• Rozdział trzynasty •

32 10 33
                                    

SELENE

Zachowała się jak tchórz, uciekając. Ale jak inaczej miała zareagować?

Walczyła z samą sobą samą. Działała wbrew rozsądkowi, pozwalając sobie na tę małą dawkę egoizmu, wiedząc, że niedługo będzie musiała to przerwać... A wtedy ona ją pocałowała. I choć nie był to najlepszy pocałunek w jej życiu, nigdy nie czuła się... tak. Nagle jej ciało zalała fala szczęścia, do głosu doszło tłumione pragnienie.

A wtedy dotarło do niej, co zrobiła. Co one zrobiły. Więc uciekła bez słowa.

Nie miała w zwyczaju płakać. Każdy ból dusiła w środku, łzy powstrzymywała siłą woli. Teraz też nie płakała — co nie znaczyło, że jej serce nie zaciskało się boleśnie, odbierając jej dech.

Jak miała spojrzeć Artemis w oczy? Czy w ogóle będą w stanie jeszcze na siebie spojrzeć?

Zachowywała kamienną twarz, choć inne kapłanki zauważały zmianę jej humoru na gorszy. Z trudem się uśmiechała, a myślami wyraźnie była daleko stąd — choć miała w zwyczaju stąpać twardo po ziemi. Była niewzruszona niczym skała. Szczególną uwagę zwróciła na to Lumina — jej podopieczna. Tak jak Moonlight wprowadzała ją w świątynne życie, tak ona prowadziła Luminę przez pierwszy rok od jej wstąpienia do zakonu. To zawsze stwarzało specjalną więź — to, czy się rozwijała, zależało tylko od obu stron: mentorki i uczennicy.

— Selene? Dobrze się czujesz? Od kilku nocy jesteś jakaś... inna — stwierdziła, odwiedzając ją w ogrodzie. Kapłanka miała swoją ulubioną ławkę na uboczu, gdzie rosły białe kwiaty o kryształowych wnętrzach.

— Nocy? — zdziwiła się Selene. Przecież minęło... ile minęło?

Lumina poprawiła białe warkocze i usiadła obok niej. Jej suknia bardziej pasowała do księżniczki, z którą można było pomylić dziewczynę — ale przecież była arystokratką.

— Tak. W żadnym razie nie chcę robić ci uwag! Martwi mnie to tylko. Czy coś się stało? Chodzi o twojego brata?

— Och, nie. Bratu się polepszyło — odparła, uśmiechając się. — Mam po prostu parę spraw do przemyślenia.  

— Może omówimy je razem? — zasugerowała.

— Prywatnych spraw, Lumino.

— Aha — powiedziała tylko młodsza kapłanka. — Rozumiem. Nie będę ci w takim razie przeszkadzać...

Kiedy obejrzała się na odchodzącą dziewczynę, przypomniała sobie o Artemis. Jak ona musiała się poczuć, gdy po prostu ją zostawiła?

Była pewna, że minęła tylko noc... a może trzy? Przez ten czas szczelina w barierze została załatana. Co jednak niepokojące, gdy spytała Gwiezdną Straż o sprawę, dowiedziała się czegoś jeszcze — noc po rzuceniu zaklęcia, gdy wyznaczeni czarodzieje zaczęli poszukiwać innych pęknięć, okazało się, że zalepiona szczelina nie tylko ponownie pojawiła się w barierze, ale dodatkowo zdawała się większa. Pojawiły się też nowe. Choć sprawa nie została ogłoszona publicznie, królowa z pewnością już o wszystkim wiedziała. To nie był przypadek — to celowe działanie. Ktoś musiał za tym stać. Gwiezdna Straż wszczęła tajne śledztwo, jednak istniały jeszcze bardziej tajne służby — z Selene Pixidis na czele. I one też musiały rozpocząć dochodzenie.

ARTEMIS

Przez ostatnie kilka nocy czuła się, jakby to nie ona żyła w swoim ciele. Jej duch wędrował gdzieś daleko, myśli jeszcze dalej. Prawdopodobnie zniszczyła relację z jedyną kobietą, w której naprawdę się zakochała, i dla której zrobiłaby dosłownie wszystko. Ale tak to już było — psuła wszystko, czego by się nie tknęła.

