Rozdział 41

3.9K 117 15
                                    

Carmen POV:

Zamknęłam się w pokoju od razu po powrocie do domu. Nie chciałam z nikim rozmawiać, każdego od siebie odetchnęłam.
Najtrudniejsze było udawanie, że wcale nie jest mi przykro. Że nie chce mi się płakać i wszystko jest w porządku. Nic nie jest w porządku.. W głowie ciągle widzę byłe dziewczyny Ashtona. Czasami nawet to, jak je pieprzy.. Nienawidzę swojego mózgu za to, że tworzy te raniące, chore wizje. Tych lasek było tak wiele, że sama nie wiem już która była najładniejsza. Jedno jest pewne, każda wygląda lepiej ode mnie. Każda ma w sobie pewność siebie..

Znów zaczęłam myśleć o jedzeniu. To powraca, wraz z momentami ssania w żołądku. Nie jadłam nic przez cały dzień.. Przy stole ledwo się powstrzymywałam. Miałam ochotę nałożyć na talerz wszystko, co zobaczę. Do tego ten irytujący kuzyn.. Ciągłe dogadywał mi, że powinnam zjeść.

Nie wytrzymam dłużej.. To stało się zbyt intensywne, aby to ignorować. Tata był na zakupach i na pewno kupił dużo smacznych rzeczy. Najwyżej potem zwymiotuję.. Zrobię wszystko, żeby wyglądać jak one, to jedyne wyjście.

Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Byłam tak słaba, że poruszanie się sprawiało mi trudność.. Schodziłam po schodach, gdy nagle usłyszałam czyjąś rozmowę.

-Co to miało być do kurwy? -zapytał zdenerwowany ojciec, a ja stanęłam za ścianą.

-Co?.. -odezwał się Ashton.

-To, co mówił Twój brat, nie udawaj debila.

-Nie wiem, to alkoholik. Nie ma pojęcia co mówi, miałem dziewczynę podobną do Carmen. -skłamał.

-Nie było was w tym samym czasie, nie odbieraliście telefonów. Słuchaj, kurwa.. -stał się śmiertelnie poważny. -Jeśli cokolwiek was łączy, masz to w tej chwili zakończyć. Teraz. Nie chcesz wiedzieć co stanie się, gdy dowiem się czegoś więcej. -zagroził mu. Automatycznie stałam się spięta..

-Mówiłem, że byłem u pierdolonej ciotki! -podniósł głos.

-A ona?! -krzyknął.

-Nie wiem, ja pierdolę! Nie zabrałbym się za takiego obrzydliwca, do tego jest zwykłą niewdzięczną gówniarą! Spójrz na nią, jest żałosna! Męczy mnie jej obecność, zwyczajnie mnie wkurwia! -wykrzyczał, a mi pękło serce. Mimo, że było to kłamstwo, okropnie mnie zranił.

-Jeśli rzeczywiście z nią jesteś, to jest najsłabsza z wszystkich Twoich lasek. -zaśmiał się Thony. Kolejny cios..
-W sensie.. Jest słodka, ale to tyle. Nie ma w sobie tego, co tamte.

-Ale nie jestem. Przestańcie mi podnosić ciśnienie, mam już was dość..

Wróciłabym do siebie, ale nie wytrzymam już głodu. Starłam łzy, które pojawiły się w moich oczach. Nałożyłam na twarz sztuczny uśmiech, po czym wyszłam zza ściany.  Nie patrzyłam na niego, zwyczajnie poszłam do kuchni. Otworzyłam szafkę. Trzy paczki chipsów.. Wzięłam wszystkie. Sięgnęłam też po czekoladę i colę do popicia.

-Zamierzasz to wszystko zjeść? -zapytał ojciec, gdy koło nich przechodziłam.

-Tak. -odpowiedziałam bez jakichkolwiek uczuć.

-Uważaj, bo wrócisz do starej wagi. -zażartował. Wbił mi tym kolejny nóż w serce.

