Zeszłam ze swojego motoru, odłożyłam kask na siedzenie i po poprawieniu włosów ruszyłam ku bramie. Dom Caela ogradzały wysokie palmy, które nadawały miejscu lekkiego, wakacyjnego klimatu. Po kimś takim jak Nightingale spodziewałabym się raczej drutów kolczastych, marmuru i czarnej cegły. Niezłe zaskoczenie.

Dotarłam do drzwi wejściowych i zanim zdążyłam nacisnąć na dzwonek, wrota się rozpostarły a mnie uderzył widok półnagiego mężczyzny z mokrymi po prysznicu włosami.

— Skąd masz mój adres? — zapytał na dzień dobry, mrużąc złowrogo popielate oczy.

— Ciebie równie miło widzieć, Caelu.

— Pytam poważnie, nikt nie ma mojego adresu.

— Cael, nie zapominaj kim jestem, dobra? To, że nie mogę znaleźć Stevena, nie znaczy, że mam problem ze znalezieniem kogokolwiek innego — rzuciłam zirytowana. — Jestem mordercą na zlecenie, wyszukuję różne rzeczy.

Przez chwilę mierzył mnie tymi dużymi, szarymi oczami jakbym mu matkę zabiła. A potem potaknął głową i odsunął się z przejścia, bym mogła wejść do jego mieszkania. Nie skupiałam się na szczegółach otaczającego mnie wnętrza, a od razu udałam się w kierunku otwartej kuchni. Te mieszkania zawsze szły jednym schematem więc idąc prosto szybko dotarłam do celu. Moim oczom ukazała się przestronna kuchnia w marmurze, w tym się jednak nie pomyliłam.

— Co cię sprowadza? — zapytał Cael, stając u mojego boku.

Rzuciłam na stół teczkę pełną informacji, których ode mnie chciał i spojrzałam na niego z dołu. Był wysoki, barczysty i umięśniony w podobny sposób, co Keller. Obaj byli atletycznej budowy, wysportowani, umięśnieni i cieszący oko. Keller do tego był naznaczony mnóstwem blizn i tatuażami, Cael miał tylko tatuaż węża, który wił się po jego szerokiej klatce piersiowej i żebrach. Najprawdopodobniej oplatał cały jego tors.

— Opowiedz mi o niej — odezwał się ponownie, gdy nie zabrałam głosu. — Chcę poznać twoje zdanie na jej temat.

Przewróciłam oczami, chwyciłam stołek barowy i wysunęłam go by usiąść. Cael zrobił to samo. Włoską gościnnością nie grzeszył, bo nie zaproponował kawki i ciasta. Prostak.

— Pani Maleia to miła, seksowna i inteligentna dziewczyna, która postanowiła pomagać skrzywdzonym przez mężczyzn kobietom. Nie znaleźliśmy w niej niczego podejrzanego, jest czysta jak łza. No, intencje ma czyste, bo ciało zbrukał jakiś śmieć, gdy miała piętnaście lat.

Na twarzy Caela pojawiło się coś strasznego. Wow, nawet mnie wydało się niepokojące.

— Co masz na myśli?

— Najpierw była ofiarą molestowania, jeśli dobrze liczę, miała jakieś dwanaście lub trzynaście lat, potem śmiecia zamknęli na dwa lata i gdy wyszedł, w krótkim czasie dotkliwie ją zgwałcił.

— Rozumiem. Twoim zdaniem to wydarzenie było motorem napędowym do profesji, którą się zajmuje, tak?

— Tak, jestem przekonana na sto procent.

— W porządku, dziękuję.

— I jeszcze jedno — mruknęłam, patrząc w jego porażające oczy. — Czarna Wdowa, mówi ci to coś?

— Najsurowszy prokurator w Stanach Zjednoczonych?

— Dokładnie.

Cael przygryzł dolną wargę, a potem kiwnął głową na znak, że zrozumiał i przyswoił. Jego twarz była niewzruszona i zimna, ale ja... Ja znałam się na tych sztuczkach. Widziałam, jak jego szare oczy zamieniają się w dwa błyszczące podekscytowaniem diamenty. Jak w jego głowie układa się plan doskonały, a żyły wypełniają się pragnieniem. Poznałam to. Niech mnie cholera weźmie, ale poznałam.

Ruby. Bloody Valentine +18Where stories live. Discover now