Jawa czy sen

538 71 104
                                    

Lekkie tw,


wzmianki o krwi, morderstwie, samobójstwie itd.

Zodyn się nie spodziewał rozdziału.

Zodyn.

***

- Ale ja mam z tym problem, dlatego przepraszam, że cię uraziłem.

Wydymam usta i odwracam wzrok na bok. Naprawdę chcę wierzyć w czystość jego intencji, ale jakoś nie potrafię. Zaciskam dłonie na swoich kolanach i ciężko wzdycham, Zhongli chrząka cicho.

Przez chwilę siedzimy w niezbyt komfortowej ciszy, aż w końcu brunet nachyla się w moim kierunku. Tłumię pisk, kiedy jego twarz znajduje się zbyt blisko mojej, złote oczy wpatrują się w moje czerwone.

Ciemne kosmyki opadają na jego twarz i muszę powstrzymać się od tego, by ich nie odgarnąć. Bliskość chyba mu nie przeszkadza, po prostu patrzy na mnie tak, jakby szukał jakieś odpowiedzi, najchętniej odsunęłabym się, ale moje ruchy blokuje pień drzewa, o które się opieram.

Zwilżam językiem spierzchnięte wargi, staram się uspokoić oddech, jednak szybko bijące serce zdecydowanie mi tego nie ułatwia. Zhongli w dalszym ciągu na mnie patrzy, a swoją dużą dłonią przykrywa moją mniejszą. Delikatnie ją gładzi, po czym unosi do góry i składa na niej delikatny pocałunek.

Moja twarz chyba w tym momencie pasuje idealnie do moich włosów.

- Przepraszam.- mówi miękko, jego niski głos koi moje uszy, a ja próbuję nie piszczeć.- Wszystko w porządku? Jesteś cała czerwona.- zabiera swoją dłoń i przykłada ją do mojego czoła. - Wiem, że użytkownicy pyro wizji mają naturalnie cieplejszą skórę, ale to chyba przesada.

Na Archonów, jak ja go nie rozumiem.

Odruchowo staram się odsunąć i uderzam głową w drzewo, z moich ust wydobywa się cichy syk, a Zhongli, w przeciwieństwie do mnie, chichocze.

Patrzę na niego z wyrzutem, ten unosi dłonie do góry i uśmiecha się przepraszająco. Jego oczy zdają się lśnić i przysięgam na wszystko, jest on najpiękniejszym mężczyzną, jakiego znam.

- Chodź, musimy opatrzyć twoje rany.- mówi w końcu. Sztywno kiwam głową, brunet podnosi się i wyciąga w moim kierunku rękę, którą przyjmuję po chwili widocznego wahania. Pomaga mi usiąść na pniu, zamyka oczy i przywołuje do siebie średniej wielkości sakiewkę.

Wyciąga z niej jakieś fiolki i z niezbyt wesołą miną patrzy na rozcięcie znajdujące się na moim policzku. Łapie mnie delikatnie za podbródek i unosi go w kierunku słońca tak, by lepiej widzieć ranę. 

- Musisz na siebie bardziej uważać.- mamrocze pod nosem.- Childe jest niebezpieczny.

- Potrafię o siebie zadbać. -parskam.

- Mhmmm, właśnie widzę. - polewa rozcięcie jakim płynem, przeklinam pod nosem, kiedy czuję uporczywe pieczenie.- Czy warto było szaleć tak?

- Zhongli, przytkaj się.- brunet parska śmiechem.

- Jesteś dla mnie ważna, wiesz?

Szkoda tylko,  że jako przyjaciółka, a nie ktoś więcej. 

- Ty dla mnie też.- uśmiech, który rozjaśnia jego twarz jest dla mnie najlepszą nagrodą.- Uśmiechaj się częściej.- wyrzucam z siebie, nim zdążę pomyśleć.

- Odkąd się odnalazłaś, to zdecydowanie mam do tego więcej powodów. - rozdziawiam z szoku usta, a Zhongli wygląda na dziwnie zadowolonego z siebie. - No co? Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

Popiół Zhongli x Reader Where stories live. Discover now