Sparring

503 71 51
                                    

TW

W rozdziale znajduje się wzmianka o próbie samobójczej. 

Idk, przyjemnie pisało mi się ten rozdział.

***

- Childe, sparuj się ze mną.- wypluwam z siebie słowa. Wbijam swoje spojrzenie w te dziwnie niepokojące niebieskie oczy i z dziwnym napięciem czekam na jego werdykt.

Rudowłosy w pierwszym momencie wygląda, jakby chciał wyzionąć ducha. Dławi się kawałkiem jedzenia, które jeszcze przed chwilką było nadziane na drewnianą pałeczkę, niebieskie oczy zachodzą łzami,  głośno kaszle, odwraca się do mnie bokiem i stara się ogarnąć.

Wyświadczam mu tę przysługę i klepię go po plecach, by jakoś mu pomóc. Po chwili kaszel cichnie, a rudowłosy patrzy na mnie z głupio. Po jego policzkach spływają łzy, chrząka i pije coś z kubka. Nie wiem, czy to herbata, czy coś mocniejszego, ale patrząc na jego rumieńce, to mogę się tylko przypuszczać.

- Czemu chcesz się ze mną sparować?- jego głos jest nieco zachrypnięty, patrzy na mnie z nieskrywaną ciekawością, podobnie jak ludzie wokoło. 

W sumie musi być to dość ciekawy widok, cała zapaćkana i poddenerwowana ja, oraz krztuszący się zwiastun.

- Bo to dla mnie ważne.- kładę dłoń na piersi chcąc potwierdzić powagę sytuacji.

- Ale Zhongli Xiansheng mówił, że...

- Chrzanić go!- nic nie mogę poradzić na to, że podniosłam głos. Pałeczka wypada z rąk Childe'a, a on sam mruga kilkukrotnie oczami. - Mam gdzieś co mówił.- Nachylam się i łapię go za dłoń.- Proszę cię.

- Robię to tylko dlatego, bo widzę, że jesteś zdesperowana.- mamrocze pod nosem.- Niech ci będzie.

- Dziękuję.- szepczę i uśmiecham się miękko. Coś ciężkiego spadło z mojego serca.

- Kiedy chcesz zacząć?

- Teraz.

***

- Ruszasz się jak baba.- parskam pod nosem i uśmiecham się drwiąco. Ocieram krew z nosa i spluwam na wypaloną od ognia ziemię.

- Jeśli taka baba jak ty, to zaszczyt mi to słyszeć.- kłania się prześmiewczo, jednak mimo wszystko wyzuwam w jego głosie ledwie skrywany podziw, co szczerze mówiąc, dodaje mi siły. Uchylam się przed jego ciosem i rzucam na ziemię, opieram się o nią dłońmi i kieruję siłę do nóg.

Podcinam go, a ten wywraca się na ziemię, jednak nie udaje mi się do niego doskoczyć, bo od razu zrywa się na nogi. Śmieje się maniakalnie, a w jego oczach dostrzegam zacięcie i jakąś dziką radość.

Childe faktycznie jest niebezpieczny.

Rudowłosy macha dłonią w powietrzu, mrugam z zaskoczeniem oczami, kiedy tworzy wysoką na kilkanaście metrów falę.

Działam instynktownie, wystawiam przed sobą otwartą dłoń i otaczam ją najgorętszym ogniem jakim tylko mogę i czekam. Jeśli mam być szczera, to nasza walka jest odrobinę nie fair, ale mimo wszystko, idziemy łeb w łeb.

To znaczy, że mamy podobne obrażenia.

Nie spodziewałam się, że mój plan zadziała, woda zaczyna syczeć, kiedy zderza się z moją tarczą, a wszystko wokół ginie w gęstej mgle. Mrużę oczy i w ostatniej chwili łapię za sztylet wykonany z cieczy, rozrywam go na pół, a z ust rudowłosego wydobywa się chichot.

Łapie mnie za rękę, wykręca ją i przerzuca przez ramię, niczym worek kartofli. Z moich ust wydobywa się zduszony okrzyk, uderzam w ziemię i wyginam się, kiedy przez ciało przepływa okropny ból.

Popiół Zhongli x Reader Where stories live. Discover now