1. Pustka zawsze będzie moim największym wrogiem.

466 15 0
                                    




Nora

Zaczęłam żałować skrócenia paznokci w momencie, gdy wbijając je we wnętrze dłoni nie poczułam wystarczająco dużo bólu.

Telefon w mojej kieszeni zawibrował potęgując tym zdenerwowanie, jakie towarzyszyło mi od początku konsultacji. Nie umiałam utrzymać uwagi, choć bardzo starałam się tego nie okazywać. Czułam na sobie wzrok dorosłego mężczyzny i ciepło dłoni kobiety na udzie. 

Głos doktora rozbrzmiewał po całym pomieszczeniu, ale ostatnim na co kładłam uwagę było słuchanie go.

Moja stopa zaczęła wybijać powolny rytm o podłogę. Odliczyłam trzy głębokie oddechy i przeniosłam spojrzenie na regały stojące po mojej lewej. Choć widok z okna po drugiej stronie pokoju wydawał się ciekawszy został całkowicie zasłonięty przez siedzącą obok mnie postać.

- Pani Arleto - odezwał się mężczyzna. Jego wyjątkowo serdeczny głos przywrócił mnie do rzeczywistości. - To wszystko co na razie jestem w stanie przekazać. Najbliższe tygodnie będą kluczowe i rozjaśnią nam wiele kwestii.

Leżąca na mnie dłoń zacisnęła się lekko. No dawaj, wiem, o co chcesz zapytać.

- W zasadzie mam jeszcze kilka pytań. Na osobności.

Jaki jest procent szans na wyzdrowienie? 

Oczywiście, że nie mogła dać sobie spokoju. Arleta Evander emanowała pewnością siebie. Nawet jeśli, była to tylko maska. Byłam z niej dumna, bo to ona z nas dwóch każdego dnia pokazywała swoją siłę i chęć walki. Była kobietą, która w żadnym stopniu nie zasłużyła na wszystko co się jej przytrafiło. I nie mam tu na myśli swojej choroby, bo byłoby to lekko egoistyczne. Aczkolwiek nie wątpię, że to właśnie ona miała duży wpływ na jej codzienne samopoczucie.  

Mimo, że wieczory spędzałam ze słuchawkami na uszach, to nawet one nie potrafiły odciąć mnie od cichego szlochu zza ściany. 

Otulające ciepło zniknęło z mojego uda, kiedy kobieta ściągnęła z niego swoją dłoń. Zrozumiałam aluzję. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się delikatnie, by następnie podnieść się i bez słowa odejść w stronę drzwi.

- Do zobaczenia Noro – rzucił na pożegnanie lekarz.

Wywróciłam oczami zanim zdecydowałam się spojrzeć w jego stronę i kiwnąć głową. Nie odezwałam się ani razu przez całą rozmowę. Nieodpowiedzenie mu nie powinno więc czynić żadnej różnicy.

Opuściłam pomieszczenie i moje oczy od razu zaatakowała zimna biel panująca na szpitalnym korytarzu. Białe ściany przełamywały jedynie małe obrazki wytworzone przez najmłodszych pacjentów. Przynajmniej tak zakładałam patrząc na ich wygląd. 

Ale nie mi oceniać.

Ruszyłam przed siebie w stronę sali i wyjęłam telefon z kieszeni dresów. Na ekranie widniało jedno powiadomienie, które dostałam jeszcze w gabinecie.

Pelagia: nora przysięgam, że jak tylko wyjdziesz to idziemy opić moją porażkę

Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o przyjaciółce. Pel znałam od piaskownicy i pomimo obowiązkowej kłótni co najmniej raz w miesiącu nadal trzymałyśmy się blisko siebie. Nasze matki wielokrotnie były pod wrażeniem, jakim cudem dwie osoby o tak innych charakterach i priorytetach mogły być ze sobą tak zżyte.

Prawdą było jednak to, że nasza relacja nie wyglądała już tak jak kiedyś, a ukrywanie bólu, jaki mi to przynosiło, przychodziło z niemałym trudem. 

No more hopeWhere stories live. Discover now