Ostateczność

503 55 87
                                    

KOCHANI MOI, WYBACZCIE ZA OPÓŹNIENIE, ALE ZAJĘCIA MNIE ZABIJAJĄ.

Plus zgadnijcie kto nie ma na nic czasu, a znalazł sobie pracę X D. (A może nawet i dwie prace, będzie śmiesznie)

***

Znowu leżę w kałuży wody, która powoli zaczyna barwić się czerwienią. Poziom cieczy podnosi się, a ja nie potrafię się ruszyć. Jest jej coraz więcej, aż w końcu sięga do moich ust, zaczynam się krztusić, aż w końcu mdleję.

***

O dziwo, nie budzę się ze snu, w dalszym ciągu przybywam w moim koszmarze, który tylko przybiera na siłach.

Żółć podchodzi mi do gardła, kiedy zauważam całą rzeszę trupów, na moje szczęście, lub nie, nie potrafię ich zidentyfikować.

Rozglądam się wokoło, szukam jej, ale nie potrafię nigdzie znaleźć. Dźwigam się z kolan, ocieram pot z czoła i chwiejnie podążam w jakimś losowym kierunku.

Jedyne co poznaję, to okolicę. Ziemia Liyue stała się jałowa, niemal pustynna. Po pięknych krzewach i drzewach pozostały tylko wspomnienia.

Nie wiem, czy to szczęście głupiego, czy też instynkt samozachowawczy, ale w ostatniej chwili uskakuję na bok, przed nadlatującą kulą ognia.

Odwracam się i zauważam , która stoi naprzeciwko mnie z rękami założonymi na piersi. Jej twarz pozbawiona jest jakikolwiek emocji, co szczerze mówiąc, zaczyna mnie trochę niepokoić.

- Co ty wyprawiasz?- wypływam z siebie. Przyzywam mój katlizator, a jego chaotyczne ruchy idealnie odzwierciedlają moje odczucia.

- To koniec.- mówi beznamiętnie.- Nie zamierzam cię wypuścić.

- Będziesz trzymała mnie tu wieczność?- pytam z niedowierzaniem.

- Nie.- usta wykrzywiają się w słodkim uśmieszku.- Zdechniesz raz na zawsze, a Twoje ciało będzie mi służyć, do momentu, w którym nie wymierzę sprawiedliwości.

Krztuszę się i patrzę na nią z zaskoczeniem.

- Myślałam, że mnie potrzebujesz.

- Źle myślałaś skarbie.

Jej jadowity uśmiech przyprawia mnie o dreszcze. Wzdyrgam się i zaciskam dłonie w pięści.

Zdecydowanie nie mogę pozwolić jej wygrać. Nie czekam na jej ruch, po prostu się wyciągam lewą rękę, wykonuje podłużny ruch, a w mojej prawej dłoni pojawia się ognisty miecz.

Opłacało się obserwować Zwiastuna.

Obracam broń w dłoni i ustawiam w pozycji wyjściowej, tak, że jestem idealnie przygotowana na nadchodzące ciosy.

Znaczy potencjalnie przygotowana.

W głębi duszy modlę się o to, by Venti wraz z Zhonglim zdołali mnie jak najszybciej obudzić, ale podejrzewam, że ona, przygotowała się zbyt dobrze na ten moment.

Sapię z zaskoczenia, kiedy ona, atakuje mnie inną mocą, niż moją. Uchylam się przed wodną falą i rzucam jej spojrzenie spode łba.

Ona wzrusza tylko ramionami.

- Jestem pozostałością po różnych blogach, więc posiadam różne umiejętności.- oznajmia, jej usta wykrzywiają się w złośliwym, cynicznym uśmieszku, który mam ochotę zetrzeć.

Nie czekam, na jej następny krok, unoszę miecz do góry, pozwalam, by moc ognia mnie wypełniła,

Tworzę swojego sobowtóra z płomieni, może nie wygląda idealnie, ale ma spełniać swoje zadanie.

Popiół Zhongli x Reader Where stories live. Discover now