HEJ.
Ogólnie chcialam uprzedzić (zresztą sami pewnie widzicie), że rozdziały będą pojawiać się trochę nieregularnie, po prostu dużo się teraz u mnie dzieje i tak wyszło.
***
Nigdy nie lubiłam tej specyficznej teleportacji Xiao.Zawsze mam wrażenie, że powoli rozlatuję się w powietrzu, co szczerze mówiąc wydaje się trochę głupie, ale inaczej nie potrafię tego opisać. Może i cały proces wygląda ciekawie i imponująco, ale wolę pozostać przy swojej wersji teleportacji.
Może to też kwestia przyzwyczajenia.
W każdym razie, nie będę się w to bardziej zagłębiać, bo mam ważniejsze problemy. Yaksha zabrał mnie gdzieś daleko od mojej jaskini i szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia gdzie jesteśmy.
To, że w Liyue jest pewne. Wszędzie rozpoznam ten specyficzny, ciepły i lekko wilgotny zapach powietrza.
Ale nie wiem, gdzie dokładnie.
Nie rozpoznaję tej dziwnej, specyficznej budowli. Znajdujemy się wysoko, wokoło rozciąga się widok na Liyue, a pod nogami trzeszczy mi drewniana podłoga.
Niestety nie mam czasu, by podziwiać piękne widoki.
Padam na kolana i z przerażeniem łapię się za gardło, które pulsuje okropnym bólem.
Wymiotuję krwią, a z moich oczu bezwiednie płyną łzy.
Naprawdę mam dość i przeklinam wszytko i wszystkich, że ta dziwna nieznajoma mnie odnalazła.
Przeklinam Xiao, za to, że zabrał mnie stamtąd wbrew mojej woli.
Przeklinam Moraxa, za ten głupi kontrakt.
Przeklinam przeszłość, przez którą wszystko tak się potoczyło.
I przede wszystkim Przeklinam swoje wybory.
- Heng Li? - Xiao dopada do mojego zwijającego się z bólu ciała i patrzy na mnie z trwogą. Jak okropnie musi to wyglądać, że osoba taka jak on, nagle stała się tak bardzo ekspresyjna? - Zaraz wezmę Moraxa i...
- Przestań. - syczę na niego. - Nie chcę, by się tu pojawił.
- Pomoże ci. - chcę się z nim kłócić, ale Adeptus kładzie dłoń na moim czole, a moje oczy bezwiednie się zamykają.
***
Budzę się w miękkim łóżku, co jest miłą odmianą moich zwyczajnych i niezbyt przyjemnych pobudek.
Przeciągam się z zadowoleniem, gdy nagle orientuję się, że nie powinno mnie tu być. Podrywam się z prędkością światła z posłania i rozglądam z paniką po pokoju.
Kładę dłonie na ustach, gdy znowu robi mi się niedobrze i z trudem powstrzymuję chęć wymiotywania.
Przede wszystkim muszę znaleźć moje ubranie, bo w końcu nie mogę chodzić w okolicy w bawełnianych spodenkach, za dużej koszulce, w dodatku owinięta milionem bandaży.
Później znajdę wyjście, a na końcu kolejną kryjówkę, której tym razem nikt nie namierzy.
Już ja się o to postaram.
Na szczęście znalezienie moich ubrań nie jest takie ciężkie. Leżą zawinięte w ładną kostkę na pobliskim krześle.
W głębi duszy mam nadzieję, że moda w Liyue nie zdążyła zmienić się, aż tak bardzo podczas mojej "chwilowej" nieobecności.
Z zaskoczeniem zauważam, że mimo tego, że to faktycznie moje ubrania, to wyglądają na niemal nieużywane. Uśmiecham się pod nosem, gdy orientuję się, że to Xiao musiał je zachować.
YOU ARE READING
Popiół Zhongli x Reader
FanfictionProchem jesteś i w proch się obrócisz. Lub gdzie Reader płonie jasnym ogniem, a ogień zawsze pozostawia za sobą jedynie popiół