Czy żałowała, tego, co zrobiła? Tak. I nie. Żałowała, że nie potrafiła poczekać na lepszy moment, że dała się ponieść emocjom, że w ten sposób przestraszyła Selene. Ale nie żałowała tego pocałunku. Nie żałowała tej słodkiej chwili szczęścia, tego jednego momentu, w którym czuła się na swoim miejscu.

Kilkukrotnie chciała iść do świątyni, przeprosić, porozmawiać, wytłumaczyć się. Ale nie miała odwagi, a Luna jej potrzebowała. Nie mogła zostawić przyjaciółki, swojej drugiej siostry.

Bal zaręczynowy, zorganizowany dopiero po kilku miesiącach od faktycznych zaręczyn, był wielką uroczystością, a goście z Solaris mieli zatrzymać się na cały tydzień w pałacu. Luna przez cały czas szukała zajęcia, byle nie musieć spędzać w obecności narzeczonego więcej czasu, niż to konieczne. Astro znów wziął wolne i zamknął się w domu. Zaraz po balu i tym jednym ryzykownym spotkaniu z królową zniknął, jakby nie był w stanie znieść obecności słonecznego księcia. Zresztą, co miał zrobić? Jego widok dodawał dziewczynie bólu — bo był za daleko, by mogła go dosięgnąć.

Artemis przyspieszyła kroku.

Prócz Selene i złamanego serca jej głowę zaplątała jeszcze jedna myśl. Kogoś widziała. Kogoś znajomego, była tego pewna. A ten ktoś niósł smocze jajo. Musiał być to ktoś magiczny, ktoś, kto rzucił na nią zaklęcie zapomnienia — zakazany czar. Najwyraźniej nie pomyślał, czy też nie pomyślała, o wszystkich aspektach. Nie pamiętała wyglądu, twarzy, głosu — ale pamiętała o uczuciach i tym jednym diabelskim pomiocie.

Musiała przeszukać wszystkie komnaty, w których mieszkali czarodzieje. Od czegoś przecież trzeba było zacząć.

Pierwszym odruchem byłyby komnaty Astro - w końcu nie było go w pałacu, a w dodatku intuicja podpowiadała jej, że coś ukrywa i to już od dawna. Ale gdyby okazało się, że ma rację... Nie, wolała najpierw sprawdzić kilka innych miejsc. Zaczęła od Stelli — drugiej podejrzanej osoby w jej otoczeniu.

Komnata była jednak zwykłym pomieszczeniem. Utrzymana w błękicie z białym umeblowaniem, pełna małych i drogich drobiazgów, a do tego magiczne przyrządy. Szafa wypełniona po brzegi ubraniami i butami — zwłaszcza butami. Co dziwne, nie dostrzegła traperów z futerkiem — tej jednej pary zupełnie innej od wysadzanych kryształami szpilek, która rzuciła się w oczy Artemis tydzień temu. Ale czy brak wygodnego i stylowego obuwia był już wystarczającym powodem, by mogła podejrzewać asystentkę królowej o przestępstwo i zdradę narodu? Zdecydowanie nie.

Strażniczka porzuciła swoje poszukiwania, nim właścicielka komnaty zdążyła ją nakryć i wróciła na służbę, by dalej użalać się nad sobą. W milczeniu i w samotności. Nie potrafiła powiedzieć nikomu o tym, co czuje. Nikomu prócz Selene. A Selene prawdopodobnie nie chciała jej już znać.

 A Selene prawdopodobnie nie chciała jej już znać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak, ten rozdział jest krótki. W porównaniu z poprzednimi to aż śmieszne. Na szczęście pechowa liczba nie przyniosła postaciom dodatkowego pecha.

Jak myślicie: dziewczyny będą razem do końca książki, czy może jednak nie? :)

Możecie też obstawiać zakłady na kolejną perspektywę! XD Pojedyncza, mix? Nie powiem!

Będę bardzo wdzięczna za każdą gwiazdkę i komentarz ^^

Kroniki Lumeny: Księga pierwsza • KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz