Rozdział 7

68 9 5
                                    

– Kogo ja tu widzę. Znowu na siebie wpadamy. – Chłopak parsknął pod nosem i odgarnął z czoła niesforne, ciemne loczki. Dopiero teraz zauważyłam, że jego lewą brew zdobiła maleńka, jasna blizna. Całe szczęście, po bliskim spotkaniu z łazienkowymi drzwiami, jego twarz pozostała nienaruszona.

– Możesz się ode mnie odsunąć? Jesteś cały mokry.

– Na twój widok, maleństwo. – Uniósł ciemne brwi.

– Żałosne. – Warknęłam i wzięłam głęboki oddech. – Przepuść mnie, proszę, bo spieszę się do Hannah. Pewnie zaczyna się już martwić, gdzie przepadłam.

Chłopak jednak nie ustępował. Trzymał mnie swoim żelaznym uściskiem dłoni za nagie ramię, a w jego ciemnych, lekko przymrużonych oczach tańczyły płomyki ognia. Bardzo szybko pożałowałam tego przypadkowego spotkania. Przed moimi załzawionymi oczami zaczęły pojawiać się czarne, przemieszczające się plamy. Nie mogłam złapać oddechu, więc złapałam się drżącą ręką za szybko podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Pewne obrazy i dźwięki zaczęły uderzać w moją głowę niczym wielkie, niszczycielskie tsunami.

Głośny huk otwieranych z impetem drzwi. Wchodzący do środka półnagi, naćpany mężczyzna, palący powoli papierosa. Mój wrzask i bezradność, gdy złapał mnie za poplątane włosy i pociągnął bez namysłu do rozkopanego łóżka. Mocny uścisk dłoni na moim ramieniu. Jego pięść na moim policzku.

Wymioty niebezpiecznie zebrały się w moim gardle, jednak udało mi się głośno przełknąć ślinę. Zrobiłam krok w tył i wyrwałam się gwałtownie z chłodnego uścisku wytatuowanego chłopaka. Starając się powstrzymać zbierające pod powiekami łzy, pobiegłam w stronę betonowych schodków, zostawiając zdziwionego koszykarza bez słowa wyjaśnienia. Uspokoiłam się dopiero w momencie, gdy zdyszana dotarłam nad zatłoczony basen. Całe szczęście szybko znalazłam Han, która nadal siedziała w tym samym miejscu i wesoło gawędziła ze swoją towarzyszką.

– Wszystko okej? Zrobiłaś się przeraźliwie blada. – Rudowłosa odstawiła na bok pusty kubek i przejechała delikatnie rozgrzaną dłonią po moim policzku. Mimowolnie się wzdrygnęłam.

– Powiedzmy.

– Ktoś ci coś zrobił?!

– Ucięłam sobie krótką pogawędkę z Chrisem. Nic specjalnego. – Skłamałam bez zająknięcia. Całe szczęście udało mi się zachować pewny siebie, stanowczy ton głosu.

– Christian tu jest? Myślałam, że ojciec zabronił mu dzisiaj wychodzić. – Spojrzała w stronę wejścia do sauny. – Mam z nim pogadać? Mogę mu nawet przywalić! – Nabrała bojowej postawy, a jej dłonie zacisnęły się w pięści.

– Przestań. – Popatrzyłam na nią z wdzięcznością. – Wszystko w porządku.

– Dobra, ale jak coś, to tylko słowo i znajdę go w trzydzieści sekund. No dobra, góra minutę. I tak działa mi ostatnio na nerwy. Zmieniając temat, masz może ochotę popływać? – Powoli podniosła się z szarego leżaka.

– Dzięki, ale na razie sobie posiedzę.

– Okej, jak coś, to wiesz, gdzie mnie szukać. – Dziewczyna zrzuciła z siebie jednym ruchem spódniczkę oraz czerwoną hiszpankę. Pomimo swoich krągłości, wyglądała w ciemno brązowym stroju naprawdę zjawiskowo. Położyła ubrania na mój leżak, kopnęła swoje buty i ruszyła w podskokach do wody, śmiejąc się do siedzących na brzegu basenu bliźniaczek.

Usiadłam i skrzyżowałam ramiona na piersi. Miałam ochotę jak najszybciej się stąd wynieść, jednak nie chciałam psuć tego wieczoru swoim nowym znajomym. Coraz bardziej zastanawiał mnie jednak fakt, czy dziewczyny w ogóle zauważyłyby moje zniknięcie? Czy zadzwoniłyby spytać, gdzie się podziałam? I czy jeszcze w ogóle żyję?

PrimroseWhere stories live. Discover now