za jej żenujące, nieodpowiedzialne zachowanie. Chciała odkupić mi nawet buty, jednak stanowczo jej tego zabroniłam. Dodatkowo za wszelką cenę starała się unikać dziewczyny z imprezy, która, kto by się tego spodziewał, chodziła właśnie do naszej szkoły. Niezwykle zabawna sytuacja.

Kiedy w czwartek w końcu pojawiło się trzech muszkieterów, wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej.

– Nie odwracaj się – szepnęła nagle Hannah, obserwując uważnie kogoś za plecami jedzącej sałatkę z rukoli Dalii. Wyprostowałam się jak struna i odkładając na bok widelec, zerknęłam w tę samą stronę.

– Nawet nie mam zamiaru zawracać sobie nim głowy.

– To bardzo dobrze, bo właśnie tutaj idą – powiedziała również szeptem jedna z bliźniaczek, Greta.

– Cześć. – Przywitali się głośno uśmiechnięci od ucha do ucha chłopcy i usiedli na skrajnym brzegu długiego stołu.

Cała trójka zachowywała się oczywiście jak gdyby nigdy nic. Pałaszowali stołówkowe jedzenie, zagadywali do swoich kumpli z drużyny i śmiali się głośno ze swoich płytkich, zazwyczaj zupełnie bezsensownych żartów. Oprócz lekko pokiereszowanej twarzy Zacha zupełnie nie dało się po nich poznać, że doszło do jakiejkolwiek tragedii. Ciągle karciłam się jednak w duchu, że nie miałyśmy żadnych dowodów, że to faktycznie oni. Musiałam odpuścić.

Ubrany w grubą, czarno-zieloną drużynową bluzę Samuel rzucał co chwilę błagalne spojrzenia w stronę swojego obiektu westchnień, jednak zaciskająca usta w wąską linię Dalia twardo starała się nie patrzeć w jego stronę. Dobrze, że Rose nie pojawiła się dzisiaj w szkole, bo w głębi duszy czułam, że całe jedzenie, łącznie ze stolikiem, dawno latałoby już nad naszymi głowami.

– Idziecie dzisiaj na trening? – spytałam, próbując przerwać niezręczną ciszę. Nie mogłam dłużej znieść tego gęstej, duszącej wręcz atmosfery. Stukałam nerwowo palcami o drewniany stolik, przegryzając wargę.

– No jasne, trenerka ostatnio nie jest w zbyt dobrym humorze. Lepiej się jej nie narażać. A do tego trzeba w końcu zrzucić to całe tłuste żarcie. – Han popatrzyła na swoje zanurzone w ketchupie frytki i lekko się wzdrygnęła. – A ty?

– Tak, tak, idę.

– Powiedz, dlaczego zmieniłaś szkołę? Oczywiście, jeśli można wiedzieć. – Greta zmieniła temat i popatrzyła z zainteresowaniem w moją stronę, opierając głowę na bladej dłoni z pomalowanymi na kolor liliowy paznokciami. Miałam wrażenie, że jej niemalże przeźroczyste oczy przeszywają moją duszę na wylot.

– Em... Przeprowadziłam się i w sumie nie miałam wyboru.

– Ale wcześniej nie mieszkałaś z tatą, prawda? – Hannah zjadła kolejną słoną frytkę i odłożyła na bok otulone czarnym etui AirPodsy.

PrimroseWhere stories live. Discover now