Dzieciak

560 78 63
                                    

HEJ KOCHANI, CO U WAS???

***

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam tak dobrze, jak dzisiejszej nocy, dlatego kiedy budzi mnie ciche krzątanie, jęczę z zawodem. Przecieram oczy i w końcu je otwieram, krzywię się, kiedy promienie słońca docierają do moich podrażnionych oczu. Nakrywam głowę poduszką i krzyczę cicho.

- Nie chciałem cię obudzić.- stłumiony głos rudowłosego dobiega do moich uszu. Odrywam poduszkę od twarzy i rzucam ją gdzieś na bok.- Wyspałaś się?

- Jak nigdy. - przyznaję, mlaskam z zadowoleniem i rozprostowywuję skostniałe mięśnie. Czuję się błogo do momentu, w którym nie przypominam sobie wczorajszego wieczora i nocy. Wyrzuty sumienia, złość i wstyd uderzają we mnie znienacka. - Childe, przepraszam cię za wczoraj, ja...

- Cii.- ucisza mnie. Podchodzi do łóżka, a jego postać góruje nade mną.- Każdy miewa chwile słabości, przecież to nic złego.- siada obok, teraz już na mnie nie patrzy. Rysy jego twarzy łagodnieją, a z ust wydobywa się ciężkie westchnięcie, wygląda na nieobecnego, jakby wspominał coś niemiłego.- Heng Li, jesteś naprawdę silna.

Podnoszę się i siadam blisko niego, nasze ramiona się stykają.

- Stało się coś?

- Wspomnienia.- uśmiecha się kwaśno i odwraca wzrok.- Nie potrafię o tym mówić.

- Rozumiem.- sztywno kiwam głową i zamiast marnych słów pocieszenia, po prostu obejmuję go mocno ramieniem i opieram o niego głowę.- Jestem z tobą.

- Dziękuję.- czochra mnie po i tak rozwirzchnionych włosach.- Dobra wstawaj, zaraz jedzenie nam ostygnie.- nie czeka na moją odpowiedź, tylko po prostu łapie mnie za zdrową rękę i podciąga do góry.

Siadam przy stoliku i dopiero teraz rozglądam się po pomieszczeniu, które jest... Surowe, tak, to chyba najlepsze określenie. Kanapa, stolik z dwoma krzesłami, parę przyrządów kuchennych i stół. Zero niepotrzebnych ozdób.

- Mało tu przebywam.- Childe musiał zauważyć mój oceniający wzrok. Wzrusza ramionami i wkłada łyżkę do ust.- Zresztą, jestem raczej przyzwyczajony do surowego wystroju, wiesz, wojsko i te sprawy. 

Kiwam z zrozumieniem głową.

- Rozumiem.- patrzę na jajecznicę i ciężko wzdycham.

- Coś nie tak?- unosi brew. Chłopak odsuwa od siebie talerz i unosi brew.- Boli cię ręka? Nie lubisz jajecznicy?

Przejęcie widoczne na jego twarzy jest naprawdę urocze, niebieskie oczy rozszerzyły się, a policzki zabarwiły się delikatną czerwienią. 

- Po prostu jestem zmęczona, wybacz.- uśmiecham się nerwowo i pakuję danie do swoich ust. O dziwo, jest naprawdę dobre, czego szczerze mówiąc totalnie się nie spodziewałam. Jakoś nie wygląda na osobę, która potrafi gotować.

- Jakie masz plany na dziś?- pyta w końcu. Odgarnia rude kosmyki z czoła i wpatruje się we mnie z ciekawskim wyrazem twarzy.

O cholera.

Co ja mam robić?

Nie mogę wrócić do Zhongliego, ba, nawet tego nie chcę. Xiao też odpada, Ganyu nie chcę się narzucać, a z Yanfei nie byłam nigdy zbyt blisko, więc tym bardziej odpada. Mogę gdzieś iść, tylko gdzie?

- Możesz tu zostać.- mówi jakby od niechcenia.- Przyda mi się ktoś do towarzystwa .

- Jesteś tego pewny?- drapię się po karku, a Childe wzrusza ramionami.

- Czemu nie? Pokłóciłaś się o coś z Zhonglim, nie będę dopytywał o co, bo to nie moja sprawa, ale jeśli nie masz gdzie się podziać, to chętnie cię przygarnę dopóki nie znajdziesz czegoś własnego.

Popiół Zhongli x Reader Where stories live. Discover now