Weszłam po schodach, a następnie zamknęłam się w pokoju. Otworzyłam pierwszą paczkę.. Zignorowałam łzy,  wkładając do ust garść chipsów.

♡♡♡

Kończyłam wymiotować, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Wystraszona wyplułam ostatnią ilość jedzenia i wstałam z kolan. Spuściłam wodę, po czym wytarłam twarz papierem. Zazwyczaj odkręcam kran w umywalce, aby to zagłuszyć. Teraz jednak chciałam zrobić to jak najszybciej. Zapomniałam o tym, kierowało mną poczucie winy.

-T-tak? -zająknęłam się.

-Wszystko w porządku? -zapytał zmartwiony Ashton. Cholera, myślałam, że już śpi.. Byłam tego pewna.

-Jasne. -odpowiedziałam po kaszlnięciu.

-Wpuść mnie. -pociągnął za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Kolejny i kolejny raz..

-Wyglądam obrzydliwie, nie chcesz mnie widzieć. -wytłumaczyłam.

-Otwórz, Carmen. -zażądał. Westchnęłam, po czym to zrobiłam. Walczenie z nim nie ma sensu, nie dałby mi spokoju.. Wszedł do środka i stanął przede mną.

-Dobrze się czujesz? -spojrzał na mnie z troską. Ja za to odwróciłam wzrok. Było mi wstyd.. Nie miał tego słyszeć.

-Tak, coś na stypie musiało mi zaszkodzić. -skłamałam.

-Nic tam nie jadłaś. -zmarszczył brwi.

-To coś w domu, nie wiem..  -chciałam obok niego przejść, ale mnie zatrzymał.

-Na pewno wszystko w porządku? -złapał mnie za twarz i zaczął ją oglądać. Powiedziałabym mu prawdę, ale on tego nie zrozumie. Ma idealne, wysportowane ciało. Nigdy nie miał problemów z jedzeniem.. Je to, co lubi i nie ma wyrzutów sumienia. Oddałabym wiele, żeby mieć tak samo. Kiedyś borykałam się z nadwagą, lecz intensywnie schudłam. Mimo straconych killgramów, ciągle jest mi mało. Zaburzenie mówi mi, że powinnam być coraz chudsza.

-Mówiłam, że tak. -powtórzyłam.

-Masz łzy w oczach..

-Od wymiotowania. Mogę iść? Chcę się położyć, jest już późno. Jestem zmęczona.

-Idź.. -przepuścił mnie w drzwiach.

Weszłam do swojej sypialni i już miałam zamykać za sobą drzwi, gdy ten wszedł tam razem ze mną.

-Mówiłam tylko o sobie, chcę zasnąć sama. -odwróciłam od niego wzrok.

-Nie ma Twojego ojca, myślałem, że.. -przerwałam mu.

-Nie. Chcę zostać sama..

-Jeśli jesteś zła o to, co mówiłem, to.. -ponownie nie dałam mu dokończyć.

-Wiem, musiałeś. Nie chodzi o to, po prostu jestem chora. Nie mam siły na czułości.

-Dobrze.. Dobranoc, kocham Cię. -słabo się uśmiechnął.

-Ja Ciebie też. -westchnęłam. Wyszedł.. Zamknęłam drzwi. Wcale nie miałam zamiaru spać. Usiadłam na łóżku, a następnie sięgnęłam po telefon. Oliver był aktywny, więc do niego napisałam.

C: Śpisz? Mówiłeś, żeby napisać, gdy będę potrzebować.

O: Nie, coś się stało?

C: Możemy się spotkać? Nie mogę teraz rozmawiać, ale jestem w stanie do was przyjechać.

O: Jasne, zaraz wyślę Ci adres.

Nie chcę znowu uciekać, ale nie mam wyjścia. Czuję zbyt dużo, muszę z kimś porozmawiać. Nie dam rady tu zostać.. Wyjdę tylko na jedną noc i wrócę rano, może nikt nawet się nie zorientuje.

♡♡♡

You Can Be The BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz