8. gavira i cruz znowu hałasują

1K 77 87
                                    

dakota








– Co zrobił?! - Ines aż zakrztusiła się pitą w mojej małej pracowni kawą, a czekoladowy makaronik o mały włos nie stanął jej w gardle. – Gavira cię pocałował?

– No... tak wyszło - wymamrotałam, czując jak moja twarz zaczyna przybierać kolor dojrzewającego w słońcu pomidora. – To trochę dziwne.

Informacja o naszym pocałunku być może i nie była tak spektakularna jak jej rozstanie z Gabrielem, ale wciąż wymagała zwołania Komisji do spraw problemów sercowych, w skład której wchodziła Lucio oraz zawsze służący pomocnym miałknięciem Szafir - a tego dnia wyjątkowo miałyśmy co omawiać.

Rozstanie Ines i Gabriela ze względu na toczące się ostatnio między nimi na linii frontu wojny nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale fakt, że nie uroniła ona w moim towarzystwie ani jednej łzy dawał wiele do myślenia. Takim też sposobem straciłam jedną z dwóch osób, które mogłam nazywać przyjaciółmi, a moja kuzynka okupowała właśnie fotel w naszym domu uważnie przyglądając się temu jak starannie zalewam odrobiną mlecznej czekolady wykonany z kruchego ciasta spód do przygotowywanych do kawiarni cioci tartaletek o smaku kokosowym, a rozwalone na jej kolanach jak paczka dropsów tłuste kocisko mojej mamy mruczało niczym silnik starego Fergusona.

– Dziwne? - brunetka podejrzliwie uniosła brew, przypatrując mi się z widocznym rozbawieniem wymalowanym na twarzy. – Stara, pocałował cię mokry sen połowy hiszpańskich nastolatek, jeden z najbardziej rozchwytywanych piłkarzy na całym pieprzonym świecie, a ty mówisz, że to dziwne? Jeśli ty go nie chcesz, to ja chętnie się z tobą zamienię.

– Jeszcze pięć minut temu twierdziłaś, że kończysz z facetami - przypomniałam, celując w nią silikonową szpatułką do zgarniania kremu.

– Och, nie zgrywaj niewydymki i po prostu przyznaj, że ci się podoba.

– Tu wcale nie chodzi o to czy mi się podoba - fuknęłam wściekle, a kilkukrotnie zakręciwszy wypełnionym po brzegi rękawem cukierniczym ucięłam jego końcówkę i zaczęłam nadziewać każdą tartaletkę z osobna.

– A podoba?

– Nie.

– Kłamiesz - znająca mnie znacznie lepiej niż zawartość swojej torebki Ines przesunęła językiem po spierzchniętych wargach, a siedzący na jej kolanach Szafir rozciągnął się i zamruczał kiedy ta podrapała go za uchem wpatrując się we mnie przenikliwym wzrokiem. – Dobrze całuje?

– Cóż - zaśmiałam się histerycznie, doskonale wiedząc do czego zmierza ta cwana żmija. – Wydaje mi się, że nie było najgorzej.

Było to prawdopodobnie jedno z najgłupszych pytań, jakie mogła mi zadać doskonale znająca stan mojego życia miłosnego Ines. Niech was nie zwiedzie moja odpowiedź, bo moje wątpliwe doświadczenie w randkowaniu wynosiło równe zero (słownie: ze-ro) i było porównywalne do tego, jakim mogła pochwalić się nasza dwunastoletnia kuzynka Martina - choć ta właśnie przeżywała swoje zauroczenie niejakim Francisco, dwa lata starszym kolegą z kursu programowania dla zaawansowanych.

Sami rozumiecie - moje wcześniejsze, niemalże nieistniejące relacje z facetami można uznać za bardziej niż żenujące. Tę tragiczną listę wstydu otwierał Leonardo Navas, moje pierwsze szkolne zauroczenie, do którego wzdychałam cały rok, dopóki nie okazało się, że woli chłopców. Drugi był Tomas Sven, boski ratownik medyczny, a prywatnie syn najlepszego przyjaciela mojego ojca. Bóg mi świadkiem, że nigdy tak bardzo nie chciałam upozorować nagłego zawału jak wtedy gdy w pewne wakacje uczył mnie pływać, bo moje serce rzeczywiście zatrzymywało się za każdym razem, kiedy tylko widziałam ten ósmy cud świata bez koszulki. Istniało jednak wtedy tysiąc powodów dla których związek dwudziestolatka z pyskatą czternastolatką nie miał racji bytu, a ja, bezgranicznie zaczytana wówczas w fanfikach o członkach One Direction nie bardzo wiedziałam czemu wówczas nie chciał pójść ze mną na szkolną dyskotekę. Kilka miesięcy później, jako wścibska smarkula rozpakowując zaadresowane dla moich rodziców zaproszenie na ślub z niejaką Brianą Cavallo odkryłam co mogło być tego powodem, jednak jakiś czas temu dotarłam do informacji jakoby boski Tomas miał teraz odsiadywać w pierdlu za uchylanie się od alimentów. Trzeci był Dylan, ale to już temat na inną rozmowę. Cóż, widocznie nie ma tego, co by na dobre nie wyszło.

strawberry cupcake | gaviWhere stories live. Discover now