2. Ambicja także wymaga odwagi.

393 16 4
                                    

Nora

Wzdrygnęłam się a moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie straszył. Zwróciłam się w stronę, z której nadszedł głos.

- Nie chciałem cię wystraszyć. - Skrzyżowałam spojrzenie z brunetem. Tym samym, na którego wpadłam kilka godzin temu.

- Mogłeś się bardziej postarać - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się sarkastycznie.

Wróciłam wzrokiem do blatu i dopiero zorientowałam się, jak mocno zacisnęłam dłonie ze strachu. Plastikowy kubeczek był całkowicie zgnieciony i z całą pewnością nie nadawał się do użytku. Schyliłam się w stronę kosza i wyrzuciłam go.

- Znamy się? - zapytałam, bo cholera, skąd wiedział o mojej chorobie? I piciu alkoholu? Choć i tak najlepszym pytaniem byłoby: "kim on w ogóle jest?".

Pokręciłam głową, ale cierpliwie czekałam na odpowiedź. Chłopak trzymając ręce w kieszeni zajął miejsce przy jednym ze stolików.

- Jestem dobrym obserwatorem. Rano słyszałem jak twoja, chyba, mama rozmawia z doktorem - odparł brzmiąc na dumnego z siebie.

- Czyli prędzej podsłuchiwaczem.

- No i jestem dość wścibski. Miałaś włączoną konwersację, kiedy podnosiłem twój telefon.

Parsknęłam śmiechem. Rozbawiła mnie jego szczerość i fakt, że wydawał się zadowolony z siebie. Co dziwne, nie byłam zła. 

Woda w czajniku zagotowała się więc od razu zalałam kubeczek uważając przy tym, żeby się nie oparzyć. Wspaniały brzoskwiniowy zapach dotarł do mojego nosa. Wyjęłam pojemnik z cukrem w saszetce i wsypałam dwie. Nigdy nie przywykłabym do smaku gorzkiej herbaty.

Wzięłam napój i obróciłam w stronę stolików. I siedzącego przy jednym z nich chłopaka. 

Ten nawet na mnie nie patrzył. Jego wzrok utkwiony był w komórce, gdzie przeglądał jakąś aplikacje.

Zmarszczyłam brwi nieznacznie. Nie widziałam go tu nigdy wcześniej. W zasadzie o tej porze nie widywałam w bufecie nikogo, co sprawiło, że zaczęłam czuć się bardzo niezręcznie.

- Długo chorujesz? - Spytał, jakby jakimś cudem znad telefonu dostrzegł moją zdezorientowaną minę. Pytanie, jakie zadał szczerze mnie zaskoczyło.

Nie przywykłam do rozmawiania o chorobie. Jedyne osoby, które wiedziały o moich zmaganiach to rodzina i Pel. Tymczasem pierwszy, lepszy chłopak zadał mi tak niewygodne pytanie. 

Zgasił ekran w komórce i dopiero spojrzał na mnie. Usiadłam na krześle przy sąsiednim stoliku.

Odchrząknęłam.

- Leczę się trzy miesiące. - Krótka odpowiedź. Wystarczy. - A ty? Leczysz się, czy spędzasz dni na stalkowaniu pacjentów.

Nie wiem, skąd zdobyłam odwagę na jakiekolwiek zaczepki. Równie dobrze mogłabym wrócić do swojej sali. Tej, w której przez wakacje spędziłam więcej czasu niż we własnym domu. Może właśnie w tym była rzecz. Wreszcie na mojej drodze stanęło coś nowego. 

Nawet jeśli była to zwykła rozmowa na szpitalnej stołówce.

- W zasadzie czemu miałbym wybierać. - Kąciki jego ust uniosły się. - Ludzie tutaj są na tyle ciekawi, że stalkowanie ich mogłoby być moją pasją. - Zaśmiałam się, jednak nie odpowiedziałam mu. Przedłużającą się ciszę przerwał chłopak dodając: - Leczę się na raka.

Nowotwór. Strzeliłam sobie w głowę za zadanie tego pytania. Miałam wrażenie, że już za chwilę zrobi się niezręcznie, ale chłopak wyglądał, jakby wszystko po nim spłynęło. Nie wiedziałam, czy powinnam się do tego odnieść. Sam zaczął naszą rozmowę od tak ciężkiego tematu.

No more hopeWhere stories live. Discover now