Rozdział 71

3.2K 124 18
                                    

Weszliśmy wgłąb domu i zobaczyliśmy ojca siedzącego w salonie. Był skierowany do nas plecami i pił drinka. Pokój oświetlała jedynie lampa, panowała w nim kompletna cisza.

Chcieliśmy przejść obok niego, aby dostać się na górę. Niestety przeszkodził nam, gdy postawiliśmy zaledwie kilka kroków.

-Gdzie byłaś, gdy wyjechałem? -zapytał. Wzięłam wdech, czując w sobie coraz większy niepokój. Był śmiertelnie poważny. Dowiedział się..

-W domu. -skłamałam, a ten wstał z kanapy.

-Skończ kłamać. -odwrócił się w naszą stronę.

-Nie kłamę. -próbowałam zachować spokój. Podszedł bliżej. Stanął przed Ashtonem i wpatrzył się w jego oczy.

-Jak mogłeś mi to zrobić? -nie spuszczał z niego wzroku.

-Nie wiem o czym mówisz. -udał, a ten uderzył szklanką o podłogę. Roztrzaskała się, co spowodowało, że cała zadrżałam.

-Nie wiesz o czym mówię?! -wrzasnął, a ja poczułam łzy w oczach.

-Przecież dzwoniłam, mówiłam Ci, że.. -nie dał mi dokończyć, gdy próbowałam lepiej skłamać.

-Zamknij się! Zamknij tą kłamliwą mordę!

-Nie mów tak do niej. -chłopak stanął w mojej obronie.

-Będę mówić, jak chcę. -przeniósł wzrok na mnie. -Nie mogę w to uwierzyć. Okłamywaliście mnie.. Oszukiwaliście przez cały ten czas!

-Ty też oszukałeś nas, instalując kamery. Nie masz prawa nas podglądać! -powiedziałam, ignorując łzy.

-Nie musiałem was oglądać, wystarczy, że to usłyszałem. Brzydzę się wami.. Pieprzyliście się w moim domu! W moim salonie! -stawał się coraz bardziej wściekły.

-Kocham ją, nie możesz tego zrozumieć?! To miłość, nie zwykłe pieprzenie! Nie masz o tym pojęcia! Nie masz prawa decydować z kim się wiążę, w jej przypadku jest tak samo! -krzyknął. W oczach ojca zobaczyłam ogromny gniew.. Rzucił się na niego, ale tamten zaraz go odepchnął.

-Ty nie jesteś zdolny do miłości! Jesteś pierdolonym potworem, który niszczy wszystko wokół! Zniszczysz też i ją, a ja nie mam zamiaru na to czekać!

-Zostaw go! Nienawidzę Cię! Nigdy nie byłeś dobrym ojcem, to Ty wszystko niszczysz! -wykrzyczałam mu w twarz.

-Spierdalaj do pokoju! Nie odzywaj się!

-Nigdzie nie pójdę! -odmówiłam.

-Nie?! -mocno złapał mnie za nadgarstek i siłą próbował do niego zaprowadzić. Ashton wyrwał moją rękę, tym samym uwalniając mnie z jego uścisku.

-Jeszcze raz ją dotkniesz, to przysięgam, że Cię kurwa połamę! -wrzasnął, a ja złapałam za bolący nadgarstek. Ojciec sięgnął po pistolet leżący na komodzie, po czym przyłożył mu go do głowy. Nawet nie zauważyłam, że się tam znajdował. Doznałam szoku.. Poczułam strach większy, niż kiedykolwiek. Jest dla mnie najważniejszy.. Nie boję się bólu, poniżenia, skrzywdzenia. Boję się jego śmierci. Tego, że umrze przede mną.

-Nie, błagam! Zostaw go! -pisnęłam przerażona. Zaczęłam przeraźliwie płakać, z całej siły ściskając jego plecy, stojąc za nimi. Chciałam wyrwać mu pistolet, ale bałam się, że naciśnie na spust.

Ashton uderzył go z pięści w twarz, po czym zabrał broń i popchnął. Ojciec upadł na ziemię, a ten zaczął do niego celować.

-Carmen, idź do samochodu. -rozkazał. Podał mi kluczyki, nadal nie przestając do niego mierzyć.

-Ashton.. -wybełkotałam zalana łzami. Chwyciłam je drżącą dłonią.

-Idź! -podniósł głos, nie spuszczając z niego wzroku.

-Nie rób mu krzywdy..

-Nie zrobię, ale odejdź! Zaufaj mi do cholery!

-Ufam.. -odwróciłam się i zaczęłam iść. Miałam nogi jak z waty, niemal ich nie czułam.

-Już nigdy jej nie zobaczysz! Nie po tym, co zrobiłeś! -usłyszałam jako ostatnie przed wyjściem z domu.

Odblokowałam samochód i do niego wsiadłam. Zapatrzyłam się w pusty punkt, ale już po chwili obraz rozmazał mi się od łez.

Usłyszałam, jak Ashton traska drzwiami, ale się nie odwróciłam. Zajął miejsce obok i zabrał ode mnie kluczyki. Odpalił silnik, po czym odjechaliśmy.

-Gdzie jedziemy?.. -zapytałam załamana.

-Gdziekolwiek, jak najdalej. -rzucił pistolet na tylne siedzenia, po czym złapał mnie za rękę. -Przepraszam, Carmen.. Naprawdę przepraszam. Robiłem wszystko, żeby do tego nie doszło.. Kocham Cię. Najbardziej na świecie. -przyłożył ją do ust i pocałował, wtapiając wzrok w drogę. Spojrzałam na niego, biorąc głęboki wdech.

-Ja Ciebie też. Nikt nas nie rozdzieli, nawet on..

♡♡♡

You Can Be The BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz