Rozdział trzeci: Kryptonim "Egzystencja"

321 47 8
                                    

/Hej! Witam i zapraszam na rozdział trzeci - tym razem „insajd" w życie drugiego bohatera.

Z góry przepraszam, jak zauważycie literówkę - coś mnie choróbsko bierze i nie chce puścić, starałam się ogarnąć korektę jak najlepiej mogłam! ❤️

U góry ponownie nasz kalendarz :)/

Harry mógłby być uznany za typowego nastolatka.

Mógłby.

Zdecydowanie to słowo kluczowe w kwestii bycia tego chłopaka. Ponieważ jego życie ledwie można było nazwać "byciem". Egzystencja, która wyciskała wieczorami łzy z jego oczu, gdy skulony leżał w swojej komórce pod schodami.

Przez osiemnaście lat tej egzystencji, tego bycia, w głowie chłopaka cały czas pojawiało się jedno pytanie. Takie, które nigdy nie zostało wypowiedziane na głos.

Czemu nikt mnie nie kocha?

Gdy był mały lgnął do swojej ciotki chcąc otrzymać odrobinę ciepła, którym emanowała gdy zajmowała się jego kuzynem. Ta jednak zawsze patrzyła na niego z obrzydzeniem i odpychała go ręką, choć najczęściej nogą, jakby był jakimś śmieciem, który przykleił się do jej buta.

Wtedy, jego młody umysł nie mógł pojąć dlaczego tak się dzieje. Czy jest złym dzieckiem, że jest tak traktowany? Czy po prostu na troskę nie zasłużył.

Dlatego zawsze dokładał wszelkich starań, by ciocia Petunia była zadowolona z jego ciężkiej pracy. Wstawał z samego rana, robił śniadanie najlepiej jak potrafił, choć wtedy nie sięgał nawet porządnie do blatu kuchennego, więc stawał na drewnianym stołku, który znalazł pod schodami. Jednak nie zawsze robił wszystko idealnie, za co był dotkliwie karany.

Harry miał cztery lata. Dobrze już sobie radził z robieniem bekonu i jajek sadzonych, które jego rodzina często jadła na śniadanie, więc od razu ruszył do kuchni.

Chciał by to był ten dzień. Dzień, na który tak długo czekał.

Już sobie wyobrażał jak ciocia dziękuje mu za pyszne śniadanie, a wuj zaprasza do stołu mierzwiąc jego włosy w opiekuńczym geście. Mówią, że go kochają i że w końcu dowiódł swojej wartości.

Chłopiec uśmiechnął się do siebie na tą myśl. Czekał na to odkąd pamięta.

Ruszył do kuchni pogodny jak nigdy i stanął na swoim stołku, przygotowując składniki i wlewając olej na patelnię. Płyn po krótkiej chwili zaczął cicho syczeć, co dało młodemu Harry'emu znak, że może wbić jajka na patelnię. Bekon ułożył na drugą, pustą oraz mniejszą patelnię i bróbował odpalić uparty palnik, gdy do kuchni wleciał jego kuzyn Dudley. Harry go nie lubił. Był wredny i zawsze dokuczał mu, gdy tylko rodzice nie patrzyli.

Wykorzystywał sprytnie wiedzę, że Harry nie miał jak się bronić.

- Co dziwaku? Co nie umiesz gadać? Ha! Zapomniałem, ty nie umiesz gadać! - zarechotał znacznie większy gabarytem chłopiec.

- D-d...du...- Harry chciał zaprotestować, ale z jego ust nie mogło wydobyć się nawet imię jego kuzyna.

Za to Dudley bawił się wyśmienicie słuchając jak chłopiec męczy się z jego imieniem. Szybko jednak to mu się znudziło i widząc, że Harry ma zamiar wbić jajka na patelnie z olejem, z impetem kopnął w stołek.

I chociaż na początku słychać było śmiech Dudleya i przestraszony kwik Harry'ego, już po chwili w domu rozniosło się rozdzierające wycie oraz znacznie cichsze skomlenie.

i'll be there /snarry/Where stories live. Discover now